I tak patrzę w ciemność za oknem i myślę, że mam być grzeczny, dawać przykład i olśniewać cechami pożądanymi, pozytywnymi i nigdy, ale to nigdy nie wypinać do świata tyłka, by nie skazić go słowem nieprzystojnym, choć zło dramatycznie drzemie we mnie i zawsze jest gotowe zawłaszczyć aurę z wulgarną brutalnością.
A potem to już tylko łysiejące wiązy, klony i jesiony. Głęboki cień pod nagą lipą, bo latarnie ostentacyjnie stoją z dala, nie chcąc mieć z lipą nic wspólnego. Dźwigam łeb skażony schematami codzienności na przystanek i jest mi doskonale obojętne, gdzie i czy w ogóle spotkam Nóżkę. Przecież nikt nie oczekuje, że zmienię bieg historii, czy chociaż okaleczę teraźniejszość czynem, bądź zaniechaniem (o co w moim przypadku łatwiej), więc żadnego znaczenia mieć nie może czas, w którym dotrę tam, gdzie zwykłem docierać z przyzwyczajenia.
Przypomina mi się wczorajsza pani w bieli, o wzroście nie powiem nikczemnym, gdyż nieznajomej cech negatywnych absolutnie przypisywać nie powinienem, więc powiem po prostu, że wzrostu zabrakło, albo nie upominała się o tenże, z nawiązką za to rekompensując niedobory w pozostałych dostępnych osiach. Dość powiedzieć, że wcięcie talii było wyprofilowane doskonale, a tkanka miękka poniżej i powyżej podkreślała talię rasowo i w pełni profesjonalnie. I nawet bieg po pasach przy gasnącym świetle nie był w stanie urągać tej urodzie podróżującej w butach na wysokim obcasie.
Lotnisko zamknięte na głucho, ale najwyraźniej przepływ informacji szwankuje, bo nad Miastem niemal całodobowo krążą zdezorientowani piloci i szukają kartofliska, czy coś, żeby wylądować w miarę bezpiecznie. Na wszelki wypadek już w powietrzu sprawdzają hamulce i ćwiczą zmiany biegów, co widać doskonale po smugach kondensacyjnych pojawiających się znienacka i równie niespodzianie gasnących. Może ktoś by ich wreszcie uświadomił, że nie mają czego szukać aż do Mikołaja?
PS. Zgodnie z podejrzeniem Nóżki nie spotkałem na styku naszych światów. A słońce, gdy już wzeszło skupiło się zamiast na grzaniu, na oślepianiu ludzi.
Nawet gdyby miało być wulgarnie, to i tak lubię Twój sposób widzenia świata, bo prawdziwy, chociaż niekiedy ocenianie mnie drażni, ale wszyscy oceniają, tylko nie wszyscy potrafią o tym mówić. Wyszkolono ludzi, i już w zalążkach człowieka, ten moralny wydźwięk się rodzi, że ocenianie ludzi jest be, a ja dobrze pamiętam, że aby przystosować się do życia, uczono mnie oceny, bym mogła odróżnić i samą siebie kształtować.
OdpowiedzUsuńwulgaryzmów unikam, bo są już wszędzie. niepokoi mnie to, bo i w mediach i teatrze prześcigają się, kto bardziej soczystą wiązankę puści. okropne to. ocenianie ludzi nie jest be - nie dasz rady kolaborować z każdym, więc w jakiś sposób musisz uprościć procesy poznawcze i część skażesz na :dziękuję, ale nie", bo zwyczajnie szkoda czasu by poznawać każdego. więc wstępna i kolejne selekcje są niezbędne, żeby nie zwariować.
UsuńWulgarnie, można bez wulgaryzmów. Czasem większe zażenowanie można poczuć słysząc: miała "cyce jak donice", albo "pakowałbym taki zadek" albo inne, uwłaczające słowa, a jeszcze gorzej, jak mężczyzna opisując kobietę, w gestach te wszystkie krągłości wymawia przecinając spore obszary powietrza, na takiego przykro patrzeć, bo aż się ślini w tych swoich prospekcjach. To poczytuję za bardziej wulgarne, niż przekleństwa.
OdpowiedzUsuńkobiety są bardziej czułe i to nie przytyk, czy wymówka. tak po prostu jest. wulgaryzmy, w czynach, nie słowach, to też wulgaryzmy. nie lubię. żadnych. a kiedy piszę i użyję w opowiadaniu słowa z rynsztoka raz na pół roku, to uważam, że nieco przesadziłem. raz na rok wystarczy, jeśli dużo piszę. bo jak mniej, to za często.
Usuńcieszę się, że nie jestem odosobniony. i życzę Ci, żebyś spotykała ludzi potrafiących obyć się bez łaciny podwórkowej w słowach, czy gestach.
Łacina podwórkowa, obecna jest w literaturze, kinie, sztuce w mediach społecznościowych (memy), wszędzie. choć coraz mniej prześmiewcza, ludzie mają swoje zapędy nieokrzesane, krzywdzące, bez refleksji.
OdpowiedzUsuńwychowywałem się w dzielnicy, gdzie K było przecinkiem, a zdania dłuższe od trzech słów wręcz dopominały się o jego obecność, bo zdanie przestawało być zrozumiałe. może dlatego przejadło mi się i wolę żyć bez. czasami sam sobie szepnę coś takiego, ale nie jest mi z tym dobrze.
Usuń