Marzą mi się słowa trójwymiarowe, na pięć, może nawet sześć zmysłów, które można powąchać, rozkochać w sobie bez wzajemności, lub znienawidzić, gdy w złą przyjdą porę. Rozbrykanych, beznogich kijanek baraszkujących w ulewnym deszczu, nie znających ani granic własnej odwagi, ani życiowej pokory.
Podzielam marzenia, łączę się w bólu in spe, jeśli się nie ziszczą.
OdpowiedzUsuńtak elegancko i fachowo, że aż mnie onieśmiela. in spe... tak nie mówią ludzie prości w knajpach bez kategorii.
Usuńosiołek z Puchatka mawiał w takim przypadku - dzięki za zauważenie.
Mówią, mówią, coś o tym wiem. Zdun czyta Lukrecjusza, spłodzony heksametrem poemat, mam na to dowody.
Usuń;-)
gdzie są takie knajpy?! ja też chcę!
UsuńSzukać trza i eksperymentować; błogosławieni cierpliwi, poszukujący i pokornego serca. I tak dalej.
OdpowiedzUsuń:-)
chyba raczej spragnieni, niż błogosławieni. przynajmniej w tym przypadku. ;)
UsuńA to nie to samo, nie na jedno wychodzi? Niech będzie, kapituluję. :)
Usuńchyba nie to samo. a jeśli tak, to ja kapituluję.
UsuńTakich słów się nie czyta – je się je rękami, nosem, całą skórą. I niech będą jak kijanki: bez planu, bez lęku, zuchwałe aż do przesady.
OdpowiedzUsuńniech będą. nagie bezwstydnie i aroganckie do bólu.
Usuń