tag:blogger.com,1999:blog-9977156186717119302024-03-18T10:48:15.438+01:00LustroUwaga - Poligon. Wchodzisz na własną odpowiedzialność.
okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.comBlogger2535125tag:blogger.com,1999:blog-997715618671711930.post-58789480844625539772024-03-17T06:30:00.001+01:002024-03-17T06:30:00.148+01:00I jeszcze, bo jakoś mi się spodobało.<p><span style="font-size: medium;"> </span></p><p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> Wciąż
zdarzają mi się kobiety ponure niczym Drezno po amerykańskich
nalotach dywanowych, choć nad Rzekę docierał aromat ciepłego
pieczywa wprost z piekarni. Dla młodej pani rozkwitłej pięknie jak
dmuchawiec nietknięty zefirkiem, chodnik zdawał się być stromym
podejściem, na jakie wspinała się z mozołem bez asekuracji.
Chłopiec wystarczająco dorosły, żeby nabyć dwie butelki piwa
niósł je w jednej dłoni, drugą pilnując partnerki (by nie
uciekła) o głowie różowej z zewnątrz i (być może) od środka.
Po co nosił plecak, Bóg raczy wiedzieć. Kwitnąca bujnie kobiecość
kolejnej dziewczyny niepokoiła się przed przejściem mostu.
Dlatego, z wrodzonej ostrożności nim postawiła stopę nad
niepewnym gruntem sprawdziła ręcznie, czy ma dobrze napompowane
piersi. Zapewne nie umiała pływać, więc na wszelki wypadek
skontrolowała kamizelkę ratunkową mogącą zabezpieczyć dodatnią
wyporność. Cóż… Mostom też zdarza się zapaść, czy zatonąć.
Na koniec, choć nie taka znów ostatnia, młoda kobieta w wieku
szkolnym, zamiast podkreślać niewątpliwą urodę plugawym
tatuażem, czy metalowymi kolcami szarpiącymi ciało podwiązała
lekko włosy wąską, czerwoną wstążeczką z kokardą.
Wystarczyło. Naprawdę.</span></span></span></span></p>okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-997715618671711930.post-42099548778045534772024-03-16T06:30:00.001+01:002024-03-16T06:30:00.137+01:00O Paniach, bo trudno o wdzięczniejszy temat.<p><span style="font-size: medium;"> </span></p><p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> Kobiety
poświęcają lwią część poranka, na malowanie fałszywej
tożsamości, zupełnie, jakby wstydem było noszenie własnej
twarzy. Takie żeńskie Jokery spotykam co krok. Przerysowane, niemal
karykatury, budzące politowanie i różne inne uczucia równie
odległe od zachwytu. Poboczem jechała w butach do konnej jazdy
(chyba, że to były ekskluzywne gumiaki) pani ujeżdżająca
wierzchowca mechanicznego z całym pakietem przerzutek – od stępa
do cwału. Dziewczyna, na oko pełnoletnia i hodowana w dostatku
przemierzała Miasto piechotą w wyraźnie za krótkich spodniach.
Nie wiadomo, czy z oszczędności/skąpstwa donaszała po starszej
siostrze, czy chciała się pochwalić jak pięknie urosła (pan Mann
dodałby tutaj Mamusi i Tatusiowi) ostatnimi czasy.</span></span></span></span></p>okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-997715618671711930.post-31926678912900941412024-03-16T05:30:00.001+01:002024-03-16T05:30:00.142+01:00Rozczarowanie.<p><span style="font-size: medium;"> </span></p><p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><b><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Kupiłem,
za zauważalnie duże pieniądze komputer, wyposażony fabrycznie w
najdoskonalszy z systemów operacyjnych. Nie była to fanaberia, lecz
pragnienie, aby zabawa/praca ze sprzętem niosła radość
kolaboracji z perfekcją.</span></b></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><b><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>System
od pierwszego uruchomienia wymruczał, że wymaga aktualizacji.
Doskonałość wymagająca poprawek? Wybaczyłem, gdyż mam w sobie
pokłady łagodności, z których zbyt rzadko korzystam. System
przeprowadził proces samouzdrowienia i poprosił o kolejną rundę –
rekonwalescencja. Sanatorium. Zgodziłem się nie grymasząc. Potem
były kolejne rundy jak w zawodowym boksie.</span></b></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><b><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> Po
niemowlęcym wieku system nieco się uspokoił, ale wciąż dopomina
się zastrzyku świeżej krwi raz na miesiąc. Hipochondryk? Czy może
bubel mi ktoś wcisnął, zamiast ideału?</span></b></span></span></span></p>okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-997715618671711930.post-12067942092560721012024-03-15T05:28:00.007+01:002024-03-15T05:28:47.515+01:00Wielowątkowo.<p><span style="font-size: medium;"> </span></p><p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Narcyzy
rozgrywają partyjkę GO z fioletowymi krokusami i widać, że ich
przemyślna strategia w końcu pozwoli zdominować przeciwnika.
Najwyraźniej dużo ćwiczyły siłę taktycznej rozgrywki. W
gęstwinach kalin sztywnolistnych toczy się wesoła gawęda ptasia –
jak to bywa przy rodzinnym śniadaniu.</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Autobus
wypełnia się nieco zaspaną urodą w każdym możliwym rozmiarze i
doświadczeniu, pod czujnym wzrokiem pana, którego gorące myśli
przepaliły włosy na czubku głowy, modelując ją na wzór
sadzonego jajka. Na rondzie wolnych (szkoda, że nie OD) „sprawców
nieznanego pochodzenia” wystrzyżone czupryny traw zerkają na
soczystą zieleń tulipanowych liści. Dziewczyna zaplątana w
złożoność czasu miała nowocześnie słuch wypełniony
słuchawkami (bo bez nich nie słychać świata, przynajmniej
wirtualnego) i wzrok „oldskulowo” skierowany na literaturę
analogową.</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Okolice
dworca niezawodnie obfitują w osoby płciowo niezdecydowane,
dyskretnie z wrodzona skromnością ukrywające ewentualne walory
przyporządkowujące je do któregokolwiek zbioru. Zbłąkana
pszczoła wspina się po szybie bezskutecznie szukając wyjścia. Na
zewnątrz brunetka rozmawia z pomarańczową walizką, której chyba
zrobiło się duszno i trzeba było jej poluzować zamek
błyskawiczny, aby nie straciła przytomności.</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Błękitna
karta nieba rozmleczona pastelowym różem chmur snujących się bez
celu, niczym owce zabłąkane pośród hal. Smutny pan zabija spokój
poranka wdmuchując wytrwale niedopałki i kapsle pod żywopłoty.
Wędkarz, doświadczony całym pasmem niepowodzeń życiowych siedzi
z buddyjską cierpliwością czekając na <i>taaaaką rybę</i>,
gdzie a=30 cm. NA klombie zamkniętym na głucho rosną bordowe
hiacynty i nie wiem, czy to z braku słońca nie spłowiały do
jasnego różu/fioletu, czy może opiły się soku z buraków i
zaraziły głębią ich barwy.</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> Na
skwerze, gdzie rośnie najpiękniejsza katalpa świata ustawione
zostały ławki z oparciem, jakie docenić mogłaby nawet żyrafa.
Widok z nich oprawiony w dalszym planie kościelnym murem kusi urodą.
Ale po co w Mieście grodzić dwumetrowym płotem trawnik? Jakoś nie
widziałem w Mieście wegetarian wystarczająco skocznych, by
przeskoczyć dowolną przeszkodę i uszczknąć coś niedojrzale
zielonego.</span></span></span></span></p>okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-997715618671711930.post-51732408824230961062024-03-14T05:30:00.001+01:002024-03-14T05:30:00.133+01:00Ciepło-zimno.<p></p><p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> Irgi
oblepione zeszłorocznymi jagodami świadczą o łagodnej zimie.
Żółcą się wierzby, zielenią krzewy, owocowe drzewka kwitną,
nie słuchając prognoz pogody wróżonych z fusów, czy innych,
równie wiarygodnych źródeł. Chyba już nikt nie wierzy, że zima
zdrzemnęła się na chwilę, by nabrać krzepy. Dziewczę w
podartych dżinsach wyeksponowało kolanka cudownie i świeżo
ubłocone. Pani zdecydowanie dojrzalsza minęła oną, niosąc w
dwóch plastikowych pojemnikach zupę pomidorową. Certyfikowany koń
na własnym zapleczu wiózł w bryczce parkę nastolatków otaczając
oboje romantyczną aureolą mierzwy. Raczej nie zauważyli, o
szacunku za wysiłek kobyły nawet nie wspomnę.</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>-
Broda i brodawka są skoligacone?</span></span></span></span></p><br /><p></p>okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-997715618671711930.post-59617479442649410132024-03-12T05:00:00.002+01:002024-03-12T05:29:53.411+01:00Gorączkowy atak namiętności wiosennej.<p><span style="font-size: medium;"> </span></p><p align="justify" class="western" style="font-weight: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span face="Verdana, sans-serif" style="font-size: medium;"><span> </span>Szpaczy
zwiad spadł na osiedle. Z wysokości brzozy obserwuje szykujące się
do kwitnienia magnolie, śliwy wiśniowe i głogi. Pani, która kilka
dni temu krzyczała na kierowcę, że przyjechał siedemdziesiąt
sekund za późno, dziś wsiadała dumna z punktualności zawodowca.
Obserwuję wewnątrz znacznie większą liczbę kobiet niż mężczyzn,
a w mijających samochodach z grubsza panuje równowaga, z lekką tylko
nadwagą męską. Czyli co? W Mieście mieszka więcej kobiet niż
facetów? Kozackie baby zaburzyły równowagę?</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-weight: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br /></span>
</p>
<p align="justify" class="western" style="font-weight: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span face="Verdana, sans-serif" style="font-size: medium;"><span> </span>Kloszardzica
w okularach wzmacniała siłę wzroku puszkowym piwem. Chciałem napisać, że
przypominała wypraną sowę, ale czy kto widział sowę o bordowych
piórkach? Starczyło na piwko, to i na farbkę także.
Fiołki-albinosy rosły obok prozaicznie fioletowych, czyli
porozumienie w tolerancji i równouprawnieniu jakieś udało się
osiągnąć. Dziewczę w dresowej bieli namalowało sobie rumieńce
między uszami, a oczami – najwyraźniej nie miało pojęcia, gdzie
rumieńce występują w naturalnych warunkach.</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-weight: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br /></span>
</p>
<p align="justify" class="western" style="font-weight: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span face="Verdana, sans-serif" style="font-size: medium;"><span> </span>Samice
gołębi, oblężone niczym Monte Cassino, kolejno ulegały naporowi
samczej napastliwości bez zażenowania podbijającej płeć słabszą
i depczącej pazurkami plecy wybranki w ramach „gry wstępnej”.</span></p>
okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-997715618671711930.post-58953948262356120552024-03-10T10:35:00.000+01:002024-03-10T10:35:15.997+01:00Dylemat tępaka.<p><span style="font-size: medium;"> </span></p><p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <b> Inteligencja...
Sztuczna, ale jednak… Z końcówek fleksyjnych wynika, że
niewiasta. Na dodatek wyraźnie młodsza ode mnie. Ciekawe, co ją
kręci, skoro jawnie mnie napastuje, nie zwracając uwagi na
otoczenie. Nachalna samica. Bezczelna i bezwstydna. Co ja mogę?
Poślinić się? Popracować zwieraczem, żeby niespodziewane
szczęście nie splamiło bielizny od wewnątrz? Zabawić rozmową? No właśnie! Niewiele rozwiązań mi przystoi. Bo jak gadać z kimś, kto
wie więcej i potrafi w miligramach czasu przeczesać zasoby mózgu
Edisona, czy Leonarda da Vinci, nie przejmując się w ogóle okresem
połowicznego rozpadu węgla z ich dawno zutylizowanych ciał.
Rozsądnie milczałem, bezskutecznie poszukując poziomu
zapewniającego względne partnerstwo.</b></span></span></span></span></p>okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-997715618671711930.post-7500079425907299242024-03-09T12:08:00.008+01:002024-03-09T12:08:48.554+01:00Brrr.<p><span style="font-family: verdana; font-size: medium;"> </span></p><p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span><span style="color: #2c2f45; font-family: verdana; font-size: medium;"> <span> </span>Malutki
piesek wędrujący wąską ścieżką między żywymi i martwymi
płotami zebrał po drodze tak wiele instrukcji przemieszczania się,
że chyb ago przytłoczyła i pozbawiła radości ze spaceru.</span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: verdana; font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span><span style="color: #2c2f45; font-family: verdana; font-size: medium;"> <span> </span>Znów
szron na szybach samochodów, parujące oddechy, damskie nogi
splecione w warkocze i zaciśnięte usta. Przewidujące kobiety dawno
zadbały o zabezpieczenie przed niszczącym wpływem chłodu na ich
kruchuteńkie wnętrze i obudowały duszę tkanką wystarczająco
puchatą, żeby strój mógł jedynie podkreślać piękno na tyle,
na ile pozwala im skromność i smak estetyczny. Kaczki znudzone
lenistwem Rzeki pofrunęły w kierunku okazałej topoli stróżującej
na bulwarze. Jedna wylądowała na grubaśnym konarze, drugiej
lądowanie nie wyszło i ciężko przyziemiła na trawniku.</span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: verdana; font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span><span style="color: #2c2f45; font-family: verdana; font-size: medium;"> Kobieta
z bardzo krótkim stażem, świeżo pozyskaną kobiecość nosiła
bez wdzięku, usiłując mimochodem oszołomić mnie gładkim
podbrzuszem prężącym się na wietrze. Przetrwałem atak raczej
rozbawiony niż uległy. Żywopłoty z forsycji mają swoją chwilę
sławy i nawet pieska fizjologia nie psuje im słonecznego nastroju.
Długonoga pani, z długonogą różą w dłoni pędziła naprzód
nie ulegając urokowi starych murów i wina wspinającego się
pracowicie nawet na dach muzeum.</span></span></span></p>okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-997715618671711930.post-51814733028235684792024-03-08T05:30:00.001+01:002024-03-08T05:30:00.145+01:00Wciąż potrafię się zachwycać. Hurra!<p><span style="font-size: medium;"> </span></p><p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Na
gzymsach i chodnikach trwają gołębie amory, ignorujące niemal
wszystko, co wokół. Dziewczęta objuczone (żeby nie powiedzieć,
że umeblowane) wielkimi słuchawkami coraz chętniej wybierają
płaszcze, zamiast kurtek i bejsbolową czapeczkę do kompletu.
Ciekawe, że pod płaszczem preferują minimalizm, a guziki są
wyłącznie nieużytkową ozdobą.</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Pomiędzy
drobną buzią, a szczuplutkimi łydkami coś się zadziało - w
miejscach strategicznych pojawiła się puchata moc. Bardzo przyjemna
w odbiorze. Malutka dziewczynka rozpoczynająca dopiero walkę o
wiedzę wsiadła tak zdyszana, jakby na zewnątrz skończyło się
właśnie powietrze. Pracowicie rozpakowywała się z plecaka,
białego baranka i różowej czapki, a jej adidasy były rozwiązłe
z premedytacją zapewne już od świtu. W końcu oddech uspokoił się
wystarczająco, żeby maluszek zaczął udawać głęboki sen.
Najwyraźniej dźwiganie wiedzy odciska piętno już na starcie.</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Koński
ogon w miniaturze, to kucyk? Z fryzurami stoję trochę na bakier –
być może kucyk występuje wyłącznie w parach i jako solista
(singiel) bywa prawnie ścigany. Za rumakowanie.</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</p>okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-997715618671711930.post-13859053553747641212024-03-07T05:30:00.002+01:002024-03-07T05:30:00.165+01:00Księga rekordów.<p></p><p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> Dziewczę
miało nogi tak długie, że aby ją „odwiedzić” musiałbym
wspiąć się wzrokiem na pięterko. Coś jak Romeo zerkający na
Julię nieodmiennie wyposażoną w balkon powyżej zasięgu ramion.</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>Autobus
doganiała pani solidna w każdym dostępnym wymiarze. I dogoniła.
Kiedy w poszukiwaniu miejsca siedzącego przemierzała wnętrze,
nawet nie była zasapana. Jedynie jej podrygujące po biegu piersi zaczepiały
co i rusz o wyposażenie autobusu, albo trącały pasażerów. Najwyraźniej
wnętrze zbudowane było dla osób cieleśnie skromniejszych.</span></span></span></span></p><br /><p></p>okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-997715618671711930.post-35364734701524948232024-03-06T05:40:00.000+01:002024-03-06T05:40:00.134+01:00Melancholia?<p><span style="font-size: medium;"> </span></p><p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Miasto
smutne, zgaszone, wciąż napiętnowane liszajami z dawno minionej
wojny. Szczerzą się zęby z wielkiej płyty – szczytowego
osiągnięcia peerelu. Nawet wierzby płaczą, bo nie ma im kto
sukienek porównać od dołu i stoją obszarpane jak niechciane
dzieci na skrajach dróg, tuż za krawężnikami. Rekultywowane
wysypiska śmieci kuszą wrony, kołujące nad nimi i pamiętające
wciąż, że to była jedna z większych stołówek w okolicy. W
lustrach polerowanego kamienia odbija się granatowo-szare niebo.</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Rosnąca
na skrzyżowaniu daglezja monitoruje poziom smogu i z obrzydzeniem
odchyla się w stronę Rzeki – burej, bo niosącej wiosenne śmieci
z gór. Jakaś parka zgodnie przebiega skrzyżowanie ignorując kolor
świateł i śledzi mnie wytrwale, więc przyspieszam nasłuchując,
czy wystarczy im kondycji i uporu. Wreszcie spokój. Narcyzy
kolonizują trawnik, na którym wcześniej rozpanoszyły się krokusy
i nawet psie szczyny im nie przeszkadzają w natarciu. Mijam kobietę
w czerni poszukującej w niej głębi, która zdoła ją wyszczuplić,
lecz nadal bez sukcesów, choć ledwie ją widać na asfaltowym
chodniku. Dumam nad istotą żywopłotu osłoniętego z jednej strony
ścianą z kamienia, a z drugiej słomianką. Żywopłot przycięty
jest tak równiutko do słomianki, że widać go jedynie z góry.
Albo zza muru.</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>-
Napalm, to defoliant do tępienia palm?</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> -
A w dwujęzycznych szkołach świeżo przyjętym uczniom rozdwaja się
języki? Jak wężom?</span></span></span></span></p>okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-997715618671711930.post-3441564113231888432024-03-05T05:30:00.002+01:002024-03-05T05:30:00.150+01:00Parę widowiskowych postaci.<p><span style="font-size: medium;"> </span></p><p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Okazałe
dziewczę wbiło dolne cztery siódme wysokości własnej w coś przeraźliwie
naciągliwego w kolorze świeżego mięsa. Być może manifestowało
zdrowe odżywianie tym, co od wieków było dla ludzkości naturalnym
pożywieniem, a może demonstrowało jak wygląda młodziutka
szyneczka/golonka po obdarciu ze skóry.</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>W
autobusie rosły murzyn usiłował wtopić się w skarlałe otoczenie, jednak
bezskutecznie. Czarne włosy ciemniejsze były od czarnej twarzy, ale
słuchawki okalające tę podwójną czerń były jeszcze czarniejsze.
Nie podejrzewałem nawet, że czerń można stopniować. Skupiłem
wzrok na łysolu zbudowanym zdecydowanie więcej niż dobrze. Łeb
miał stłuszczony i pomarszczony tak, jakby jego mózg wylał się
przez nozdrza i postanowił pospacerować z drugiej niż zwykle
strony czaszki. Jakieś myśli się tam kłębiły, jednak nie podjąłem się psychoanalizy z obawy o całość członków.</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45;"><span> </span>Kret
na Krecie przepadłby z kretesem. </span></span></span></span><span style="color: #2c2f45; font-family: Verdana, sans-serif; text-align: left;">A
w kretonie wyglądałby jak kretyn.</span></span></p>okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-997715618671711930.post-78481149873698616632024-03-03T12:36:00.002+01:002024-03-03T12:36:34.515+01:00Dla odmiany.<p><span style="font-size: medium;"> </span></p><p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>Dzień
zajrzał mi w oczy, oślepiając nisko wiszącym słońcem i skłonił
do spaceru. Czyli – jak zwykle, bez większych wodotrysków.
Ponieważ dzień jednak jest wolny, to zrezygnowałem z kapoty i
poszedłem mniej spiesznie (żeby nie powiedzieć powoli), nie tam,
gdzie zwykłem chodzić. Więc – do parku, sprawdzić, czy wiosna,
to zaledwie mrzonka, czy też coś drgnęło w delikatnej materii. I
drgnęło. Kowaliki buszują po lipach szukając robali, w trawie
pierwsze fiołki i zawilce dołączyły do stokrotek, przetacznik
kwitnie niebieskooko w świeżutkiej zieleni, na głogach, tarninach
i mirabelach pojawiają się listki, a forsycje jawnie pożółkły
nie oglądając się na nic. Kaczki zajmują się kaczymi sprawami, a
wysoko w gałęziach drzew coś rechocze niezbyt uprzejmie. Całe
stada „sapiechów” biegają w kółko, sapiąc i dysząc z
wysiłku, mamusie kołują wózeczkami szukając ciepła, słońca i
odrobiny spokoju. Kałuże wylegują się pośród błot wyciśniętych
w gruncie wielkimi kołami traktorów.</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> -
Żłobek, to mały żłób?</span></span></span></span></p>okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-997715618671711930.post-83074236393500558222024-03-02T05:30:00.001+01:002024-03-02T05:30:00.132+01:00Miraże.<p><span style="font-size: medium;"> </span></p><p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>Pani
w czerni z odsłoniętymi kostkami otoczyła się aureolą aromatu,
przez który ciężko będzie się przedrzeć tak insektom, jak i
amatorom niezobowiązującej gawędy. Musiało trafić na wyjątkowo
roztargnioną jednostkę, skoro potrafiła porzucić na przystanku
świeże bułki, paczkę kabanosów i ze dwa inne zawiniątka. Gdzieś
między dworcem, a galerią handlową dziewczęta trwonią
alternatywną urodę w tak wulgarnych pozach i słowach, że zerknąć
bez grymasu było naprawdę trudno.</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>Pierwsze
odkryte pępki penetrują świat zerkając filuternie wypychane
wtłaczanym bezwstydnie śmieciem z fast foodowej tuczarni. Jakiś
pan kupił sobie zbyt drogie autko, bo zabrakło mu na skarpety. Żuł
gumę trzymając jedną dłoń w kieszeni. Z drugiej kieszeni
nonszalancko zwisała mu smycz, jeśli smycze stać na nonszalancję.
Jeśli jednak na jej końcu był mały, nomen-omen kieszonkowy
piesek, to ręka zanurzona w kieszeni mogła dostarczać mu
pieszczot, czy podniet adekwatnie do nastroju nosiciela, jednak to
już wyłącznie moja fantastyczna nadinterpretacja.</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> Młody
gość ze skłonnością (niedopowiedzenie), biegł, że się tak
nieprecyzyjnie wyrażę, lecz ów bieg był bardziej ideą, niż
ideałem. Mimo wszystko to i owo, nie wyłączając biustu
podrygiwało rytmicznie, a gabaryt przesuwał się ruchem
rozpaczliwie jednostajnym. Z osiedlowego rozlewiska para łabędzi
przegnała stacjonujące tam kaczki, by bez skrępowania oddać się
miłosnym uniesieniom, a ja wypatrywałem w trzcinach podgardli pelikanów, a
ponad gładką tonią hipopotamich oczu.</span></span></span></span></p>okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-997715618671711930.post-49755842805857341822024-03-01T05:48:00.009+01:002024-03-01T05:48:57.945+01:00O ktosiach i ciele w detalu.<p></p><p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> Ktoś
dolał do ciemności mnóstwo mokrego dymu. Aż się latarnie zaczęły
dławić, a samochody wynurzały się z bezkresu, jakby trafiały tu
z innego świata. W takich warunkach łatwo przegapić stodołę,
albo i autobus.</span></span></span></span></p><p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><br /></span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>Pani
gromadząca urodę od dziesięcioleci, mimo chłodu i wilgoci
postanowiła pochwalić się częścią zbiorów i upublicznić
fragmenty ciała między króciutką spódniczką, a długimi
kozakami. Nie wiadomo, czy udało się oszołomić tego, w którego
celowała, by widokiem rzucić go na kolana. Może ciut za późno
zdobyła się na odwagę? Na przystankach panowie poprawiają
garderobę na wysokości pasa, a panie sięgają nieco wyżej. Od
razu widać gdzie kogo uwiera życie. Pod murem, za którym powinno
mieszkać miłosierdzie kruszeje martwy gołąb. W nagich koronach
drzew sikorki namawiają się na radosne figle. Na bulwarze kwitną
krokusy-albinosy. A na ławce wywrócone na lewą stronę dżinsy
kolejny dzień chłoną wilgoć. Czyżby ktoś rozebrał się, wszedł
do Rzeki umyć nogi i nie wrócił? Zabłądził, czy utonął?</span></span></span></span></p><br /><p></p>okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-997715618671711930.post-44895015061302964322024-02-29T05:30:00.003+01:002024-02-29T05:30:00.143+01:00Podglądając jak tylko się da.<p><span style="font-size: medium;"> </span></p><p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span face="Verdana, sans-serif"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>Ciemność
obszczekała mnie na wysokości kostek, a wyżej, to już kłębiła
się mgła. Gdzieś w tym wilgotnym tumanie siedziały kosy i śmiały
się ze mnie, że idę na ślepo. Kozacka diva, napompowana czym
tylko się dało w strategicznie usytuowanych lokalizacjach wyglądała
na karykaturę człowieka. Jestem konserwatystą, więc zapewne będę
okropnie subiektywny i negatywnie nastawiony do takich modeli
życiowych, ale wolałbym, żeby ta pani nie rozmnażała się na
chwałę świata. Kontrast bije po oczach, kiedy nieopodal usiadła
młodziutka pani o dziewczęcej urodzie tak dyskretnie podkreślonej
makijażem, czy biżuterią, jak tylko się da. W jeden dzień, w
jednym okamgnieniu zobaczyć takie zestawienie, trzeba przypłacić
tornadem umysłowym – wulgaryzmy zostały zmielone bez
uzewnętrzniania. Zapewne pokolenia X,Y,Z, czy JP II mają różne
kanony urody i ustawią mnie w jednym szeregu ze starymi prykami –
cóż. Będę z tego dumny, nawet bez spowiedzi na kozetce
psychoanalityka.</span></span></span></span></p><p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span face="Verdana, sans-serif"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><br /></span></span></span></span></p><p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span face="Verdana, sans-serif"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> A kiedy już podróżowałem piechotą, napotkałem
dziewczątko w dżinsowym błękicie, swobodnie rozwijające ciało
wzdłuż każdej dostępnej osi. Któż zgadnie, czy była
nieświadoma obcego wzroku, gdy dolewała coś do prywatnego wnętrza, co wzmacniało
„brykliwość” jej piersi dorosłych do proporcji reszty ciała.
A przecież mijając mnie uśmiechała się – bynajmniej nie do
mnie. Czarno odziana dziewczyna ozdobiona pękiem żółtych
tulipanów i młodzieńcem zajętym ważkimi dla świata sprawami
wrzeszczącymi nań z telefonu marzła najwyraźniej w świecie, a
jej dłonie kruszały na wietrze trzymając zimne i mokre łodygi
kwiecia.</span></span></span></span></p><p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span face="Verdana, sans-serif"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><br /></span></span></span></span></p><p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span face="Verdana, sans-serif"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>Ach! I pozwoliłem sobie podnieść ze dwie przepiękne gałęzie wyciętego z kościelnych murów winobluszczu, żeby je uratować dla własnego poczucia estetyki. Będę budował schronisko dla owadów.</span></span></span></span></p>okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-997715618671711930.post-18679938394502951522024-02-28T05:30:00.001+01:002024-02-28T05:30:00.136+01:00Kręcąc nosem.<p></p><p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> Noc
rozbierała się bezwstydnie chcąc przepoczwarzyć się w delikatny,
rumiany poranek, a ja tryskałem ogólną szczęśliwością, niczym
dzik beztrosko taplający się w borowinach. Absolutnie bezzasadnie.
Markowy od stóp do głów młodzieniec pachniał miejskim szaletem,
a konkretnie kostkami toaletowymi w dużym stężeniu i jakimś
lizolem, czy czego się obecnie używa, żeby wymordować naszych
mniejszych „braci” na tym padole. Nieco dalej (więc o węszeniu
mowy być nie mogło) siedziała pani o świeżo otynkowanej twarzy.
Przez kremowo białą nawierzchnię nie potrafiły się wydostać
żadne uczucia. Ani te minione, od których fizjonomia trwale pęka i
marszczy się, ani bieżące, małostkowe, które przelotnie osiadają
na twarzach, gdy tylko jej na to pozwolić. Gładkolica pani
siedziała grzecznie, jak laleczka usadowiona ręką dziewczynki i
czekająca na ciasteczko z piasku i kolorowych kamyczków. Potem
spotykam już wyłącznie młodziutkie miłości, w których główni
aktorzy zamienili się rolami i panie zbudowane wystarczająco
solidnie, żeby na ich udach posadowić coś bardziej monumentalnego,
niż kruche ciało pełne ciepła i łagodności.</span></span></span></span></p><br /><p></p>okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-997715618671711930.post-79187634872485747362024-02-27T05:30:00.001+01:002024-02-27T05:30:00.142+01:00Mnóstwo niczego.<p><span style="font-size: medium;"><span style="font-family: verdana;"> </span></span></p><p align="justify" class="western" style="font-weight: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: verdana; font-size: medium;"><span> </span>Księżyc
pyszni się w ciemnościach jak pępek nieba (skąd wziął się
pępek świata? Też nie wiem.). Pani, która idąc odciskała piętno
na rzeczywistości – dziś biegła, chcąc dogonić autobus. Od
tamtej pory nie oglądałem się za siebie, bo nie chcę widzieć
doganiającej nas fali pływowej, a tym bardziej skutków trzęsienia
ziemi. Na przystanku młodzieniec pociąga coś z termosu, a ja
zastanawiam się, czy w niedalekiej przyszłości na przystankach nie
będzie normą biesiadowanie z użyciem (stosowanie, to słowo tak
niemiłosiernie nadużywane, że aż boję się z niego korzystać)
turystycznych menażek, albo zgoła grillowanie na społecznym grillu
przed mozołem podróży do pracy, bądź szkoły.</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-weight: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><span style="font-family: verdana;"><br /></span></span>
</p>
<p align="justify" class="western" style="font-weight: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: verdana; font-size: medium;"><span> </span>Żółknące
forsycje puszczają oko do zmaltretowanych szarugą ludzi brnących
przez chłód poranka. Szczuplutka pani dyskretnie podjadała, gryząc
czubki własnych palców, więc kryzys ekonomiczny nie jest jedynie
iluzją. Wielki Głód nie sięgnął pod strzechy, ale wystarczy
parę ustaw i dyrektyw, aby „dla naszego dobra” żołądek
zapomniał uczucia sytości. Stareńki Rumcajs udaje mojego szwagra,
starszego o jakieś trzydzieści wiosen, jednak nie zdążyłem
sprawdzić, czy to nie ów szwagier podczas zabawy w podróże w
czasie i przestrzeni. Emerytowany dżokej dynamizował marsz
zamaszystymi ruchami rąk i całą sylwetką udowadniał, że nawykł
do szybszego niż obecne przemieszczania się. Wreszcie
chłop dysponujący pakietem tików, które moją rozczochraną
wyobraźnią upodabniały go do królika. Ale przecież nie był
królikiem. Mało tego – holował faceta na inwalidzkim wózku
całkiem odpowiedzialnie i z wyraźna wprawą.</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-weight: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><span style="font-family: verdana;"><br /></span></span>
</p><p align="justify" class="western" style="font-weight: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: medium;"><span style="font-family: verdana;"><span> </span>Dygresja (jeśli dygresja może zakwitnąć pośród chaosu):</span></span></p><p align="justify" class="western" style="font-weight: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;"><span style="font-size: medium;"><span style="font-family: verdana;"><br /></span></span>
</p>
<p align="justify" class="western" style="font-weight: normal; line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: verdana; font-size: medium;"><span> </span>Straszne
czasy nastały, skoro słowo lepszy, a nawet najlepszy wcale nie jest
stopniem (naj)wyższym od słowa dobry. Ba! Oba często nawet nie
dorastają mu do pięt.</span></p><br />okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.com9tag:blogger.com,1999:blog-997715618671711930.post-75233031306340932782024-02-25T15:34:00.007+01:002024-02-25T15:34:49.657+01:00Pielgrzymka.<p><span style="font-size: medium;"> </span></p><p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Piąta
nad ranem. Przedświt ani myśli o podciągnięciu spodni i
wypuszczeniu na spacer poranka. Drążę w ciemnościach tunel,
mający połączyć mnie z dworcem kolejowym. Wreszcie sukces.
Ciemność wypluwa mnie w misę dworcowej poczekalni, gdzie już
pływają rozmaite męty, matki kurczowo uczepione wrzeszczących
dzieci, żeńska drużyna A-klasowej siatkówki, trochę zagonionych,
zaniedbanych samotników płci dowolnej brodzących przez ryflowane
kafle w stronę schodów wspinających się na perony pod czujnym
okiem blaszanego zegara.</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>-
Pociąg pospieszny relacji – metalowy głos przecina obłęd
pośpiechu i nerwowości, zapowiadając koniec świata dla tych,
którym właśnie podstawiono pociąg nie tu, gdzie się spodziewali.
Ktoś mnie potrąca, inny wylewa na podłogę trochę kawy z
papierowego kubka, płacze przedwcześnie narodzone dziecko zatrute
cuchnącym odorem stygnącego co dzień od lat oleju z baru
oblepionego reklamami i bylejakością. Tonę w powodzi spraw dla
mnie nieistotnych, słów obcych, nie do mnie kierowanych w gorączce
podróżnej i starych wersjach nowych podróży. Brrr… W popłochu
staję pod ścianą i pozwalam potokowi wszechobecnego brudu, perfum,
bezczelności udawanej i prawdziwej przepłynąć tuż obok. Nie
łowię, obce mi pragnienie schwytania na dowolną przynętę
drobiazgu z tłumu zmierzającego wprost w trzewia głodnych
lewiatanów. Sprzątaczka o biodrach, na których warto byłoby
wyznaczyć strefy klimatyczne i czasowe usiłuje spojrzeniem strącić
mnie z mojego cypla spokoju, żeby wymieść mi spod nóg jakieś
niewidoczne papierki, na tablicy ogłoszeń ścigają się kolejne
pociągi w rozbieżnych relacjach, w kilkuminutowych odstępach
pochłaniające wysoce kaloryczne tabuny ludzkiego mięsa. Tablica
kusi wszystkim, czego dusza mogłaby zapragnąć. Jelenia Góra i
Poznań, Lublin i Gdańsk. Warszawa…</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Otrząsam
się z pokus i wsiadam. Pociąg imituje cygaro rozpalone wewnątrz na
całej długości. Wzdłuż peronu wieją wiatry zuchwałe jak wataha
głodnych wilków. Wnętrze wydaje się być przytulną stanicą,
zaczyna się „dzieńdobrowanie”, „pan pozwoli”, „pani
wybaczy” – normalka dla kogoś, kto wiecznie w podróży. Ktoś
upija się pospiesznie, zanim zrobi się tłok. Ktoś inny pasie się
bezwstydnie – najwyraźniej cierpiąc na „chorobę lokomocyjną”.
Mam podobnie. Wystarczy, że mojemu ciału pojazd nada prędkość
początkową, a staję się głodny i po prostu muszę cokolwiek
pożreć. Choćby muchę usiłującą pozostać na stacji startowej.
Podświadomie ocieram usta. Pozwalam, wspieram i uciekam wzrokiem bez
ochoty na beznadziejną pogawędkę o niczym. Szarpnięcie strąca
stagnację w niebyt. Przez szyby usiłuje wedrzeć się ciemność
wijąca się, waląca w szkło kołtunami nienawiści, bo pociąg
rozpruwa reflektorami paskudne podbrzusze mroku, z którego na
okamgnienie wylewają się flaki fragmentów cudzych codzienności.</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Szaro.
Szaro i niebiesko. Wnętrze opanowane przez dwie wspierające się
barwy mijające się na niemal każdej nieciągłości między
oparciem foteli, a obramieniem okien. Wielkopierśna pani w
pomarańczowym sweterku już na początku podróży usiłuje pobudzić
życie w męskiej części podróżnych, więc przechadza się wzdłuż
wagonu, pozwalając grawitacji potrząsać jej ciałem, podpierając
uśmiechem domniemanie, że podoba się jej tak wszechobecna
pieszczota. Połknięta ślina po jej przejściu wystarczyłaby, aby
napełnić suchy zbiornik retencyjny, a myśli, jak ćmy skwierczą
przypalone górnym światłem. Słabowzroczni usiłują spać w
okularach, jakby chcieli w ten sposób wyostrzyć sny, nadać im
ostrość rysów i nie pozwolić plamom barw rozlać się i zbełtać
w chaos niezrozumienia.</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Większość
pasażerów chyba nie żyje. Są potwornie bladzi, mają zamknięte
oczy, niektórym wystaje bielejący język spomiędzy przeźroczystych
warg. Inni dogorywają, jęcząc widzenia czyśćcowe tylko im podane
na tacy przez trącone lekko sumienie. Pasażerowie równoważą
ciepło wydostające się z instalacji pociągu i tylko patrzeć, jak
zamarznie mi oddech. Naprzeciw mnie… zasuszona staruszka ze
zwiędniętymi piersiami przez cień sweterka przygląda mi się
pomarszczonymi brodawkami. Drugą parą oczu, stalowobłękitną, jak
ostrze miecza z damasceńskiej stali usiłuje zamrozić wnętrze
mojej głowy wolą starszą od węgla. Odnoszę wrażenie, że
wertuje moje wspomnienia i szuka słabości, których mi nie brakuje.
Czyli musiała znaleźć. Wie doskonale, jakim żałosnym sukinsynem
jestem, a mimo to gapi się na mnie. Tylko patrzeć, jak wyjmie
srebrną łyżeczkę, przez oczodół, albo nos wydłubie mi maleńką
porcję mózgu i zje ją lekko tylko skrapiając sokiem z cytryny,
albo prusząc solą. Takie starsze panie w podróży zawsze mają
sól, a co bardziej zapobiegliwe i cytrynę.</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Nie
pozwalam. Sobie nie pozwalam zamknąć oczu i oddać się w jej
władanie. Miast tego rozglądam się, rozpaczliwie szukając
ratunku. Obok staruszki siedzi dziewczyna - fałszywa blondynka.
Medytuje, a jej ozdobione metaliczną biżuterią zęby kryją
zapewne ubytki z czasów, gdy grasowała głodując i kąsała bez
wprawy. Cyborg, albo wampir. Może usiłuje zapamiętać datę
przeglądu technicznego, może tapla się w marzeniach o ciepłej
krwi kogoś ze współpasażerów. Paru solidnie obudowanych ciałem
panów, którzy powinni dysponować rumianą cerą także jest
trupiobladych. A wszyscy ubrani na czarno i szaro. Nieliczni odmieńcy
(jak wielkopierśna pomarańczka) stanowią malutkie oazy koloru na
tym bezdusznym tle. Zapominam o staruszce, a kiedy zerkam na jej
pomarszczone oblicze odnoszę wrażenie, że przekierowała swój
głód gdzie indziej.</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Rozglądam
się bezskutecznie. Nie wiem, kogo zaatakowała wespół z medytującą
metalicznie młodą wampirzycą. Dopiero nagły ruch, walka, wyjaśnia
mi wszystko. W sąsiednim wagonie, którego fragment widzę poprzez
szklane drzwi siedzi kobieta w zielonym swetrze i takiej kurtce.
Pikowanej, co sprawia wrażenie, jakby zasnęła na materacu, a prąd
porwał ją daleko od brzegu. Na głowę ma naciągniętą wełnianą
czapkę w głębokiej zieleni, zakrywającą jej oczy aż po dziurki
nosa. Skóra tej pani rozgrzała się, zmierzając barwą w stronę
buraczka ćwikłowego. Jej zaciśnięte usta bezgłośnie żebrzą o
pomoc. A może klnie tylko opierając się zmasowanemu atakowi
podstępnych? Nie potrafię zgadnąć, czy ma szansę, czy wytrzyma
napór pozornie śpiących. Jej głowa szuka ucieczki, jak schwytana
w pajęczynę mucha. Dłonie, jak młode zaskrońce biegają wzdłuż
ciała. Szukają żeru. Wypatrują wroga, by go zdławić. Biedna.
Współczuję jej już jawnie i gniew mnie zwielokratnia. Nie mogę
tak siedzieć i nic nie robić.</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>-
Wstanę i ją obudzę – pomyślałem zuchwale – Starucha
odpuściła mi, kiedy nie zamknąłem oczu poganiany jej złowieszczą
mantrą. Pójdę do niej i położę jej rękę na ramieniu, choćbym
miał się o to ramię poparzyć.</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Jak
każdy tchórz, czułem już ból poparzonych dłoni, ale poderwałem
się z fotela, zmierzając w stronę zielonej dziewczyny. To przecież
kilka kroków zaledwie. Wampirzyca z metalowym uśmiechem podstawia
mi nogę, wciąż udając głęboki sen. Tracę równowagę i twarzą
spływam po szkle drzwi, które czyste już nie będą przynajmniej
do końca podróży. Jakiś rumiany kark patrzy na mnie pogardliwie,
inny gapi się bez pogardy - pobierał chyba nauki Buddy (choć
poprzestał zapewne na wyhodowaniu solidnego brzuszyska, hodowlę
rozumu pomijając, jako zbyt skomplikowaną), więc pozwala mi się
rozmazać na szybie i doświadczyć do końca. Trzepocząc rękami
jak ranny ptak, trafiam na guzik otwierający drzwi i wpadam wprost
pod nogi zielonej pani. Przypadkiem opieram się dłonią o jej
kolano – jeśli parzy, to ręka jest doskonałym przewodnikiem, bo
ciepło czuję jedynie na twarzy. Czarni także wykryli ruch. Syczą
wściekli. Marszczą zrośnięte brwi. Najwyraźniej we śnie łatwiej
im przejąć kontrolę nad kolorowymi, a moja niezgrabność chyba
popsuła im szyki.</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>-
Rzucą się na mnie, kiedy ostrzegę zielone dziewczę?</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Dziewczyna
z trudem łapie powietrze, jakby wynurzyła się po wycieczce na
bardzo głębokie dno i otwiera oczy. Spazm. Potem drugi. Wreszcie
cała seria oddechów przywracających równowagę. Zdążyłem! Jest
uratowana. Czarni sapią także, ale o wdzięczności mowy być nie
może. Zielona ciągle nie orientuje się o co chodzi, a ja gramolę
się z kolan, dumny z siebie.</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>-
Przepraszam – znienacka słyszę nad uchem – To moje miejsce.</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Szczęśliwie
odwracam głowę powoli, dzięki czemu nie ląduję nosem w
pomarańczowym biuście. Nie mam pojęcia, co się mówi w takiej
chwili, szczególnie, że opuszcza mnie świadomość i staję się
bezradnym osiołkiem medytującym pomiędzy zielonymi kolanami i
dorodnymi mandarynkami. Ratuje mnie beznamiętny głos kierownika
pociągu.</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>-
Zbliżamy się do stacji Częstochowa Stradom, pasażerów
wysiadających…</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> -
Wysiadać? Na kolanach? Ostatecznie, to Częstochowa, więc chyba są
przyzwyczajeni do widoku pątników.</span></i></span></span></span></p>okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.com13tag:blogger.com,1999:blog-997715618671711930.post-37842356603397091742024-02-22T05:30:00.001+01:002024-02-22T05:30:00.246+01:00Ciepło-zimno.<p><span style="font-size: medium;"> </span></p><p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Koparki
gryzły ciemność i tłuste jej kęsy pakowały na wywrotki. Dwie,
rozszczebiotane niewiasty nosiły znamiona doświadczonej kobiecości,
lekko okrytej pikowanymi kurtkami, które nieodmiennie kojarzą mi
się z maskotką Michellina. Jakaś starsza pani usiłowała wyczytać
co z moich kolan, jednak nie potrafię określić co, ani (tym
bardziej) czy się udało. Mijam kilka osób w krótkich spodenkach
palących papierosy, kontrastujących z innymi, w kożuszkach. Ponad
najwyższą mieszkalną kondygnacją kamienicy ktoś napisał
spray’em DNO – albo miał kłopot z grawitacją, albo z
błędnikiem.</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> Wyśmiewany
przez mewy różany żywopłot okrył się młodziutką zielenią.
Drzewa zduszone uściskiem bluszczy wyglądały jak ciemnozielone
dżiny. Dziewczyna w tęczowych rajtkach tłumaczyła komuś przez
telefon, że powinien pisać tak, jak widzi, co wziąłem do siebie
natychmiast. Chłopię dorodne, jakby rzadko opuszczało siłownię
biegło sobie w szortach bez koszulki, poprzedzane dwójką
ciemnobrunatnych wyżłów. Tulipany wybijają ponad wysypane korą
klomby i rozglądają się, czy żyć im przyjdzie na śmietnisku,
czy ktoś posprząta ów bałagan.</span></span></span></span></p>okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-997715618671711930.post-76820580746887126032024-02-21T05:36:00.004+01:002024-02-21T05:36:30.670+01:00Cyklon wewnątrzczaszkowy.<p></p><p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> Mrok.
W takim mroku mogło ukrywać się wszystko. Na przykład – wilgoć.
Dawało się ją zwęszyć, poczuć, ale na pewno nie zobaczyć.
Mogłem usiłować przewidzieć, czy chce mi zrobić krzywdę, czy
wręcz przeciwnie, ale to byłyby akademickie rozważania. Kosy miały
to w nosie i pogwizdywały ze swoich kryjówek.</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>Czarnowłosa
pani zdjęła czarną czapeczkę. Blada cera harmonizowała z jej
karnacją (naturalną, bądź nie). Idąc tym tropem, powinna mieć
sine nogi, gdyż nosiła nieco spłowiałe dżinsy. Młody gość o
popsutych oczach słuchał kazań swojego boga przez słuchawki Ręce
miał splecione do modlitwy, lecz palce ruchliwe, jak żmijowisko w
rui. Nad kościelną wieżą kłębią się wrony, jak tornado złych
duchów. Może to z powodu bluszczu wyciętego bezwzględną ręką
budowlańców remontujących elewację.</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>Na
krawędziach świadomości tworzę spontanicznie powieść o młodej
dziewczynie, której zdarza się wszystko, co nie powinno – w jej
towarzystwie wykolejają się tramwaje, w autobusach objawiają się
nożownicy, albo rodzące przedwcześnie kobiety, złodzieje
grawitują ku niej jak naturalne satelity. Zainteresowane jej
specyficznymi talentami służby specjalne chcą ją wykorzystać
jako piątą kolumnę w szeregach wroga, więc zaczynają z nią
rozmowę (audytor utyka w windzie, drugi łamie nogę na skórce
banana rzuconej na schody, trzeciego pogryzł pies, który nigdy
nikogo nawet nie obszczekał). W jednostce wojskowej, gdzie
przechodzi szkolenie zaczynają się mnożyć samobójstwa i
dezercje. Na jej nominację incognito miał się pojawić szef
jednostki, żeby naocznie zbadać ów fenomen, jednak w jego samochód
wjeżdża pijana zgraja nastolatków wracających z kradzieży w
ościennym państwie i traci wzrok, zyskując w zamian lewostronny
paraliż ciała. Dziewczę wysłane zostaje rozkazem pisemnym na
wschód, jednak sekretarka popełnia drobną literówkę w tekście i
tajna broń jedzie na zachód. Sekretarkę porywa schizofrenik i
zanim zostanie odbita przez zawodowców dziewczyna jest już na
miejscu, a jej talenty znajdują odzwierciedlenie w prasie
codziennej. Następuje detaliczny koniec świata rozłożony na wiele
bardzo uciążliwych i drobnych rat. Świat uratować może jedynie
ktoś, kto przeciwstawi się chaosowi adekwatną miarą
szczęśliwości. Na świat musi przyjść drugi Mesjasz.
Poszukiwania kolejnego wcielenia zakulisowo nabierają rozpędu. Czy
Mesjasz zechce marnować zdolności by opanować Pandorę?</span></span></span></span></p><br /><p></p>okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-997715618671711930.post-78363522722285109492024-02-20T05:30:00.001+01:002024-02-20T05:30:00.377+01:00Niepospolite widzenia.<p><span style="font-size: medium;"> </span></p><p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Pani
o złotych kolankach nie wyglądała na szczęśliwą. Przytulona
mocno do torebki, jakby dotyk Midasa zapłodnił jej zawartość
wartością rozglądała się wokół zwiększając zachmurzenie
ogólne. Młody, konkretnie zmutowany mężczyzna obejmował
prywatnego „glonojada” i powłóczył po autobusie wzrokiem
posiadacza. Tylko czekałem, aż zmusi dziewczątko, by uklękło
przed swym panem, albo rozkaże wyskoczyć przez zamknięte okno.
Nawierzchnie w okolicach dworca i jednego z większych miejskich
placów są tak rozbrykane, jakby ktoś usiłował zmiksować
pasażerów w jeden, wieloskładnikowy koktajl.</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> Chodnikowa
wilgoć prowokuje wrony do degustacji. Spotykam szaloną kobietę z
ochrypłym śmiechem opowiadającą nielicznym przechodniom o wózku
pełnym kwiatów dla niewłaściwej niewiasty. Chwilę później
mijam siedzącą na ławeczce parkę znietrzeźwiałych dżentelmenów,
dla których weekend jeszcze się nie skończył i najwyraźniej
doskonale im było razem w alternatywnej, niemal stojącej
czasoprzestrzeni.</span></span></span></span></p>okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-997715618671711930.post-39277797603450126182024-02-18T19:30:00.001+01:002024-02-18T19:30:16.749+01:00Transfer.<p><i><span style="font-size: medium;"> </span></i></p><p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><i><span> </span>Dostałem
imienne zaproszenie do raju, na papierze czerpanym, doskonałej
jakości. Aż parzył w ręce. Sugerował upalne lato, gorący odlot
i pikantne chwile. W raju nic złego stać mi się nie może, więc i
szaleństwa można uprawiać bez zabezpieczenia. Lepszej imprezy nie
da się już wymyślić.</i></span></span></span></span></p><p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;"><span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><i><br /></i></span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><i><span> </span>W
te pędy pognałem do sklepu – stringi w jakimś modnym odcieniu,
wstępna opalenizna z solarium (żeby się nie wyróżniać) nowa
walizka trochę ciuchów, kilka prezerwatyw na wszelki wypadek i krem
z filtrem UV. A kiedy już wszystkie graty zwaliłem w przedpokoju,
pomyślałem, że jestem kretynem. Po co mi bagaż? Prezerwatywy i
krem? Kompletny brak logiki. Zostawiłem, wbiłem ręce w kieszenie
bermudów i pognałem na miejsce zbiórki. Jakiś gość w żałobie
weryfikował zaproszenia. Spory tłumek się zebrał, ale formalności
indywiduum załatwiało niemal na bieżąco. Wystarczyło okazać
zaproszenie, by po weryfikacji fizjonomii dostać się do środka.
Wewnątrz, prócz kolorowo odzianych imprezowiczów szwendało się
mnóstwo obsługi w monotonnej czerni, serwującej drinki,
wskazującej drogę do łazienki, czy uspokajających co bardziej
krewkich gości. W końcu wszyscy znaleźli się w jednej wielkiej
sali, a osobnik weryfikujący przybyłych wstąpił na ambonę i
chrząknął metalicznie, aż wstały mi włoski na łydkach i nie
tylko.</i></span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<i><span style="font-size: medium;"><br />
</span></i></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><i> -
Szanowni! - zagaił nie dzieląc nas na płciowe podgrupy –
Otrzymaliście zaproszenia na rajskie wakacje, które właśnie się
zaczynają. Na miejscu przyjmie was majordomus z olbrzymim
doświadczeniem, ale zanim się z nim spotkacie, musimy załatwić
ostatnią, cokolwiek uciążliwą formalność. Zapewne dla
większości z przybyłych nie będzie zaskoczeniem, że wkroczyć do
raju można tylko przekraczając granicę życia. Personel jest do
waszej dyspozycji i ułatwi pokonanie owej granicy. Proszę nie zapominać
o zaproszeniach – posiadają kod QR ułatwiający nam transport
dusz i ich alokację końcową.</i></span></span></span></span></p>okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-997715618671711930.post-10572352232568528142024-02-18T09:15:00.001+01:002024-02-18T09:15:12.000+01:00Kameralna bibka.<p><span style="font-size: medium;"> </span></p><p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>Gdzieś
hen, na krańcu świata, w miejscu, w które nawet internet zagląda
rzadko i niechętnie przysiadłem na tyłku, jak prostak. Gniotło w
dupę, bo kamień nie należał do miękkich, na dodatek przejmującym
chłodem mnie uraczył, co w cieple słonecznych promieni zdawało
się być ekstrawagancją. Przymknąłem oczy, kiedy ktoś mnie
trącił, wcale delikatnie – laską po kulasach.</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>-
Te! - rubasznie i niezłośliwie zagaił obcy, starszy od węgla gość
– Spodobał się mój kamyczek? Ja na nim studzę hemoroidy, a ty?</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>-
Tak se przysiadłem – odpowiedziałem niezbyt elokwentnie – nogi
nieść przestały i musiałem kapkę odsapnąć.</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>-
Nooo… - gość najwyraźniej także nie był erudytą – to może
teraz ja przysiądę na chwilkę? Chętnie odsapnę więcej niż
kapkę.</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>Wzruszyłem
ramionami i odsunąłem się odrobinę. Kamienia i tak nagrzać nie
sposób, więc ustąpiłem bez żalu miejsca. Niech siądzie
staruszek. W towarzystwie jakoś raźniej, nawet, kiedy
nieszczególnie gadatliwe. Słońce zaczęło mnie rozbierać i
rozleniwiać, kamień trwał niewzruszenie.</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>-
Sam go tu przytargałem – pochwalił się obcy znienacka – Dawno
temu, już mchem obrósł, ale tak. Babcia miała do mnie zajrzeć,
żeby pierogów nalepić, a sił miała mało, tom jej w pół drogi
kamień uszykował, żeby przysiadła, jak i ty przysiadłeś. Dobra
rzecz taki kamień, co?</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>-
Uhu! - mruknąłem, żeby zachęcić do dalszych zwierzeń.</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>-
Zbeształa mnie za głupotę, bo mogłem jej naszykować ławeczkę z
miękkiego drewna, a nie taki kamulec ustawić. I małą wiatę, żeby
przed deszczem, czy słońcem ochronić. Babunia, kiedy jej pozwolić,
rozpędza się w roszczeniach, aż miło. Tylko jej gadać pozwolić,
to raz dwa Kraków każe mi stawiać, albo Rzym.</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>-
Niedaleko padłoś od jabłoni moje czerstwe jabłuszko – pomyślałem z przekąsem, a obcy
kontynuował wywody.</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>-
Wiesz? Mam dzisiaj urodziny, więc pewnie przyjdzie do mnie z
kawałkiem zakalca, albo słoikiem bigosu, to pomyślałem, że jej
ten kamień trochę oczyszczę, z szacunku dla wieku starowinki.</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>-
Powinszować – ukłoniłem się lekko – Jak chcecie, to wam
pomogę z tym czyszczeniem.</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>-
Nie fatygujcie się. Wystarczy jeno kawalątek oczyścić, bo nie
wiem, czy się jej spodoba. A nuż mech i ta drobnica, co po nim
biega ważniejsze się okażą od gładkiego kamienia? Zostaniecie na
obiad? Babcię masz? Jeśli tak, to wiesz, że z jedzeniem nie
żartuje i o detalu mowy nie ma. Jak dla drwala naniesie, a potem mi
wątroba szwankuje. Dobre to wszystko, ale syte tak, że aż gniecie
ów dostatek.</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>-
A czemu nie – powiedziałem – Nie spodziewałem się na krańcu
świata urodzinowej imprezy i domowego jadła, więc tym chętniej
skorzystam. Ale tak z pustymi rękami na urodzinową imprezę się
wpraszać, to głupio. Pozwólcie, że choć ten kamień oczyszczę.</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>-
Niech będzie – niechętnie, ale się zgodził – to może wy tu
popracujcie nad czystością kamienia, a ja wyjdę babci naprzeciw.
Siaty na pewno ma ciężkie.</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>Nim
kiwnąłem głową na zgodę już był w drodze, jeśli drogą można
nazwać bezkres przestrzeni. Pogwizdywał sobie coś pod nosem, ale
niezbyt udanie, a może szlagier starszy ode mnie, bo całkiem pojęci
anie miałem, co świszcze. Jeszcze dobrze się nie skrył w oddali,
a już mnie znów kto w łydkę laską trącił.</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>-
A wy tu synku, co robicie? – ciekawość wylewała się spod
kapelusika ozdobionego kąkolami i stokrotkami – Mojego wnusia
kamień zajęliście? On go tu dla mnie osadził nieborak, jakby
chciał, żebym wilka złapała. Nie mówcie mu, ale ja tyłka na
takim zimnie nie posadzę. Mógł się lepiej postarać, ale ta
młodzież, to taka bezmyślna. Nie chcę, żeby mu przykro było,
ale, jak mam tu siąść, to pampersa zakładam, żeby mi psitka nie
przymarzła do głazu. Ech to moje Bożunio!</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"><span> </span>-
Bożunio? Boguś? Bogdan znaczy? – zapytałem, chcąc dokopać się
do konkretu.</span></i></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span style="font-family: Verdana, sans-serif;"><span><i><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> -
Bóg, mój młodzieńcze – odparła starsza pani, zniesmaczona moją
ignorancją – myślałam, że to już wiesz. Sam teraz widzisz,
jaki on pochopny i w gorącej wodzie kąpany. Nawet się nie
przedstawił. A wiesz, że ma dziś urodziny? Może wstąpisz, bo on
taki samotny i rzadko goście zaglądają, to i zdziczał mi na tym
pustkowiu.</span></i></span></span></span></p>okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-997715618671711930.post-66669694830333800392024-02-16T16:59:00.001+01:002024-02-17T12:30:48.049+01:00Niemal prasówka. Ratunku. <p></p><p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span face="Verdana, sans-serif"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> Tępy
jestem niemożebnie i wciąż nie potrafię pojąć. A nikt nawet nie
spróbował mi wyjaśnić o co chodzi, choć wiadomości codziennie wskazują na
anomalie.</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span face="Verdana, sans-serif"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Po
pierwsze – Za naszą wschodnią granicą dzieje się coś złego.
Widać to bezsprzecznie, choćby po tym, że grube miliony tambylców
uciekły do tutaj i korzystają (a raczej wykorzystują) naszą
gościnność bez skrępowania, z pogardą patrząc na gospodarzy.</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span face="Verdana, sans-serif"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Po
drugie – W mediach wciąż słychać nawoływania o pomoc i
wsparcie, żeby w końcu rozprawili się z bestią. Trzeba im
pieniędzy, broni i ludzi. Mnóstwo ludzi, żeby wrzucić młode
ciała w maszynkę do mielenia mięsa i przerobić na naturalny nawóz
dla i tak żyznej gleby. Ale zużyli już całe zapasy sprzętu z
wszystkich wojskowych magazynów NATO, a nawet trochę nowych
wynalazków. Zabrakło? Czyli cała Europa była wystawiona na ciosy
i tylko łaska Wielkiego Niedźwiedzia sprawiła, że nas nie
spacyfikował dotychczas?</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span face="Verdana, sans-serif"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Po
trzecie – Ta żyzna gleba wciąż rodzi, choć trzeci rok nikt jej
chyba nie uprawia – skoro brakuje ludzi do walki, to kto miałby
zajmować się polami? Kto opiekuje się zwierzętami gospodarskimi?</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span face="Verdana, sans-serif"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> Po
czwarte – Rozumiem, że ziemia rodzi spontanicznie i dzieli się z
ludźmi bogactwem, ale raczej to nie są zapasy przedwojenne. Czyli
świeże, więc skoro Europę zalały jajka, drób, maliny, imbir,
pszenica, rzepak, kukurydza, koncentrat pomidorowy, cukier i Bóg wie co jeszcze, to gdzie toto
rosło? Na polach minowych? W okopach? I kto to do Europy przywiózł?
Całej Europy, bo protestują rolnicy chyba w każdym europejskim
kraju.</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span face="Verdana, sans-serif"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Po
piąte – Czy nie warto posłuchać kontrargumentów, zamiast się
odcinać od drugiej wersji zdarzeń? Dlaczego kneblować usta
komukolwiek? Niech mówią jak najwięcej. I wtedy
dopiero chwytać uchem fakty i obnażać fałsz. Jednym i drugim.</span></span></span></span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-size: medium;"><br />
</span></p>
<p align="justify" class="western" style="font-style: normal; font-variant: normal; font-weight: normal; letter-spacing: normal; line-height: 150%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="border: none; display: inline-block; padding: 0cm;"><span face="Verdana, sans-serif"><span><span style="color: #2c2f45; font-size: medium;"> <span> </span>Niech
będę ruską onucą, czy czym tam kto zechce, ale naprawdę
informacje, które docierają przez oficjalne media przerosły moją
wyobraźnię, zawierając tak wiele sprzeczności, że już mi się
odechciało czytać/słuchać/oglądać. To jak jest naprawdę?</span></span></span></span></p><br /><p></p>okohttp://www.blogger.com/profile/07192744773742452255noreply@blogger.com10