Pani licząca sobie dobrych parę krzyżyków postanowiła zawieźć je do centrum. Hulajnogą. Sprzęt bez protestu przyjął krzyżyki i przynależne im kilogramy, po czym pani pomknęła jak strzała, choć przy jej kształcie bardziej jak snookerowa kula za pięć punktów. W autobusie półkolonijne dzieci pod okiem krągłej opiekunki przebierały się, albo gaworzyły o trudnym losie półkolonisty i innych ważnych sprawach.
Gdzieś po drodze uśmiecham się do słowa CLUTCHE, niestety wymalowanego zgrabną czcionką na murze. Przede mną siedzi kobieta, która bez większych inwestycji zmienia się z szarej myszki w piękność – wystarczyło się uśmiechnąć. Nawet nie do kogoś konkretnego, tylko do własnych myśli. Gdy wysiadłem i drałowałem parkiem spotykam ekstremalnie ostrzyżonego gościa, który w marszu podnosił śmieci z alejki i pchał je do kubełków. Kolejny napis na kolejnym murze – „Burżuazja czuje się dobrze” plus korona powyżej malunku.
Lepiej chyba zerkać na kobiety, a tej urody nie brakowało. Stała jakoś tak dziwacznie, że wyglądała, jakby przepchnęła pupę pod pępek. Nogi w iksy, wypchnięte biodra, ściśnięte pośladki… trudna sztuka, ale się udało. Upał rozbiera wszystkich, bez wyjątku. Ci bardziej oporni są również bardziej spoceni i poirytowani. A jak się patrzy, to można spotkać obcokrajowca w czerwonej czapeczce z białymi bokobrodami, względnie dziewczęta w szortach-stringach, bo inaczej tego nie umiem nazwać. Z dżinsów wykraja się krótkie spodenki, po czym wydłubuje się nitki tak długo, aż zostanie pasek, zamek i kieszenie. Reszta to frędzle, które można, ale nie trzeba przystrzyc.
Do zdumień dokładam kolejne, nawracające jak grypa. Można z odległych stron przyjechać do Miasta i karmić sę w Mc Donaldzie. Ale po co? Szczególnie, że Miasto zebrało właśnie dwadzieścia dwa gastronomiczne wyróżnienia od pana Michelina. Biało-czarna biznesłomenka (brzmi równie idiotycznie jak przedsiębiorczyni, czyli jest ok), piękna i niedostępna, niczym żmijka wysuwając języczek bada teren. Dwadzieścia czerwonych szponów zniechęcało do konwersacji, a krwistoczerwone wargi połyskujące świeżością sugerującą surową wątrobę na lancz sprawiły, że nawet pisałem szeptem, żeby nie rozjuszyć.
Zadowolona z siebie dziewczyna wyhodowała na głowie pięknego baranka. Czarnego, ale bez różków. Za to dwaj budowlańcy usunęli się w cień trzech sosenek i tam oddawali się kanikule po znojnej robocie. Aż mi się zamruczało: „Siedzieliśmy pod jodłą i dobrze nam się wiodło”.
O, tak! Z tym że ja się już przestałem zdumiewać, przyzwyczaiłem się. Jechać przez pół Polski albo i przez pół Europy, aby stołować się w Mc'D. Urocze, doprawdy. Powołać się warto w tym miejscu na inżyniera Mamonia, który zawsze służy swoim prawem, które mówi i tłumaczy nam, że lubimy tylko te melodie (tu: sztuczne gumowe buły), które już znamy.
OdpowiedzUsuńchoroba. mam nadzieję, że nie zakaźna.
Usuńoko
Muszę przyznać, że masz dar obserwacji wyśmienity.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
uwielbiam patrzeć ze zrozumieniem. albo i bez - wtedy jest więcej "smaczków".
Usuńzawieszka pohybla, wisiorynka
OdpowiedzUsuńDrin
propozycje dotyczące tytułu? też ładnie.
Usuńoko
Wisiorek- powieszony rycerz/mąż? ( kurcze równie archaicznego co niewiasta słowa, jakoś nie mogłam znaleźć)
OdpowiedzUsuńTym razem ,ta tytułowa zawieszka, spełniajaca rolę nici przeplatającej w sposób symboliczny treść wpisu ,jest dobrym przyczynkiem do zastanowienia sie nad tym ile z tego co jest w nas w środku jestesmy w stanie/ mamy możliwość pokazać na zewnątrz.
I tak codziennie- tyle w człowieku siedzi różnorodności, a uchyla się tylko jakiegoś rąbka osobistej ,,tajemnicy ,,na potrzeby otoczenia i życia codziennego...
mąż będzie dobrym odniesieniem. tak sądzę.
Usuńtytuły są absolutnie przypadkowe. to wynik zbyt wielu notek, na które wyczerpałem oryginalne tytuły, więc wymyślam słowne zabawy nie mające nic wspólnego z notkami. kolejna z moich "zabawek" literackich.
rąbek ogółowi musi wystarczyć, zresztą, ogół nie ma czasu poznawać wszystkiego dogłębnie - więcej jest dla wybrańców, to chyba naturalne?
oko
Też tak myślę.
Usuńpowieszony"mroczny rycerz"?
OdpowiedzUsuńKarol K. - godność(?)mogę podać po godz. 22 tylko za pozwoleństwem d-cy poligonu! Może czytają dzieci i dziewice wrażliwe... "Tyle w człowieku siedzi różnorodności...", a los każdego człeka wisi, niczem miecz na cienkim kłaku..., o roli Topora w poezji pełnej okrucieństw nie wspomnę... . Ma być miło...
Drin
Topora uwielbiam. napadaj z tym nazwiskiem. nieletni tu nie zaglądają - brak kolorków, grafik, śmiesznych obrazków, filmików ukazujących głębokość przedziałka poniżej pleców, gugania do szczeniąt, kociąt i innej menażerii. nie musi być miło. ma być celowo i z sensem. oczywiście, najlepiej w miarę grzecznie, żeby admin się nie obruszył, bo w końcu z jej/jego łaski za darmochę uprawiam tu różne bezeceństwa.
Usuńoko
absolutna przypadkowość w tej literackiej zabawie, to coś dla mnie! Filolog pewnie wie na czym ta zabawa polega. Ja zapomniałem, ale jeśli łaska pańska pozwoli na dalsze igraszki, to wdzięczność okażę szczerą.
OdpowiedzUsuńDrin
nie ma kłopotu. atakuj śmiało, tylko gardę trzymaj wysoko.
Usuńczytam komentarze zaintrygowany ścieżkami, po jakich krążą Twoje myśli pod wpływem czytania moich wynalazków. chyba, że owe myśli także są niezależne od treści.
oko
na to konto zaparzę sobie szczyptę mandragory przed zabiegiem..., czasami nie nadanżam, ani z sensem i cele mijam... przez własne bezeceństwa
OdpowiedzUsuńDrin
czasami lepiej pobłądzić, bo to mniej boli. wcelować w coś większego i twardszego - trzeba samobójcy, albo bohatera.
Usuńoko
Właśnie. Siedzieli pod jodłą i dobrze im się wiodło. Może powinieneś dołączyć?
OdpowiedzUsuńz gitarką? uwielbiam szanty.
UsuńOkrutniku! Łamiesz mi serce gitarą i szantami!
Usuńtrudno. nie ma co ukrywać pod makijażem preferencji, bo i tak wylezą na wierzch.
Usuń