Pani w skórzanych spodniach dziś nie obsikiwała kasownika, lecz zagarnęła pod siebie kawał podłogi i poskromiła ją stojąc na tyle szeroko, żeby pomiędzy mogło krążyć życie uciemiężone z całą masą niespełnień. Muskularna Atlasica trzymała się podłoża kompletem mięśni, a kompletem zmysłów tonęła w wirtualnej rzeczywistości.
Przesiadka, i do tramwaju wsiada niska pani o ślicznej buzi i ciele rozbudowanym na potrzeby ciężkiej zimy. Od pierwszego kopa pomyślałem o niej, jak o survivalowcu gotowym spędzić najbliższe stulecie we własnoręcznie wydłubanej chacie, czy ziemiance, albo przynajmniej istocie odkrywającej solo źródła Amazonki czy zaginione światy na odległych pustkowiach Australii, czy Afryki.
Jeszcze tylko malutka cyganka pchająca dziecinny wózek, raczej pełny, maszerująca w ogromnych buciorach. Zdawała się być karykaturą siebie samej, ale może te buty były zwyczajnie za duże i innych nie miała? Przerażające, że język polski w centrum Miasta jest językiem mniejszościowym.
O pani w skórzanych spodniach... Uśmiech mój wędrował za literkami. Nie obsikiwała kasownika? :) Ale, ale, czyli kobieta, a jak człowiek stanęła, w rozkroku. Tzn. według Ciebie tak, jak powinni stać ludzie. Coś mi tam świta z innego opowiadania, o kobietach, które stojąc, krzyżują nogi. I wiesz, ja też nie stoję na baczność i nie raz już Twoje słowa w głowie przewracałam, próbowała zrozumieć, dlaczego kobiety, tak stają. Przyszła mi na myśl najprostsza myśl. Chodzi o fizykę ciała. Obfite piersi, skolioza, szersza miednica, takie stanie, wszystko po to, by wyrównać ciężar dźwiganego ciała. I miejsce dla życia uciemiężonego z całą masą niespełnień - świetne.
OdpowiedzUsuńOstatnio, będąc w przychodni, naliczyłam 9 osób oczekujących, wszystkie obcojęzyczne. Kiedy zapytałam, kto ostatni do tego i tego gabinetu, wszyscy patrzyli na mnie, jakbym sama do siebie mówiła, nikt nawet nie próbował odpowiedzieć.
dzień wcześniej obsikiwała. a ja nie napisałem "jak człowiek" - nadinterpretowujesz. a kiedy robi się zimno, kobiety czekające na transport zaplatają nogi w iksy, albo warkoczyki - niewygodnie i żaden facet tak by nie stanął. okropność z tymi językowymi zawiłościami - zaczynam się uśmiechać, kiedy słyszę język polski, a kiedy bez wulgaryzmów, to mój zachwyt zmusza mnie do słuchania.
UsuńMnie również przeraża fakt, że język polski wydaje mi się mniejszościowym na ulicach. a nawet w szkole, co zbliża się do kompletnej klapy.
OdpowiedzUsuńNa zimę mam tkankę grzewczą, więc jakoś ją przetrwam, jak ta pani rozbudowana na potrzeby tej pory roku.
czyli cieleśnie jesteś gotowa na zimę, za to to na języki adaptacja nie idzie po myśli rządzących. powinnaś być zachwycona rozmaitością i otwartością. czy to nie homofobia? może zaczną zamykać w więzieniu takich, którzy marudzą na obcych?
Usuńpani obsikująca kasownik, znaczy nie teraz, tylko za poprzednim razem, rozpaliła moją wyobraźnię... czy robiła to jak chłop, jak pies, czy jak kot?... ale to jeszcze nie koniec... jak się przez to przedrę, to pojawia się kwestia samych spodni...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
widziałem z tyłu - jak chłop ale czy rozpięła rozporek to nie wiem
UsuńTe postaci z komunikacji miejskiej, wyjęte jak z jakiejś równoległej antropologii miasta, każda zanurzona we własnym mikroklimacie, własnej potrzebie przetrwania. Nawet ta dziewczynka z wózkiem, trochę jak z innego porządku czasu, jakby dopiero próbowała wejść w swoją rolę, a już była nią zmęczona. I niestety, ta ostatnia myśl trafia w punkt. Coraz częściej mam wrażenie, że polszczyzna w centrum brzmi jak coś, co zaraz wyfrunie przez okno jak spłoszony ptak.
OdpowiedzUsuńpamiętam czas, kiedy Rynek opanowany był przez Niemców. całe wycieczki snuły się i szprechały bardzo głośno. od kiedy przyjechali Kozacy - Niemce ucichli i w ogóle ich nie słychać, a jak gadają, to zdecydowanie ciszej.
Usuń