Noc pękła na drobne okruchy wałęsające się po niebie w postaci chmur, kolorowanych słońcem świtu. Czernie stopniały do szarości, różowe brzuszki ogrzane wstydem rumieńca spąsowiały niczym wata cukrowa z dodatkiem soku z owoców.
Mamusia z okrąglutką buzią prowadzi pyzatego synka na plac zabaw, żeby upuścić z dziecka nadmiar energii życiowej. Dziecię kolebie się na boki, jak pijany bosman po nocy w tawernie. Na huśtawce mama wytrząsa z dziecka słyszalne z daleka porcje bezinteresownego szczęścia. Czasem szloch nieszczęścia tak dotkliwego, że ukoić je mogą jedynie mamine ramiona. Obrazek tak czarujący, że trudno odejść od okna, choć to niby „zwyczajna rzecz”. Czy na pewno?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz