W świecie „cyfrowych twórców” czuję się jak prowincjusz. Tworzę w głowie, utrwalam na papierze, a jeśli przepisuję w szpaler zer i jedynek, to już gotowe dzieło. Sztuka naiwna, żywcem wzięta z Cepelii, może kanciasta i niedoszlifowana, ale analogowa.
A mnie taka sztuka analogowa zachwyca właśnie, bo wówczas idea żyje wielokrotnie, a papier uwielbiam!
OdpowiedzUsuńja też. książka ma mieć grubość, a nie rozmiar pliku.
Usuńgdy powstały pierwsze komputery, to komunikowano się z nimi za pomocą maszyny do pisania i drukarki, a także dziurkowanej taśmy lub kart... wtedy modne były rysunki, których pixelami były pojedyncze znaki alfanumeryczne... z daleka był to rysunek analogowy... teraz jest w sumie to samo, tylko skala się zmieniła, a piksele to punkty na ekranie o jakichś tam mikrowymiarach... daje to asumpt do powstania hipotezy, iż świat nie jest ciągły, ale ma właśnie strukturę kwantową, digitalną i mając odpowiednie narzędzia można to sprawdzić... choćby taki kwantowy czas, w którym słowo "chwila" nabiera innego koloru rumieńców...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
pracowałem na takiej maszynie - Odra się toto nazywało. i karty drukowane pamiętam doskonale.
UsuńJesteś identyczny - pod tym względem - jak ja!
OdpowiedzUsuńPapier ponad wszystko, a w razie potrzeby, utrwalenie elektroniczne.
nie poradzę. uczyłem się pisać na papierze i mam sentyment. może teraz uczą się już na klawiaturze - nie wiem. ale na panelu dotykowym, to chyba każdy.
Usuńjak pokazuje historia, fizycznie wytworzona sztuka ma się świetnie :P
OdpowiedzUsuńtylko musi poczekać kilkaset lat, żeby stać się obiektem zachwytu.
Usuńno musi, musi.
Usuńchyba nie jestem aż takim stoikiem. mogę poczekać pojedyncze lata, ale pięćset? to dobre dla czarnego dębu, a nie dla człowieka.
Usuń