„Operacja pajęczyna” przejdzie do historii i pokazała, że można swobodnie poruszać się po terytorium wroga.
Jednocześnie uświadomiła nam, jak łatwo wykorzystać drony do ataków terrorystycznych.
Czyżby różnica w kwalifikacji czynu była subiektywna?
Chyba ja też kupię sobie drona i polatam nad terytorium wroga. O ile taki wróg się pojawi, bo chwilowo nie mam...
OdpowiedzUsuńto może polataj nad własnym poletkiem? jeśli nie znajdziesz przeciwnika, to choć poćwiczysz lot nie narażając postronnych na nieszczęśliwy wypadek. Taki Musk trenuje nad naszymi głowami i tylko przypadek sprawił, że dotąd nikogo nie zabił.
UsuńTwoje pytanie o subiektywność kwalifikacji naprawdę celne bo przecież granice między "operacją wojskową" a "aktem terroru" coraz częściej rysuje nie moralność, tylko geopolityka i narracja. Pajęczyna oplata nie tylko sprzęt, ale i znaczenia.
OdpowiedzUsuńsłucham o bohaterskich natarciach nocnych dronów na osiedla mieszkaniowe w Petersburgu, czy Władywostoku i nie dowierzam, że ktoś to pisze. To jak walka z Hamasem - 70 tys Palestyńczyków zostało zamordowanych, a teraz "plan walki z Hamasem" obejmuje całkowite zniszczenie Gazy - hitlerowcy zrobili to Warszawie, ale nie do końca. tam jest gorzej.
UsuńNie bardzo rozumiem, jak drony mogłyby cokolwiek zaatakować. Nie znam się po prostu.
OdpowiedzUsuńmechaniczne szerszenie. jasne, że to uproszczenie, bo to nie broń zabija, a człowiek. gdzieś wyczytałem, że 80% strat po stronie rosyjskiej to efekt działalności z użyciem dronów.
UsuńAle to znaczy, że drony strzelają?
Usuńdrony kamikadze spadają i wybuchają - tak sądzę, ale nie widziałem i jestem szczęśliwy z mojej ignorancji.
Usuńinne, te nie-kamikadze mają chyba odczepiane te bomby i wracają po kolejny ładunek. w dziedzinie wojskowości lejek jestem i też mnie to nie martwi.