wtorek, 6 maja 2025

Masa zamaskowanych maszkaronów.

    Wystarczyło, żeby raz krzyknęła czapla i już pognało mnie na wyspy. Znów. Jakbym nie wiedział, że tam krok zwalnia, wraz z oddechem. A przecież nie stać mnie na wagary. Winę bezczelnie zwalam na słońce, przeglądające się w nurcie, oślepiając mnie kompletnie. Omamiło mnie. Puściło dopiero, kiedy wzrok zawiesiłem na pniu drzewa uczepionego po powodzi jakiejś ostrogi, by okazał się doskonałym miejscem na odpoczynek wróbla. Do lotu spomiędzy traw zerwał się kos, by chwilę później rozśpiewać kościelną wieżę na chwałę Pana. Krzewy obsypane białą kaszą kwiatów i pustka. Wilgotna, sugerująca gęsią skórkę. Jarzębina szykuje się do produkcji korali, poławiacz śmietnikowych skarbów penetruje kubełki bez fanatyzmu, Rzeka pyszni się powidokami wiekowej architektury przycupniętej na drugim brzegu. Zieleni się już wszystko – wiem, nie patrząc, bo stateczny dąb stojący u wrót galerii handlowej puścił się w wiosnę, a on zawsze był nieufny jak biblijny Tomasz i bardziej pochopnym drzewom nie wierzył za grosz. Rzeka plumka, drzewa rozćwierkane świergolą o cieple, którego zabrakło o poranku. Choć to jeszcze nie sezon, to brzuszyska śmietników wyspiarskich brzęczą szkłem pohukując na wietrze jak zakochane w jutrzence gołębie.


    Most umęczony niekończącym się remontem wciąż niepiękny. Kładka wyposażona w kratownice, bo ludzie potrzebują manifestacji uczuć, które na zawsze i nigdy i w ogóle, więc kłódkę trzeba powiesić, żeby każdy wiedział. Korale na ostrokrzewach przetrwały zimę i rumienią się od chłodu znad Rzeki. Hotelowa wisteria uwodzi już aromatem dusząc tych, których zwieść się uda zbyt blisko. Apetyczna dziewczyna w trampkach wystukuje sekundy dzielące ją od wymarzonej sylwetki, bo nikt jej nie powiedział, że wygląda ślicznie. Rozśmiesza mnie kolejna kładka uzbrojona w furtkę z zamkiem patentowym i wysokością do pół uda. Grzecznych i bogobojnych na pewno zatrzyma. Niegrzeczni przejdą nad nią. Zwalniam. Przystaję, zapominam. Słońce usiłuje sam nie wiem co – zlicza mi piegi, albo sprawdza, czy mchem porosłem. Włóczęga nigdzie się nie spieszy, bo wszędzie jest u siebie, a każde „daleko” jest nieistotne, bo daleko. Nieznana siła we wstęgowych chmurach wylizała pas błękitu, więc zastanawiam się nad tą łaską, a pas patrolują kawki i gołębie.


    Objuczona bagażami dziewczyna, o puchnącej dorastaniem i dostatkiem urodzie ledwie parę godzin później wcina loda na przystanku ignorując falangę nastolatków monogamicznie odzianych w czerń. Żmijowce wyciągają mordki na skrawku zieleni zbyt ubogim by wykarmić jedną, niezbyt głodną kozę. Na poboczach wdzięczą się bujnie żywokosty. Kwitną czeremchy, robinie i pigwy. Młodziutka dziewczyna pozwala psu na fantazję, bo sama zbiera bukiet z żółtych chwastów, ignorując niebieskość chabrów, fiolety ptasiej wyki i koniczyn. Widok kobiety w futerku skłania mnie do rezygnacji z podróży. Naprawdę? Futerko ma jedynie słuszny kolor, ale to i tak przesada. A kiedy już idę niespiesznie, wyprzedza mnie na rowerze jadąca pupa w rozmiarze S – tak przynajmniej była obrendowana. W czasach, gdy wstyd jest grzechem coś więcej jak gorset okrywający pączkującą kobiecość, to już przesada?

10 komentarzy:

  1. Piękne dziś słowa i zdania:-)
    Nie wiem, w imię czego młodzi i piękni tak kalają urodę wiosny czernią od stóp do głów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. luk taki autfit. jak u rolls-royce'a - każdy kolor jest możliwy, pod warunkiem, że będzie to kolor czarny.

      Usuń
  2. Zaprawdę powiadam, że jedynie słuszne kolory słuszne są.

    Różowe?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wolę nieco szerszą paletę bez względu na porę roku.

      Usuń
  3. O matko czy coś niedobrego się stało u Oko? Tuszu brakło, papieru do drukowania, może jakiś wyjazd??? Nie dość, że takim małym drukiem, to jeszcze "taka cegła". Nie dało się tego podzielić na trzy mniejsze "ekstrakty" albo nawet i prasówki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. e tam - dzielić. lepiej mnożyć. jak widzeń dużo, to i notka spora. a blogger nie sprzyja. już poprawiam czcionkę na większą.

      Usuń
  4. Niezwykle sugestywnie napisane!
    Fajnie by było aby ta "Apetyczna dziewczyna w trampkach" lubiła siebie i swój wygląd, a biegała tylko dlatego że lubi. Jednakoż zdaję sobie sprawę że motywacją do biegania bardzo często jest niezadowolenie ze swego wyglądu. Uważam że "wiara w siebie" powinna być jednym z celów naszego szkolnictwa i jednym z głównych zadań dla rodziców. Tylko jak "wiary w siebie" ma uczyć nauczyciel czy też rodzic którzy też "w siebie nie wierzą".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zaklęty krąg. wystarczy zrezygnować z mediów - wtedy łatwiej o akceptację siebie. TV, internet, socjalmedia - to wszystko działa jak lepik - każdemu przyklei się łatkę, każdy jest nie taki jak powinien, a nikt nie wie, jak jest dobrze, choć doradza innym, albo szykanuje odrębność.

      Usuń
  5. To piękny, zmysłowy zapis miejskiego spaceru, który niepostrzeżenie przeradza się w kontemplację – przyrody, ludzi, znaków czasu i detali dnia codziennego. Piszesz z wyczuciem rytmu, z humorem i czułością dla przypadkowego, zanikającego. Mnie szczególnie zatrzymały „żmijowce” i „kładka uzbrojona w furtkę z zamkiem patentowym i wysokością do pół uda” – tak śmiesznie-prawdziwe, tak poetycko-dziwne.
    Może i nie sezon, ale dla oka – pełnia.
    C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. żmijowiec, to cenne ziele. pożyteczne. warto wiedzieć, że choć w dotyku nie jest milutki, to przetworzony domowym sposobem może wesprzeć przy różnych dolegliwościach.
      rytm musi być, bo inaczej to tylko klejenie słów, a ja naprawdę spaceruję. arytmicznie, to byłaby szykana nie pozwalająca na skupienie. a w Mieście drobnych idiotyzmów jest bez liku - warto dostrzegać i dziwić się.

      Usuń