Na deptaku dostrzegam powtarzającą się stałą. Panowie, o których można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że są samotni, niemal bez wyjątku wędrują ze sporymi, pełnymi plecakami zawierającymi „must have” istot, dzięki którym owej samotności zarzucić im zwyczajnie się nie da. Towarzyszące im panie, zdecydowanie rzadziej trzymają coś w rękach, musząc nieustannie dźwigać swoją olśniewającą urodę, a czasem kaprysy dzieciątka (jeśli nie zostało zapakowane w wózek spacerowy, względnie modny tutaj wózek transportowy – coś na kształt TIR-a kabrioletu z napędem jeden koń niemechaniczny, potrafiącego unieść nawet dwie, dobrze zaopatrzone na niezmordowany bój z morzem jednostki nieletnie).
Przyjaciółki od zawsze, czyli od góra nastu lat, by uniknąć plagiatu jedna w bieli, druga w ostrym kontraście, szły beztroskie niczym skowronki, wymachując włosami, kończynami i atrybutami, bo w końcu jeśli nie teraz, to kiedy. I może dlatego, że ich radość była równie okazała, jak sylwetki – wyglądały prześlicznie i grzechem byłoby nie zerknąć po raz drugi, tym bardziej, że urlop nie z gumy i pora myśleć o zwijaniu żagli i rejsie do portu macierzystego, szczęściem nie do suchego doku na przegląd hmmm... podwozia? Mewy niczym straż pożarna na sygnale zawodzą poza zasięgiem wzroku, ale nie słuchu i jeśli coś gaszą, wolę nie wiedzieć w jaki sposób. Chmury ustabilizowały się w puchate bałwany, tyralierę Bibendum’ów, spomiędzy których ostrożnie wychyla się słońce.
Gdzie ty widziałeś nastolatkę w bieli? niebywałe!
OdpowiedzUsuńna deptaczku proszę Pani. szła sobie rusałeczka pulchna jak wata cukrowa.
UsuńAch, jak dobrze się czyta takie teksty, gdzie każde zdanie wije się jak wstążka na wietrze, a jednocześnie wiadomo, że ten wiatr niesie coś więcej niż tylko kapelusz. Tu każda obserwacja jest i z życia, i z lekkiego przekąsu, i z melancholii, która przychodzi pod koniec sezonu, kiedy widać już kontur portu macierzystego. Uwielbiam to zgrzytanie marmolady o marmur, te kobiety z napędem na własną urodę, panów z plecakami ciężkimi od konieczności. I mewy, które gaszą coś na końcu świata, czego nie chcemy widzieć. Zupełnie jakby ten tekst pachniał końcówką sierpnia, kiedy jeszcze jest śmiesznie, ale już trochę boli.
OdpowiedzUsuńech! urlopy nie zamierzają trwać dwa miesiące. a nawet, gdyby mogły, ciężko byłoby to udźwignąć. może dlatego końcówka sierpnia przyszła już teraz?
Usuń