Czas kobiet, dla których 3D to absolutne minimum, jakie chętnie wzbogaciłyby o dodatkowe wymiary. Pomiędzy pięknie wypukłymi paniami trafiają się dwie, które bez udziału świadomości umieszczam rodowodowo w Peru. Oczywiście znam się na tym, jak nikt na świecie, ale uzurpuję po cichu i nie afiszując się, więc w chwili kreślenia tych słów obie zapewne piszą listy do rodziny na płaskowyżu Nazca. Wcześniej, nim wyjechały do tutaj, hodowały swoje pośladki we wnętrzach kul. Bardzo dużych kul. Wyszło im perfekcyjnie i zachwycająco.
Chwilę później dostrzegam młodą kobietę idącą z takim wdziękiem, że świat wstrzymał oddech i zatracił się w mgłach westchnień. Moich westchnień, a pani oddalała się uwolniona od tłumu, który jak zwykle kłębił się w okolicach dworca. Na dworcu uśmiecham się do pani, która czeka na coś/kogoś z dużym biało-czarnym psem i zerkając na rozkład jazdy tańczy, ustami modelując bezgłośne słowa. Na osiedlu pojawia się orkiestra wędrowna i zachęca do udziału w kiermaszu i tym podobnych osiedlowych atrakcjach. Choć nieco kiczowato, to przecież okna i balkony wypełniają się ludźmi bijącymi brawo.
Orkiestry u nas nie było, ale grajkowie pojedynczo zdarzali się, niektórzy mocno fałszowali...
OdpowiedzUsuńtrzeba jakoś zarabiać. nawet, jak się grać nie potrafi.
Usuńoko
Jak nikt umiesz w oryginalne opisy, Oko. Podziwiam Twój kunszt literacki (niezmiennie). :)
OdpowiedzUsuńkażdy ćwiczy, gdzie może. ja akurat tu. dzięki za dobre słowo - baw się dobrze.
Usuńoko
Doskonale pamiętam te orkiestry, chociaż, przyznaję, dawnom nie widział. No i tak żal jakiś wzbudziłeś. Ale to dobrze.
OdpowiedzUsuńnostalgia to objaw starości. młodzież gna naprzód i nie ogląda się. dopiero wiek sprawia, że zerkamy przez ramię.
Usuńoko