niedziela, 17 sierpnia 2025

Krotochwila krocionoga.

 

    Poszedłem zobaczyć, jak nieużytki zarastają nawłocią, orzechem włoskim i mirabelą. Podejrzeć, czy tarninom krzywda się nie dzieje. I od razu na wstępie cios. Jakie nieużytki? Ktoś ogrodził łąkę pełną zacnych chwastów i wylewkami betonowymi umocnił przyłącza mediów. Zamiast dziurawca, krwawnika, czy dziewanny rosną szeregówki, nie zostawiając miejsca dla skromnie ukrywającej się przytulii, wrotyczu, czy kiści pokrzyw.


    Wiedziony nadzieją szedłem dalej, licząc, że może choć tam ostało się coś w miarę naturalnego, a tam (jak najbardziej naturalnie) blaszane ogrodzenia chronią przed wzrokiem niegodziwców kolejną budowę. Potem była jeszcze trzecia, a może i czwarta, bo takie rozchełstanie w terenie mogło pochodzić od różnych wątków. Honoru nieużytku broniła porzucona budowa ze dwudziestu domków jednorodzinnych, gęsto porośnięta tym, co zdołało opanować gruzowisko. Szedłem nieco już podłamany, a ambiwalencję trwania postępu i natury podkreśliła zlokalizowana nieopodal krzaków dzikich róż szafka, w której można było zostawić nadwyżki warzyw, czy dóbr dla ubogich. Zerknąłem przez szybkę, a tam chleb zapakowany w folię, skrzynka jabłek, parę cukinii… Uschnięte drzewo pilnuje nieruchomości, a drewno spalone słońcem niemal do bieli świeci, odbijając światło. Resztki wody w rowach, tory kolejowe dzielące świat na tu i tam, stojące w długich szeregach kukurydze i parę purchawek udających pieczarki. Dziewczęta, czasami bardzo dojrzałe uprawiają biegi nie bardzo przełajowe, jakiś chodziarz sapie dziarsko maszerując, a na terenach szczelnie ogrodzonych osiedli, na wystylizowanych przez doświadczonych fryzjerów trawnikach, opalają się ciężkie, białe hortensje, zarumienione róże, czy złote trąbki bielunia.


    Ech! Może to już czas poszukać zieloności ze trzydzieści kilometrów dalej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz