Nocny deszcz zbezcześcił podwórkowe kurze, wypłukał je z ukrytych znaczeń i jawnych brudów. Wyżłobił ścieżki w chodnikach, wzdłuż których woda uświniona żywotem ludzkim spływała ku rynsztokom. Poranek rodził się w bólach, nieco pod górę. Skłębiony od wciąż niezaspokojonych chmur, wietrzny, lepki jak wczorajsze popołudnie, kiedy nawet prysznic nie pomagał. W tym dziennym półmroku psy uczyły się nowych ścieżek, bo stare aromaty deszcz z wiatrem do spółki wymieszali tak dokładnie, że nie rozplątałby ich żaden Kopciuszek, nawet wspierany przez plankton świata fauny. Musiały wyznaczyć nowe punkty orientacyjne, by później wiedzieć, gdzie skręcać, a gdzie czekać na odzew sąsiadki. Pustułka najwyraźniej bawiła się świetnie, korzystając z wiatru nie mogącego się zdecydować, czy warto czołowo trafić w ścianę budynku, czy raczej zapleść wiązom kok, względnie dwa. Gołębie dreptały pokornie piorunochron, który szczęśliwie milczał i nie wyprowadzał na spacer błyskawic. Słońce wyjrzało na chwilę, gotowe natychmiast zawrócić, gdyby osiedlowe okna nadal płakały, a jednak nie. Przedświąteczne mycie pozwoliło im zachować nienaganną przejrzystość, więc słońce niechętnie, ale zostało. Troszkę mniejsze, skurczone z zimna i zapracowane wielce, usiłując rozegnać chmurzyska. Dopiero wsparcie dziewczynek w różowych sukienkach rozśpiewujących huśtawkę, czy piaskownicę poradziło sobie na tyle, by mamusie mogły się skupić na wymianie ploteczek sieciowych między jedną babką, a drugą. Sroka usiłowała nurkować w gęstwinę korony klonu, gdzie trwożliwie ukryte były wróble gniazda i chyba miała duży problem, bo maluchy wybrały na matecznik wyjątkowy gąszcz. Nieliczne flagi machały ostrożnie do rzadkich przechodniów, balkonowe kwiaty pysznią się świeżymi barwami. Sielanka, jeśli sielanką być może bezludność. Nawet samochody leniuchują na miejscach parkingowych, gdzie w fugach pomiędzy puzzlami usiłują ukorzenić się trawy, albo mrówki próbują założyć gniazdo.
Jak ja się cieszę, że znowu mogę czytać... Mdło mi nieco jeszcze, ale się przełamuję. Z ulgą witam Twoje podwórka, pustułki, wiatr i chmurzyska.
OdpowiedzUsuńwszystko po staremu nic Cię nie ominęło.
UsuńOtóż to, niezbyt wiele tych flag, choć w jednej miejscowości, nie pamiętam nazwy jechaliśmy przez szpaler biało-czerwonych...
OdpowiedzUsuńjotka
super. w moim Mieście łatwiej zobaczyć kozacką, czy unijną, niż naszą
UsuńPięknie rozszczepione światło dnia – jakby każda wilgoć, każdy ruch powietrza miał znaczenie większe niż codzienność. A mimo to – tyle bezbronności, jakby wszystko dało się rozgnieść jednym krokiem.
OdpowiedzUsuństrasznie kruche to życie. aż dziw, że w ogóle przetrwało.
Usuń