Mokry świt bębnił pazurkami w blaszany parapet, i wygrywał melodie na rozkloszowanych parasolach. Autobus, zastanawiająco pusty odławiał zmokłe kury z niemal bezludnych wysepek przystanków. Zieleń, soczyście łaknąca, opijająca się traperską metodą na zapas, bo przecież nie wiadomo, kiedy znów woda popłynie z niebiańskiego kurka.
Sznurówka świateł lokalnego pociągu wpełzła między rubinowe światła szlabanów i znikła grzechocząc pośród szarości. Truskawkowy dym z cyber-papierosa rozprzestrzeniał się i rzedł – widocznie wsiadł na przystanku i nie mógł się zdecydować, do kogo się przysiąść. Kurz spływający rynsztokami uwalnia otoczenie od własnej uporczywej obecności. Porównuję go do mchu, który równie pazernie zawłaszcza każdą niedopieszczoną starannością przestrzeń.
W autobusie kobiety oszczędzają kolory na lepsze czasy, więc życie przygasło w monotonii barw ciemnych jak niebo. Chodniki okazują się zbyt wąskie dla mijających się parasoli, ekstremalni kolarze pedałują, dźwigając plecaki zabezpieczone nieprzemakalnymi pokrowcami (pokrowiec, czyli potomek krowy). Woda wygładza nierówności chodników, a Rzeka zamazuje obrazy wiatrem malowane na jej powierzchni. Pnie drzew połyskują po kąpieli, a róże zakwitły na niegościnnym trawniku.
Dziewczątko najwyraźniej wystrojone bardziej niż zwykle przegląda się w mijanych szybach, dla pamięci kronikarskiej podpierając zauważenia fotkami. Przyszły dżentelmen w garniturze ukrywanym pod kapturzastą bluzą niesie w ręku płaszcz, spłoszony jego elegancją. Góra trzynastoletnia księżniczka zakłada nogę na nogę, co natychmiast kojarzy mi się ze sznurem pulchnych serdelków – tyle jest tam tych ud i łydek… Jeszcze tylko dama lat z grubsza osiem (ile trzeba mieć lat, by zasłużyć na telefon komórkowy?) w lakierkach, spodniach w kancik, w ruchach i słowach tak elegancka, że starsze koleżanki mogłyby brać lekcje dobrego smaku i zachowania.
Mżawka, która zmienia się w opowieść – tak pięknie uchwycona, że aż mam wrażenie, że ją noszę na rzęsach.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy to poranek, czy sen na jawie, ale czytając, chcę się zatrzymać – i zapamiętać ten ruch, dźwięk, zapach truskawkowego dymu.
zapisane zostają na dłużej. może to jest największa wartość pisania?
Usuńponoć niektórzy piszą, żeby poukładać sobie w głowie. też ładna motywacja.