środa, 4 lipca 2018

Konkluzja.


Nie wiem skąd urodziłem pomysł na majówkę – W LIPCU! I to nie byle jaką majówkę, ale naprawdę Wielką Ucieczkę W Nieznane, choćby to nieznane miało mieć adres trzy przecznice od domu. Bo uciekać powinno się Z, a nie DO. I owo DO jest zupełnie dowolne, a nawet to bliższe jest doskonalsze, bo stare przysłowie jest przekonane, że pod latarnią wciąż najciemniej.

A ja, na początku, nielogicznie chciałem uciec do sąsiada, co zasiedlił drzwi tuż obok, ale on preferuje paliwo ciężkie i ma tolerancję na alkohol rozciągniętą na obszary, o których nauka jeszcze się nie dowiedziała. Tylko jego piesek wie, że są chwile, kiedy jego pan śpiewa bardziej ochryple niż Louis Armstrong hit znany, choć każdy udaje, że nie jemu: „niech żyje wolność”! i z takim przesłaniem potrafi wrócić w pół nocy do domu i uszczęśliwić pieska następującą po wolności „swobodą”, z której piesek korzysta na podwórku, albo na dywanie.

No i dlatego nie chciałem. Kolejnym bezsensownym domniemaniem była sąsiadka dwa piętra wyżej mieszkająca z dzieckiem płci piękniejszej i z tatuażem snującym się nad uchem zamiast włosów, ale tam mógłbym zostać spacyfikowany przewagą płci i zamiast azylu miałbym czyściec i skaranie boskie, albo coś jeszcze gorszego. Dziewczę zbudowane słusznie gotowe poskromić moją chęć ucieczki i zniewolić mnie po kres moich dni, więc – dziękuję, ale nie chcę.

Studentów jednosemestralnych, dilera substancji psychoaktywnych i stado dziewczątek wracających, kiedy ja wstaję również nie uznałem za bezpieczną przystań i wyszło na to, że ucieczka w kapciach staje się dramatycznie niewykonalna. Trzeba założyć buty. Ale – buty, to nie wszystko – im bardziej chciałem sprecyzować kierunek, tym gorsze wybory przychodziły mi do głowy.

Do matki uciec? A po co? Posłuchać o nieudacznikach, zderzyć się z litością bezgraniczną i talerzem rosołu odgrzanym zanim zdążę poczuć apetyt? Więc może do przyjaciela, który co prawda sam nie uciekał, ale życie od niego uciekło całkiem? Pewnie, że tak; siądziemy za stołem, a wraz z nami martyrologia i melancholia po zmysłów kres, i znowu, i wciąż, i ech! Kląć tylko zostaje przewidywalność zdarzeń i syberyjskie niedźwiedzie pośród nocy i pieśni masowego rażenia i sarmackie rozpasanie nie znające granic zabawy tu-i-teraz.

Wraca myśl, że uciekać DO nie jest dobrze, szczególnie, kiedy resztki poszarzałych ze strachu komórek usiłują wyperswadować podobne zachowania, jako niegodne. I chociaż jest ich zbyt mało, żeby określić co jest godne, to jednak ucieczkę DO potrafią z premedytacją upokorzyć tak bardzo, że sam patrzę z pogardą na podobne rozwiązania. Wraca myśl, że uciekać DO się nie da, bo to nie jest ucieczka, tylko wyprawa. Bo DO „się jeździ” – jak na wakacje – jeździ się, żeby wrócić i opowiadać. A to nie jest ucieczka, tylko promocyjna wycieczka last minute. Ucieka się „Z” – pomimo wszystko.

Obserwuję świat subtelny i wulgarny szukając azylu, ale sam siebie pokonałem wymaganiami. Uciekając nie ma mowy o kaprysach – bosymi stopy po węglach i szkle, po ostach pasionych celowo, żeby wybujały ciernistą koroną. Przez klatkę z głodnym lampartem i pod prąd Nilem błękitnym od krwi przodków faraonów. Ucieka się poprzez przepastne czeluści, a strach wyzwala siły nieznane i talenty nieoczekiwane całkiem. Uciekać nie oglądając się za siebie, nie bacząc na nic i nikogo. Bo to zagraża sukcesowi. Patrząc w tył najłatwiej orła wyciąć na prostej drodze, albo zderzyć się z ponurą rzeczywistością. Świat rozcapierza się brutalnie i sączy niczym mgła nad asfaltową szosą, kiedy już opluje nocne chwasty w rowach na poboczu i wyplącze się spośród drzew.

A ja… Jak ostatni tchórz, którym być muszę szukam celu, jakbym wybierał szkołę, albo profesjonalny kurs szydełkowania. Szukam portu w burzliwą noc, zamiast szukać całego tyłka. Chore założenie rodzi chore działanie – któż o zdrowych zmysłach uciekając zaczynałby ucieczkę od dywagacji i wątpliwości? Chyba wyłącznie filozof z politycznym zacięciem do modelowania społeczeństw, które nie dorosły do jego niedoścignionego umysłu. Albo ktoś, kto się naoglądał filmów i zapałał romantycznym pragnieniem PRZYGODY…

No i wreszcie olśnienie, bo z ociężałym umysłem to każde powicie myśli staje się olśnieniem – że właśnie uciekam nie unosząc tyłka z fotela. Nie wiem dokąd, bo nie ucieka się gdzieś, chyba że do nieba. Uciekam z tutaj, z teraz, no… po prostu Z… I to musi wystarczyć, póki sił nie zbraknie.

15 komentarzy:

  1. Przypomniało mi się o takich paniach, co urządzały sylwestra w sierpniu. Bo dlaczego nie?

    Zawsze ucieka się skądś. To jak wsiąść do pociągu byle jakiego – wtedy liczy się podróż, a nie cel.
    Ale przed światem wulgarnym tak całkiem się nie ucieknie. Ten świat jest zepsuty. Baczmy, aby w nas samych to zepsucie nie kiełkowało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a wiesz, że ja nie znoszę Sylwestra? nie lubię bawić się na zawołanie, na kalendarz, na wezwanie stada. dla mnie sylwester w sierpniu jest rozwiązaniem, które szanuję i poważam szczerze.

      Usuń
    2. Też nie lubię Sylwestra i nie świętuję wtedy. Tak już od lat. Właściwie to żadnych dni nie świętuję.

      Usuń
  2. Ja ucieklam. I jestem bardzo zadowolona. Ucieklam Z i do.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak można? ucieka się przed czymś, od czegoś/kogoś i nie ma znaczenia dokąd, byle stamtąd.

      Usuń
  3. Jednak ja, odwrotnie niż narrator, uciekłabym OD. Nieważne, DO-kąd. Byle OD.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dla mnie to oczywiste - ucieka się przed czymś, a nie do czegoś. wyjątkiem jest tzw "ucieczka do przodu" - rozwijasz się, żeby nie zdechnąć, a życie pcha i nie zamierza przestać. trudne do zauważenia, ale też można paść z przemęczenia.

      Usuń
  4. Można uciekać w nieskończoność... i można w lipcu.

    "Można uciekać i uciekać w nieskończoność, ale prawda jest taka, że wszędzie tam, gdzie się zatrzymasz, dopadnie Cię Twoje życie."

    Cecelia Ahern - Na końcu tęczy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. super - mądrych nie brakuje, ale każdy mówi co innego. i na dodatek nie wiadomo, czy się nie pomylili niechcący.

      Usuń
    2. Eureka! przecież uciekam(y) tutaj.

      Usuń
    3. to się nie oglądaj, bo albo słup soli, albo się potkniesz na przyszłości kostropatej.

      Usuń
    4. Radzisz jak rasowy WRÓŻ...

      Usuń
    5. poważnie? rasowy? niezwykłe co mówisz do mnie. nie podejrzewałem. może czas się przebranżowić?

      Usuń
  5. I znowu (znowuż?), jakbym siebie samego czytał, choć tak pisać - zabij - nie potrafię. Tyle tylko, że ja wtedy telefon przeglądam i kolejne kandydatury odrzucam, jak kadrowy jakiś i dociera do mnie, że DO to mit.

    OdpowiedzUsuń