niedziela, 27 kwietnia 2025

Wrzask o brzasku.

 

    Dziewczynka puszczała mydlane bańki i chyba wkładała im do środka jakieś dziecinne marzenia do spełnienia, bo odprowadzała każdą wzrokiem, jakby jej wzrok umiał powstrzymać bańkę od pęknięcia zanim doleci do nieba. Osiedlowe psy rozmerdały powietrze na powitanie, a, że na drugich końcach smyczy rodził się drobny flirt i zwierzęta robiły podchody międzyrasowe. Dostawcy jedzenia serwują wprost z plecaków wciąż ciepłe zamówienia i na spalinowych rumakach odjeżdżają w dal siną od spalin. Po niebie uwijają się samoloty w każdą możliwą stronę malując przypadkową szachownicę. Nieustannie zdumiewa mnie gęstość tego ruchu, sugerującego, że zerkam z wieży kontrolnej lotniska w centrum świata, a wokół mnie roją się samoloty. A przecież tu jest zaścianek, miejsce, gdzie dopiero co umarli ludzie, obawiający się rozpakować walizkę, bo przecież Niemcy tu wrócą, więc to tylko na chwilę. A tu taka niespodzianka – wczoraj, przed Urzędem Wojewódzkim stała olbrzymia kolejka, jak się okazało, wszyscy liczyli na kartę Polaka. I nie byli tam sami „bracia ze wschodu”, bo sporo Afrykańczyków i Azjatów. Wciąż nie wiem, czy to u nas jest tak dobrze, czy gdzieś tam w świecie jest jeszcze gorzej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz