piątek, 4 maja 2018

Imaginacja.


Przed piekarnią, bardzo niecierpliwie warował pies spętany smyczą przy pachołku ulicznym, dryfując dyskretnie, niczym statek na bulaju. Wielki pies, popielato-błękitny, młody dog wielkości źrebaka. Skwierczał żałośnie barytonem i wolałbym nie słyszeć, jak warczy, bo infradźwięki są w pewnych zakresach zagrożeniem dla funkcjonowania serca, tłumiąc naturalne drgania, kiedy złapią przeciwną fazę. Trudno nie zauważyć bydlęcia, kiedy chodnik tak wąski, że bogaciej wyposażeni witają się pępkami, mamrocząc przekleństwa lub przeprosiny.

Jakiś siwowłosy pan czekał na równie siwowłosego kolegę, który resztką sił „przebiegał” odwiecznie ruchliwą ulicę, pod zdychającym żywopłotem ktoś porzucił sosnową gałązkę ze dwa metry długą, blade stopy i twarz zamyślona na rozchybotanych biodrach podążały rejsem w nieznane, a ja prządłem codzienność niczym Hobbit – tam i z powrotem. Wracałem dość bezmyślnie, bo spieszyć się nie było powodu a cel nogi znały lepiej od głowy, kiedy dopadło mnie deja vu.

Stalowo niebieski pies przecinał chodnikową codzienność niczym statek, a ludzie rozstępowali się niczym Morze Czerwone przed ojcem narodu wybranego. Do obroży przypięta była smycz, a do niej z kolei przypięta była… Lolita. Krótko obcięte blond włoski, krok taki, że nie zakochać się w nim, to sztuka, względnie preferencje mniejszościowe – szedłem jak zaczarowany, a Lolita zwlekała z krokami, jakby wyczuła, że idę ze schnącym gardłem.

Nie robi się tak komuś, kto tylko na drobne zakupy z domu wyskoczył i nie był gotów na jakąkolwiek przyszłość, a tym bardziej na spotkanie. Na Lolitę. Pani dzieliła ruchem bioder świat lewo i prawobrzeżny, na obojętny i wiernopoddańczy, a ja, jako osobnik słaby duchem i wzrokiem, szedłem targany postrzeganiem, a oczy miałem pełne ping-pongowego meczu, który Lolita wygrała, więc ja porażką sromotną obciążyć musiałem sumienie. Nie pochwalam dżinsu, a na kobiecych biodrach wręcz nie lubię, ale Lolita zahipnotyzowała mnie tak, że gotów byłem do nieswojego domu zajść idąc za pomarańczową nicią overlocku na spłowiałym błękicie kieszeni opinających ruch wahadła idealnego… dla mnie idealnego.

Jej stopy na chodnikowych nierównościach drobiły jakieś zapytania, frazy nieuchwytnie zalotne, spowalniały przestrzeń i czas, wytrącały z rytmu myśli i wzrok, a pies wiernie i bez nerwów znosił kaprysy Lolity. Szedłem wiedziony za nos, ruchem w którym obietnice i nadzieje splatały się po kres niepojęcia. Nie znałem jej na pewno. Okolica również nie znała ani jej, ani psa, któremu siodło mogła założyć i niczym księżniczka z bajek kłusować wzdłuż dzikich przestrzeni okolicznych i paluszkiem wskazywać potępionych i wybrańców.

Mogła mieć lat naście i trzydzieści więcej – jeśli tylko uzna, że w czymkolwiek jej to pomoże, gdy tylko rozpozna pragnienia żebrzącego o zauważenie. Na moje szczęście – nie uwiodła mnie w piekło niewolnictwa, bo bułek ciepłych jej się zachciało pomimo nieżyczliwie żeńskiej kolejki , a pies bez skargi studził podbrzusze na betonowym chodniku czekając na ciąg dalszy. Kto wie, co mógłby opowiedzieć, gdyby skłonić go do niedyskrecji?

22 komentarze:

  1. A mogłeś się postarać!
    Myśle o psie
    CiekawA jestem co on wie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z psami trudno się rozmawia - szczególnie cudzymi. taki dog może być lojalny na zabój. nie darmo mówi się, o psiej wierności.

      Usuń
  2. Nie pochwalasz dżinsu na kobiecych biodrach? A kobiety dziś masowo w dżinsach biegają...
    Taka Lolita na psie, nago przez miasto, to byłby spektakularny widok!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja jestem jakiś archaiczny - uważam, ze w sukienkach i spódniczkach kobiety wyglądają tak pięknie, że musza mieć poważny powód do zmiany takiego stroju na spodnie niewolnika. nie pochwalam dżinsu na żadnych biodrach. mam jedne i mówię na to "spodnie robocze".

      Usuń
  3. Lubię tą rasę, ogólnie lubię duże psy.
    Ja też nie znoszę dżinsu. Szczególnie od kiedy weszła taka idiotyczna moda dla kobiet. W tych spodniach da się jedynie stać, no bo usiąść to już wielka gimnastyka i stale na wdechu. Nie wiem kto to wymyślił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a spróbuj powędrować w mokrych - to jest dopiero doznanie - blaszane spodnie zachowywałyby się podobnie.

      Usuń
  4. Nie zapomnę, jak wdałam się w rozmowę z psem czekającym na pana pod sklepem. Pan, elegancko ubrany, wyszedł, przyjrzał mi się i nawiązał konwersację: "A nie boi się pani, że panią upierdoli?"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. proszę bardzo jaki ciekawski. i bezpośredni do bólu.

      Usuń
    2. podejrzewasz, że chciał Cię bronić przed kłami pieska?
      a może to hazardzista był i zakłady chciał obstawiać, kto wygra?

      Usuń
    3. Z pieskami (żmijami, szerszeniami, skorpionami etc. etc.) dogaduję się znacznie lepiej niż z ludźmi, ale być może o tym nie wiedział. A może sądził, że w przypadku rzeczonego upierdolenia psu mogłoby zaszkodzić?...

      Usuń
    4. wyglądasz na toksyczną? mógł zapytać Ciebie o szczepienia w takim razie.

      Usuń
    5. Nie mam pojęcia, czy wyglądam. A może to była taka hipsterska metoda podrywu?

      Usuń
    6. chytry plan - zszokować na dzień dobry, a omdlewającą schwytać, nim się stanie kobietą upadłą - prawie jak w bajce o królewnie śnieżce, tylko finał dopisać - zamiast księcia na białym koniu, pies i jego pan posługujący się wyrafinowaną kulturwą.

      Usuń
    7. Ależ ja się stałam kobietą upadłą na jego oczach - tak mnie zaskoczył, że klapnęłam na tyłek na chodnik (przy psie kucałam).

      Usuń
    8. i co dalej? ratował?

      Usuń
    9. zawsze to lepiej niż kolejny "błyskotliwy" komentarz".
      ale "żyli długo i szczęśliwie" nie dotrwał?

      Usuń
    10. Nie był w moim typie. I za stary!

      Usuń
    11. no wiesz... nie stary, tylko dojrzały...

      Usuń
  5. Piękna para: dziewczyna i wielki pies. Nie dziwię się że zauroczyła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. pani drobniutka była i mogła osiodłać owego psa - nie wyglądaliby groteskowo.

      Usuń