sobota, 3 czerwca 2023

Słowotok.

 

Zabrałem PESEL z domu w dowolne hen. Usiłował negocjować z poziomu fotela, jednak byłem bezwzględny i wreszcie się poddał. Świat błyskawicznie zaczął podsuwać nam pod nos obrazki i myśli zbyt wątłe, żeby ktokolwiek raczył się nimi zająć. Z braku lepszych pomysłów, postanowiłem dźwignąć to brzemię.

 

Elegancka pani, dyskretnie ukrywająca upływ czasu pod idealną, lśniącą czernią starannie wymodelowanej koafiury każdego dnia przekracza mosty idąc w szpilkach innego koloru. I nie wiem, czy zależy to od jej nastroju, czy od wyrafinowanego harmonogramu wiszącego skromnie w garderobie.

 

Z siniaczkami, to jest chyba tak, jak z grzybami – najtrudniej dostrzec pierwszego. Później wzrok się wyostrza i kolejne same pchają się na oczy - cóż, kiedy kształt mają nietęgi i nie budzący zachwytu, a co dopiero mówić o mającej znamiona smaku opowieści.

 

Ogródki działkowe tętniły wysiłkiem, chabry tłoczyły się na nieużytkach, kokietując maki w zwiewnych, czerwonych kieckach. W tramwaju dziewczę uśmiechało się, słuchając zapowiedzi kolejnych przystanków, a jej nieopalone jeszcze nogi zdobiły ciała niebieskie. Nad kostką drapieżnie krążył księżyc rosnący w dojrzałe D, a nad nim ustawiła się koniunkcja planet, zachowując zadziwiająco stałą odległość między kolejnymi orbitami.

 

Wtedy właśnie dziewczęta zaczęły występować trójcami. Pierwsza jechała do, a druga wręcz przeciwnie. Zasadniczo – dopiero zamierzały, bo przecież siedziały pod wspólną wiatą, cóż, że pleckami do siebie? Kolejna trójca wyprowadzała właśnie psa. Jednego. Podobnym tropem podążając następna trójca oddawała się rozkoszom podziwiania fotek na wspólnym telefonie.

 

Kiedy widzę dorosłego (?) faceta w ogrodniczkach w kolorze musztardy, po których wesoło brykają czarne słonie i żyrafy, zaczynam zastanawiać się, czy warto dorastać.

 

Pies z posiwiałą brodą smętnie patrzył na swoją panią o rudych włoskach, gdy przymierzała się do dźwignięcia wielkiej, staroświeckiej walizy z mocno wysłużonej skóry. Niewiasta tymczasem targnęła ciężar bez jednego stęknięcia i holując psa na smyczy swobodnie podążyła w kierunku staromiejskiego parku.

 

Kobieta potrzebowała sukienki zdecydowanie większego kalibru, żeby w niej zmieścić całą urodę, ale dlaczego w neonowej zieleni? Inna, równie dorodna była zbyt duża na tak małego pieska, jednak nie potrafiła zeń zrezygnować, więc wzięła dwa, co i tak nie dało godziwej przeciwwagi. Ale przynajmniej się starała.

5 komentarzy:

  1. wczoraj mama odkryła na mojej szyi sińce wygladające ewidentnie na ślady duszenia, dodatkowo wokół nich zadrapania i strupy. dłuższą chwilę zajęło mi tłumaczenie, że to nie sińce, a ślady po naszyjniku z miedzi, który zafarbował mi skórę na zielonkawo i uczulił skórę dookoła szyi. Fakt, wygladam trochę jak ofiara psychopaty, ale żyję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. masz morderczy naszyjnik? zdumiewające. sprawdź od kogo i czy nie uprawia sztuki tajemnej.

      Usuń
    2. Cholera, nie mogę sobie przypomnieć, gdzie był kupiony.

      Usuń
  2. Chyba powinieneś coś napisać o morderczym naszyjniku!

    OdpowiedzUsuń