sobota, 17 października 2020

Nadzieje.

 

Wróble walczą o miejsce w gąszczu tui, żeby schować się przed mżawką, którą obrodziło ostatnio nad miarę. Nawet kolory spochmurniały i zdają się być ochlane wodą – brudną niestety. Kominy dyszą, oddychają spalinami, wychudzone anteny świecą nagimi żebrami i płaczą. Wino zdziczałe doszczętnie czerwienieje gubiąc liście, jakby to czas linienia był. Czarnoodziane niewiasty pod czarnymi parasolami unoszą resztki nienajweselszych myśli gdzieś, poza widzenie. Dzień wypłukany z ciepła trwa, kostniejąc na okolicznych trawnikach. Boso przyszedł, zapominając, że to nie lipiec. Widać mu mama nie mówiła, że marznie się od nóg. Albo zlekceważył. Balkony, jak bezludne wyspy tkwią pośród oceanu szarej wilgotności. Może trafi się im lekkomyślny Robinson?

9 komentarzy:

  1. Aż dreszcz przechodzi po plecach od tej namacalnej wilgoci...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. przydałby się ciepły ręcznik. i ktoś, kto plecy wytrze...

      Usuń
  2. Witaj, Oko.

    I u nas:

    "Już jesień, już liście spadają z jaworów,
    Nastaje czas chłodnych i długich wieczorów,
    Już ptak odlatuje ku ciepłej krainie.
    Co było – nie wróci, co będzie – przeminie."
    ("Powitanie jesieni" - M. Białoszewski)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak zawsze - cieszy Twoja nietuzinkowa obecność. dziękuję.

      Usuń
  3. Jesień zimna, w pomarańczach nie do zjedzenia, w cytrusach bez kwasu

    Mądry facet z Ciebie Oko
    Motywujesz mnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem jak, ale skoro tak jest, to chyba dobrze.

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. mama zawsze ma rację - prawda? a już na pewno chce dobrze...

      Usuń
    2. każdy ma swoje racje... Ale chce dobrze ;)

      Usuń