wtorek, 27 maja 2025

Nadziana miedziana chudzina.

    Między budynkami gaworzyły rozemocjonowane wróble. A może to tylko szalejące echo tłukło bez końca czkawkę jednego malucha? Pośród kwitnących rokitników jeden nie okrył się kwiatami, lecz małymi ślimakami o skorupach wielkości sporych jeżyn. W autobusie kobiety wypłaszczone i otorbione, a faceci z garbami plecaków. Radio poinformowało o nadchodzącym wywiadzie z bertłorczerem, który okazał się być fotografem ptaków, a pasję rozpoczął od zakupów sprzętu, czyli był chyba „gadżeciarzem”.


    Pani, podpompowana groteskowo udawała własną parodię i smaku w tym nie było ani krzyny. Co innego młoda dziewczyna o nieciekawej sylwetce i twarzy – jednak niedostatki nadrabiała piersiami, które już wcześniej musiały otrzeć się o moje kłębełki nerwowe, gdyż zdawały się być znajome, choć do bliskości było im bardzo daleko. Zdumiewa mnie ilość kobiet z wyraźnym brzuszkiem. Tylko niewielka część spowodowana była działalnością „zapylacza”, reszta najprawdopodobniej pielęgnowana jest naturalnie.

2 komentarze:

  1. Ten tekst brzmi jak miasto, które się trochę przechyliło i zgięło w pasie, żeby usłyszeć własne trzewia. Mnóstwo tu rejestrów, od obserwacji przyrody po raptowne skręty w stronę obyczajowości i cielesności. Wszystko się błyska, trochę metalicznie, trochę jak miedź właśnie, jakby język był bronią i biżuterią jednocześnie. Zostaje we mnie echo tych wróbli i ślimaków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miasto wciąż wabi mnie tym samym - ludźmi z ich nieograniczoną fantazją. choć korzystają z niej dość ekscentrycznie. może dlatego?

      Usuń