Kosy, szpiedzy nocy, zamaskowani tak idealnie, że noc zdeprawowana światłami latarń i reflektorów ma powody do wstydu, ruszają na zwiad. Sprawdzają czy i skąd nadejdzie słońce, jakby zamierzały pospieszną fastrygą załatać dziury, które słońce będzie rzeźbić w nocnym widnokręgu. Na razie ostrzegają się wzajem i przypominają o koniecznej czujności.
Psy, jeśli w ogóle się zdarzają, to są jak nocne koty – szare, cichsze od śpiącej niewinności i ostrożne, jakby trawniki wysypane były gorącymi żyletkami. W takim przedświcie nawet myślenie zbyt głośnych myśli może wybrzuszyć szyby i zakłócić sen tym, co niedokładnie upili się wczorajszego wieczoru. Oddycham lekko, wyobrażając sobie nieznane schody kończące się znienacka, jeśli tylko stąpnę zbyt pewnie. Macam i sprawdzam oddechem każdy szczebel zbutwiałej drabiny. I tylko budzik drwi ze mnie w rytmie pożeranej teraźniejszości. Na pościeli flaczeją mi nocne kształty wygniecione ciepłem bezwstydnego snu, o ile w ogóle śniłem, bo z całego życia pamiętam może ze trzy? Zapewne to moja wina, bo wierzę, że sen, to mała śmierć, do której czas dostępu nie ma. Za barierą świadomości rozciąga się być może pas ziemi (czasu) niczyjej, gdzie jeszcze można się rozmyślić, ale każdy krok w głąb tego interioru może być zbytnim zuchwalstwem i zakończyć się kradzieżą busoli umożliwiającej powrót w objęcia życia. Nie wierzę w sen. Wolę go nie nadużywać. Kto wie, czego powinienem się wstydzić za nocne wybryki głowy puszczonej samopas – budzik tymczasem kpi, że to ledwie parę godzin, nieistotnych dla mnie, a jedynie kronikarsko odnotowanych przez niego.
Czas bezkrólewia się kończy. Kosy pognały tak daleko, że już ich nie słychać, więc pewnie pracowicie zszywają czarne prześcieradło borowane tłuściutkimi paluchami promieni słonecznych, pocących się pod zbyt tłustym przykryciem. Buńczucznie idę sprawdzić, jakby to coś mogło zmienić.
Uparcie twierdzę, że jesteś poetą prozy, o czym dobitnie świadczy pierwszy akapit.
OdpowiedzUsuńna upór nic nie poradzę - lekarstwa nie ma i chyba nie będzie.
UsuńZgadzam się z Jotką że jesteś poetą prozy.
OdpowiedzUsuńŚnię co noc, w kolorze, miewam sny kontynuacyjne i racjonalizatorskie też ;) Jak pracowałam, to przy różnych godzinach jej rozpoczynania, budzik właściwie służył mi tylko do asekuracji. Przed zaśnięciem powtarzałam sobie kilkakrotnie o której godzinie mam wstać i tak się budziłam. Teraz nie mam potrzeby wstawania na określoną godzinę to nie wiem czy ten mój wewnętrzny budzik jeszcze działa ;)
wypróbuj. z bezinteresownej ciekawości.
UsuńTo ja, podkosa srocza, z zapisem porannego milczenia między zębami. Słyszałam, jak drabiny oddychają w ciemnościach i budzik łka sarkazmem. A kosy? Zawsze pierwsze do zszywania rozprutych nocy, te małe chirurżki cienia. Dziękuję, że notujesz ich robotę, bo zbyt często uważa się ją za odgłos tła.
OdpowiedzUsuńto dość rozćwierkane tło. i śpiewa praktycznie przez cały dzień.
UsuńSiedzę od jakiegoś czasu w altanie i słucham :)
Usuńnie mam altany. zazdroszczę niezawistnie.
Usuń