Wszystko ucichło. Nawet korony drzew przestały zarażać radością niecierpliwą ptasiej drobnicy. Wiatr wyniósł się hen, albo wstrzymał oddech na wystarczająco długo, by można było o nim zapomnieć. Na chwilę. Pusty plac zabaw, trawniki nie niepokojone psią potrzebą, nawet w okna nikt nie zaglądał. Zupełnie, jakby dopiero miał się pojawić początek wszystkiego.
Zmysły zdezorientowane brakiem bodźców poczuły się niepotrzebne, oszukane, rozleniwione. Czas stracił istotność, a widnokrąg skurczony do skrawka okręgu zamkniętego ramą okiennicy zdawał się być żałosny. W tych sielankowych, rozkwietniałych cieplicach nawet marginalny ruch stać się mógł rewolucją, na jaką czekało życie, by najpierw bezwolnie taplać się w bezkresie oceanu, a potem umknąć na nadbrzeżny kamień i wyschnąć. Zapytać, co kryje się tam, za horyzontem. I pójść za pragnieniem nieznanego obrazu.
Słowa pływały we mnie jak rozpuszczający się we wrzątku cukier. Smużyły, zaczepiały, zarażały słodyczą, a ja pozwalałem im swobodnie przemieszczać się we mnie. I wtedy, nisko nad osiedlem pojawił się samolot. Ciężki, hałaśliwy, natrętny. Leciał ciężko, jakby miał brzuch rozdęty do granic ładowności. Dziewczynka w różowej sukience, na wszelki wypadek nie wypuszczając z rączek rodziców zerkała w niebo, lecz nie patrzyłem, czy w tych oczach rośnie nadzieja, czy strach.
Aby przełamać nieświadomy dryf z prędkością obrotową Ziemi, który niewiele różnił się od bezruchu, dla zabawy obracałem w zamkniętych ustach słowa jak niekończącą się pętlę perpetuum mobile:
Z górki zeszła kurka,
z kurki zlazła skórka,
skórkę wzięła córka
i poszła na górkę.
Córka już na górce
OdpowiedzUsuńprzygląda się skórce -
coś marna ta skórka,
oddała ją kurce.
jotka
znakomicie - nadajesz się! biorę, jak swą!
Usuń"to kumotrzy, czy kumy trzy?"...
OdpowiedzUsuńtaki głupawy genderowy żart...
p.jzns :)
niech będzie - czemu nie. każdy się zmieści na biesiadzie u satyra.
Usuń"...jak rozpuszczający się we wrzątku cukier."Wlazł z rańca stary kalifaktor po sąsiedzką pomoc. Rozdał dzieciarni po pańskiej skórce i dostał od rodziców czego chciał."Wszystko ucichło". Westchnienia, cmoktania i szczęście w oczach..., słodkiego miłego... . Skrawki pergaminu poprzylepiały się do ubranek..."czas stracił istotność...". Padał deszcz.
OdpowiedzUsuńDrin
trzeba doceniać drobiazgi. to w końcu z nich zazwyczaj składa się życie.
UsuńBardzo sprawnie posługujesz się metaforami.
OdpowiedzUsuńćwiczę, podglądam mistrzów i bawię się.
Usuń