środa, 23 kwietnia 2025

Nim się wywalił pochwę pochwalił.

 

    Wrona usiadła na znaku „przejście dla pieszych” i grzecznie czekała na zielone światło, a ja tymczasem dostrzegłem okrąglutka pupę w kolorze khaki, która nijak nie chciała wyglądać na pancerną i wojskową, niemal namacalnie sugerując ciepło i miękkość. Wiatr wyczesywał słodycz kwitnących bzów i włóczy się w tych perfumach po zakamarkach, uwodząc co wrażliwsze nosy. Pustułka nerwowo okrążała kościelną wieżę z niepokojem patrząc jak bluszcz rusztowań wspina się ku niebu zagrażając terytorium łowieckiemu.


    Starsza babeczka poprzedzona krąglutkim brzuszkiem udaje ciężarną, choć w jej wieku to byłby już cud większy nić cud narodzin. Po tramwajowych torach spaceruje młoda, więc arogancka miłość europejsko-afrykańska. Pośród niewykoszonych jeszcze traw szykują się do odlotu dmuchawce. A na chodnikach sukieneczki najlżejsze z możliwych, żeby skóry delikatnej nie urazić, choć sutki i tak krzyczą, że się nie udało. Naprzeciw mnie siada kobieta w tak krótkiej sukience, że nawet nie patrząc czuję się skrępowany.


    Bardzo ostrożnymi kroczkami do Melancholijnego Karampuka zbliża się kobiecość, która od frontu wygląda już bardzo ładnie, choć jest schowana głęboko pod bezgranicznym smutkiem. Gdyby się uśmiechnęła, Mona Lisa mogłaby z zazdrości zejść z obrazu i obrazić się śmiertelnie. Zieleni się już niemal wszystko. Tylko stare dęby pamiętające wiosenne kaprysy czekają jeszcze na niezapowiedziane przymrozki. Długo broniłem się, by przyznać, że żywopłoty o białych kwiatach przypominających krwawnik, to zwykłe tawuły, ale dłużej już się nie da zwodzić. Przysiada się do mnie szybkostrzelna blondyna rozmawiająca przez telefon, jakby biła rekord prędkości. Chyba bluzeczka skurczyła się jej w praniu, bo eksponowała nereczki pod bladą skórą, a w talii miała rozmiar mojego uda, choć nie jestem mutantem hodowanym na żelazie siłowni. Pani być może węgierka (domniemywam absolutnie bez znajomości języka) okazuje się być mamą kociaka o zdrowiutkich płuckach. Jak przeżyła poród pozostanie zagadką


    Długopióry gość w stylu country oszukuje starość zuchwałością kowboja. Czerwona kurta z białymi frędzlami, kowbojki (niestety bez ostróg) i bojówki, a aureola westernowego kapelusza, spod którego wystają siwe kosmyki dopina całość nie pozostawiając złudzeń. Pośród świeżych cierni na dzikiej róży flirtują wróble, a wiatr zaczepia mamę prowadzącą różowy wózek i smyra ją po łydkach, przez co rąbek spódnicy faluje naśladując ruchy płetw płaszczek. Ścieżką rowerową mknie pani pozwalająca sobie podczas jazdy na gestykulację, co sugeruje żywiołową rozmowę telefoniczną. Kloszardzi eksploatujący zbocza nasypu kolejowego nazbierali złomu ponad możliwości własne i rozwiązują logistyczną zagadkę, nie chcąc rozstawać się z łupem (m.in. żeliwna wanna!).

6 komentarzy:

  1. Witaj Oko. Dawno mnie nie było. Zaprezentowane teksty bardzo ciekawe. Najbardziej pierwszy fragment. Bardzo plastyczne opisy. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak widać, niewiele się zmieniło. a drzwi są otwarte, więc zaglądaj kiedy zechcesz. może przerwa to było to, czego było Ci trzeba?

      Usuń
  2. Dobre przypomnienie Oko!
    Wyruszam w gąszcz na kilka dni i prawdę rzeknę- zapomniałem o pochwie. Zapewne zwalę, wywalę i przewalę nie jednokrotnie, choć mam lasku z jałowca struganą, latarku z dynamem i krzesiwo. Będę Cię chwalił za każdą razą, jak zdołam się wygrzebać z krzaków, mchu i paproci. Niech mi przed oczami, oprócz gwiazd ukaże się pochwa moja stara, ulubiona..., goła maczeta w dłoń, plecak z końską skórą na plecy i w drogę! Darz bór-idę po poroża...
    Drin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. surwiwal. ekstremalnie, ale może i przewidująco. w razie W będzie jak znalazł umiejętność bytowania poza systemem.

      Usuń
  3. No właśnie – najpierw trąbił na cały świat, potem zaliczył glebę. Cóż z tego fejm, gdy efekt końcowy to tylko obtłuczone ego? Lepiej milczeć, póki się nie stanie „bum”! Tyle do tytułu.

    Widzę tę wronę cierpliwie stojącą na znaku i dostrzegam khaki krągłość – kontrast między militarnym chłodem a miękkością życia. Bzy wydzielają słodycz, pustułka krąży z niepokojem, a bluszcz wdrapuje się po wieży – to wszystko miesza się w jednym oddechu miasta. Dźwigająca plecak dziewczynka jak nadzieja, a szybka blondyna na telefonie to puls codzienności. Tawuły i stare dęby przypominają, że natura nie śpieszy się nawet w cieple :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. otóż. nie chwali się dnia przed zachodem słońca. a bum jest przewidywalną konsekwencją - kto nic nie robi też może się wywalić.

      Usuń