środa, 20 sierpnia 2025

Ekstremalny seks.

 

    Jesteśmy z żoną bardzo otwarci na kwestie dotyczące seksualności. Rozmowa o intymności, czy nawet najbardziej nietypowych potrzebach, względnie kaprysach nigdy nie przedstawiała problemu. Dzięki temu jawnie eksperymentowaliśmy z rozkoszą ku wzajemnej satysfakcji, dzieląc się wrażeniami najszczerzej, jak się dało. Jednak słowa, to tylko słowa i często bywały zbyt ubogie, by wiernie oddać rzeczywistość. Bardzo chciałem poznać jej doznania swoim samczym umysłem, ona nie była mi dłużna, wyznając, że korci ją wrażenie, jakim poddawane jest męskie ciało.


    Pewnego wieczoru, po niezwykle pikantnej grze wstępnej, zakończonej spełnieniem w objęciach, odpoczywaliśmy leniwie wymieniając uwagi. Nastrój zrobił się więcej nostalgiczny, i melancholijny. To chyba ona doszła do wniosku, że poznanie przez słowa nigdy nie będzie satysfakcjonujące i żeby rzecz zgłębić, musielibyśmy zamienić się rolami. Noc minęła nadaremnie, gdyż ją przegadaliśmy aż po brzask.


    W końcu podjęliśmy decyzję. Zmieniamy płeć. Oboje. Aby ograniczyć pośrednictwo osób trzecich, mogących zaburzyć intymność, postanowiliśmy wzajemnie ofiarować sobie własne atrybuty płciowe, tym bardziej, że razem uważaliśmy je za piękne. Poza tym, w razie czego, zostałyby w rodzinie, a gdybyśmy po kilku latach zapragnęli powrotu do pierworysu boskiego stworzenia – nie musielibyśmy kombinować z obcymi dawcami. Do przeprowadzenia zabiegu, żeby był maksymalnie „koszerny”, wybraliśmy renomowaną klinikę ze stolicy narodu wybranego i artystę, który znany był w świecie z niewyobrażalnych osiągnięć za niebagatelne pieniądze. Cóż. Naród wybrany potrafił Boga sprzedać, kupić, wymienić na łotra, więc skórę z nas zdarł nie raz. Najpierw ekonomicznie, a potem fizycznie. Bolało jak diabli, a rekonwalescencja trwała całą wieczność. Ja, ze wzrostem poziomu estrogenów, stałem się miękki, wrażliwy, czuły i miałem coraz mniej kłopotu ze łzami. Ona twardniała z dnia na dzień, a twarz pokryła się stalowo-błękitnym zarostem, wymagającym porządnej maszynki, a nie depilatora.


    Wizja wielokrotnych orgazmów umilała mi długi proces gojenia ran i walki z dojmującym bólem. Jednak koszmar miał się wkrótce skończyć, zostawiając nas z dobrodziejstwem nowych, dotąd niemożliwych doznań. Wreszcie nadszedł dzień, kiedy można było zdjąć ostatnie bandaże. Stałem… stałam naprzeciw własnej żo… własnego małżonka i poczułam skrępowanie, gdy odwijałam z piersi bandaż. Były piękne, pamiętałem… pamiętałam je z okresu, kiedy byłam samcem, ale teraz, jako samiczka czułam pikanterię tego aktu. Wszak po raz pierwszy rozbierałam się przed nim. Nie powiem, zanim sterczące sutki ostatecznie wynurzyły się z bandaży, zauważyłam, że coś w nim drgnęło, a piżamka na wysokości kroku wybrzuszyła się, co pochlebiło mi niezwykle. Nim się opamiętałam, byłam naga. Obrócił mnie i pchnął na ścianę, a kiedy dłońmi amortyzowałam pchnięcie - wszedł we mnie. Brutalnie, nieumiejętnie, ale wszedł głębiej, niż byłam przygotowana. Krzyknęłam, co i jego i mnie rozpaliło do białości. Furia i tornado wzięły nas w posiadanie. Nie pozwoliłam mu uciec, nim nie oszalałam z rozkoszy.


    On także rozpadł się na światy tak małe, że musiałam go szukać. Drżał cały, skulony jak niemowlę z obłędem w oczach smakował pierwszy orgazm, a ze mnie powoli wyciekało wszystko, co we mnie wpompował. Pierwszy raz, którego nie zapomnę do końca świata. Sięgnęłam dłonią tam, gdzie zamiast pomarszczonej moszny bez przeszkód gorzało piekło. Groszek czulszy od radaru, poznał mnie i wypchnął biodra wyżej. Zgwałciłam się patrząc na tego mojego nowego męża, potem jeszcze i jeszcze, aż wrócił do żywych. Nie wiem, czy kiedykolwiek zechcę odwrócić ten zabieg. Było bosko!


    Tylko ten okres całkiem od czapy. Nim nadejdzie, zapytam o szczegóły – w końcu to jedyny facet na ziemi, który ma pojęcie. Przecież nie zadzwonię do siostry!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz