niedziela, 18 lutego 2024

Kameralna bibka.

 

    Gdzieś hen, na krańcu świata, w miejscu, w które nawet internet zagląda rzadko i niechętnie przysiadłem na tyłku, jak prostak. Gniotło w dupę, bo kamień nie należał do miękkich, na dodatek przejmującym chłodem mnie uraczył, co w cieple słonecznych promieni zdawało się być ekstrawagancją. Przymknąłem oczy, kiedy ktoś mnie trącił, wcale delikatnie – laską po kulasach.


    - Te! - rubasznie i niezłośliwie zagaił obcy, starszy od węgla gość – Spodobał się mój kamyczek? Ja na nim studzę hemoroidy, a ty?


    - Tak se przysiadłem – odpowiedziałem niezbyt elokwentnie – nogi nieść przestały i musiałem kapkę odsapnąć.


    - Nooo… - gość najwyraźniej także nie był erudytą – to może teraz ja przysiądę na chwilkę? Chętnie odsapnę więcej niż kapkę.


    Wzruszyłem ramionami i odsunąłem się odrobinę. Kamienia i tak nagrzać nie sposób, więc ustąpiłem bez żalu miejsca. Niech siądzie staruszek. W towarzystwie jakoś raźniej, nawet, kiedy nieszczególnie gadatliwe. Słońce zaczęło mnie rozbierać i rozleniwiać, kamień trwał niewzruszenie.


    - Sam go tu przytargałem – pochwalił się obcy znienacka – Dawno temu, już mchem obrósł, ale tak. Babcia miała do mnie zajrzeć, żeby pierogów nalepić, a sił miała mało, tom jej w pół drogi kamień uszykował, żeby przysiadła, jak i ty przysiadłeś. Dobra rzecz taki kamień, co?


    - Uhu! - mruknąłem, żeby zachęcić do dalszych zwierzeń.


    - Zbeształa mnie za głupotę, bo mogłem jej naszykować ławeczkę z miękkiego drewna, a nie taki kamulec ustawić. I małą wiatę, żeby przed deszczem, czy słońcem ochronić. Babunia, kiedy jej pozwolić, rozpędza się w roszczeniach, aż miło. Tylko jej gadać pozwolić, to raz dwa Kraków każe mi stawiać, albo Rzym.


    - Niedaleko padłoś od jabłoni moje czerstwe jabłuszko – pomyślałem z przekąsem, a obcy kontynuował wywody.


    - Wiesz? Mam dzisiaj urodziny, więc pewnie przyjdzie do mnie z kawałkiem zakalca, albo słoikiem bigosu, to pomyślałem, że jej ten kamień trochę oczyszczę, z szacunku dla wieku starowinki.


    - Powinszować – ukłoniłem się lekko – Jak chcecie, to wam pomogę z tym czyszczeniem.


    - Nie fatygujcie się. Wystarczy jeno kawalątek oczyścić, bo nie wiem, czy się jej spodoba. A nuż mech i ta drobnica, co po nim biega ważniejsze się okażą od gładkiego kamienia? Zostaniecie na obiad? Babcię masz? Jeśli tak, to wiesz, że z jedzeniem nie żartuje i o detalu mowy nie ma. Jak dla drwala naniesie, a potem mi wątroba szwankuje. Dobre to wszystko, ale syte tak, że aż gniecie ów dostatek.


    - A czemu nie – powiedziałem – Nie spodziewałem się na krańcu świata urodzinowej imprezy i domowego jadła, więc tym chętniej skorzystam. Ale tak z pustymi rękami na urodzinową imprezę się wpraszać, to głupio. Pozwólcie, że choć ten kamień oczyszczę.


    - Niech będzie – niechętnie, ale się zgodził – to może wy tu popracujcie nad czystością kamienia, a ja wyjdę babci naprzeciw. Siaty na pewno ma ciężkie.


    Nim kiwnąłem głową na zgodę już był w drodze, jeśli drogą można nazwać bezkres przestrzeni. Pogwizdywał sobie coś pod nosem, ale niezbyt udanie, a może szlagier starszy ode mnie, bo całkiem pojęci anie miałem, co świszcze. Jeszcze dobrze się nie skrył w oddali, a już mnie znów kto w łydkę laską trącił.


    - A wy tu synku, co robicie? – ciekawość wylewała się spod kapelusika ozdobionego kąkolami i stokrotkami – Mojego wnusia kamień zajęliście? On go tu dla mnie osadził nieborak, jakby chciał, żebym wilka złapała. Nie mówcie mu, ale ja tyłka na takim zimnie nie posadzę. Mógł się lepiej postarać, ale ta młodzież, to taka bezmyślna. Nie chcę, żeby mu przykro było, ale, jak mam tu siąść, to pampersa zakładam, żeby mi psitka nie przymarzła do głazu. Ech to moje Bożunio!


    - Bożunio? Boguś? Bogdan znaczy? – zapytałem, chcąc dokopać się do konkretu.


    - Bóg, mój młodzieńcze – odparła starsza pani, zniesmaczona moją ignorancją – myślałam, że to już wiesz. Sam teraz widzisz, jaki on pochopny i w gorącej wodzie kąpany. Nawet się nie przedstawił. A wiesz, że ma dziś urodziny? Może wstąpisz, bo on taki samotny i rzadko goście zaglądają, to i zdziczał mi na tym pustkowiu.

6 komentarzy:

  1. Koncept świetny. Sama się czasem nad Bogiem użalam, że taki samotny i znudzony w tym kosmosie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. samotnemu staruszkowi może odbić na stare lata. lepiej, żeby miał jaką rozsądną babinkę pod ręką.

      Usuń
  2. Kompletnie nie wiem czyje to święto, ale na wszelki wypadek: najlepszego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niczyje - miałaś czas przywyknąć, że wszystko tutaj, to wybryki rozpasanej głowy. i raczej nie mają odniesienia do niczego konkretnego. staram się oddzielać prywatność od notatek i opowiadań. może nie zawsze się udaje, ale usiłuję odciąć się od rzeczywistości.

      Usuń
    2. Udanego odcinania. Pozdrawiam

      Usuń
    3. dziękuję (dygając elegancko z lekkim rumieńcem zawstydzenia)

      Usuń