Tak właśnie widzę lato. Upał topi asfalty, a na powietrzu jedynie dzieci dysponują niespożytą energią. Reszta zapada w letarg. Nawet psy skraplają się w milczeniu i trzymają się cienistych fragmentów spaceru. Piękna pani okryła nagość czymś wiotkim, czarno-błyszczącym i wsunęła stopy w kapcie – monstra. Turkusowe, kłujące w oczy i tak rozbudowane, jakby mieściły wewnątrz amortyzowane szuflady na skarpety, plastry, względnie drobne zakupy. Wiatr, jeśli w ogóle się pojawi, to przesuwa masy gorącego powietrza, nie siląc się na ich schłodzenie. Taką pogodę potrafią przetrwać niekoszone trawniki, ale tych w okolicy brakuje – harmonogram je wyciął ww pień. Teraz pasy całkiem użytecznych chwastów jałowieją, a spiekota dotyka łysych placków zadeptanej na beton ziemi.
Zawsze mnie wkur...za do białości to wycinanie do gołej ziemi traw i innych Bogu ducha winnych roślinek.
OdpowiedzUsuńpo wakacjach i takie nerwy?
UsuńTak, bo już w pracy. Wrrr...!
Usuńszybko poszło.
Usuń