Deszcz spłoszył ciszę. Wygnał ją spod ławek i z gęstwin żywopłotów. Rozplumkał chodniki, parapety i drzewa. Nawet latarnie, które dzielnie udają, ze wcale nie zmarzły. W piaskownicy piasek pije wodę, jakby nigdy w życiu nie pił, więc rozpusta. I tylko kosy pochowały się gdzieś i zamiast śpiewać szepcą sobie nadzieje na powrót ciszy, która pozwoli im rozśpiewać poranek.
Moknę razem z Twoimi metaforami i rozpuszczam się w tej deszczowej czułości jak piasek w piaskownicy. Uwielbiam, jak łagodzisz świat, nawet zimno latarni dostaje od Ciebie empatię, nawet kosy mają swoje nadzieje. Ten mikroświat w Twoim kadrze jest jakby przesunięty do trybu szeptu, jakby cisza była bohaterką pierwszoplanową, zdesperowaną, ale wciąż piękną. Dziękuję Ci za takie opowieści, które może i są małe, ale zostają w człowieku na długo.
OdpowiedzUsuńtrudno o wielką ciszę. gdzie się nie obrócisz, tam hałas. trudno go dostrzec, dopóki nie umilknie.
UsuńOtóż to, świetnie to ująłeś. Przeklęty hałas, już się nawet przyzwyczaić doń można.
Usuń