wtorek, 17 czerwca 2025

Lennik – siennik lenia.

 

    Nastolatka odstawiona na wyjściowo – tatuaż, makijaż, metalizacja części twarzowej (być może nie tylko) pazur bojowy, ałtfit masowego rażenia od niechcenia informuje psiapsiółkę, że „ma uczulenie na muł”, a ja męczę umysł, czy kiedykolwiek miała do czynienia z substancją, czy kontakt był wyłącznie wirtualnym. Jakiś Aryjczyk w pełnym słońcu poskramia słowotokiem swoją wybrankę. Kobiety w spłowiałych dżinsach z zazdrością podsłuchują kolejnej parki dziewcząt głoszących „ ja noszę pół ubrania” i zastanawiają się, czy w ramach balastu zrzuciły także rozum. Następna parka zachwyca się szaleńczą odwagą jednej z nich, bo wsiadła do tramwaju NIEUMALOWANA KURDE! Obie aż uda ścisnęły z wrażenia.


    Pierwszy tego sezonu siniaczek nie miał kształtu, ale sam fakt pojawienia się kieruje mój wzrok na łydki, a jak się da, to i wyżej. Kątem oka dostrzegam bluzeczki na młodych ciałach z wyraźnie zaznaczonymi ekstremami lokalnymi, więc o pomyłce mowy być nie może, jedynie prawdopodobieństwo sukcesu (jakiegokolwiek) wymaga oszacowania. Migają też suknie z rozcięciami tak znaczącymi, że bez nich nie byłoby sensu ich nosić. Piękno w każdym mozliwym wieku i kategorii wagowej przemieszcza się tam, gdzie zostanie docenione, a jeśli nie, to przynajmniej ukoi porażkę bez złośliwostek z zewnątrz. Zaraz potem siniaczek wyglądający jak dwa odważniki. Zlokalizowany na łydce i chyba ciężki, bo wprowadza asymetrię ruchu, a podniesienie stopy zdaje się być ciężarem.


    Co może skłonić faceta do chodzenia w wełnianej czapce, gdy słońce wytapia dziury w asfalcie? Bardzo duża pani w asyście dwóch mniej okazałych mężczyzn pławi się w zachwytach. Panowie, lekko zdezorientowani, przytłoczeni koniecznością kolaboracji wewnątrz płciowej, bez wcześniejszego ustalenia hierarchii stada w cieniu obiektu westchnień obustronnych nie mogli przecież przystąpić do walki kogutów, by nie obrazić wybranki brutalną walką o względy. Na ławce zasiadła (tak to nazwijmy) młoda dziewoja, rozwalona tak, jakby jej jajka spuchły, a przed nią defilują na rowerach kolarze w długich, letnich sukienkach.

4 komentarze:

  1. No świetne! Celnie i bezlitośnie uchwyciłeś topografię miejskiego spektaklu! Twój „Lennik” to nie tylko siennik lenia, ale wręcz notes antropologa chaosu codzienności ironiczny, zgryźliwy, a przy tym tak plastyczny, że człowiek czuje ten muł w nozdrzach i ślad siniaczków na własnych łydkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czasami mam wrażenie, że gdybym usiadł w rynku na miesiąc, miałbym materiału na trylogię. a bohaterami mógłbym obdzielić pół Miasta.

      Usuń
  2. Czyżby w Mieście było aż tyle mułu?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rzek dużo, rozlewiska są, wyspy, łąki i różne takie, więc pewnie gdzieś na bagnach mieszkała.

      Usuń