Za ostatnią stodołą (przerobioną na skład blach samochodowych) w okolicy wiesiołki monopolizują nieużytek. Młode panie wracają wczesnym autobusem do domu i być może noc minęła na chwałę przyszłości, jeśli nie świetlanej, to choć uśmiechniętej. Czapla krzyczała w chmurach, jakby potknęła się o coś, dwie kolarki więcej kręciły jęzorami niż pedałami, kosy sprawdzały, co nowego w okolicy. A tam? Duchota.
no, jakże fajowo...
OdpowiedzUsuńwiesiołek! Wesoły Wiesiek ze wsi..., a z miasta?
Drin
może matołek. nie wiem. wiesiołek, to piękna roślina.
Usuńoko
Piękna i zdrowa! Na duchotę zupę z ogórecznika, by? Chłodniczek z niebieskimi listkami i koperkiem...by panie dziejku,
OdpowiedzUsuńDrin
chłodniczek mile widziany. może być z niebieskimi listkami, ale odrobina szczypiorku i kleks śmietany - też nie zawadzi. i świeży ogórek rzecz jasna.
Usuńoko
Czytam Twój wpis, jak pocztówkę z miejsca, gdzie duchota i absurd idą ramię w ramię, a rzeczywistość mówi do nas głosem czapli, która się potknęła.
OdpowiedzUsuńmigaweczka. ślad jak po drobnej kropli keczupu na wielkim futrze.
Usuń