czwartek, 4 kwietnia 2024

W słońcu.

 

    Mniszki rozbiegły się po łąkach, usiłując ukryć się przed trzmielami o tyłkach cały rok wtłoczonych w kuse futerka. Daremny trud. Pomrukując jakieś ludowe przyśpiewki owadzie stado rzuciło się na słoneczka taplające się w brylantowej trawie i dawaj, zapylać bez opamiętania. Mrówki – oooo… te wcale nie były lepsze. Wdrapywały się pracowicie po pustej łodydze i wciskały między płatki, żeby popić nektaru do syta. Jakaś siwowłosa pani, niczym nastolatka usiadła w trawie na niemal pustym plecaku i fotografowała wytrwale coś znajdującego się na skarpie rowu. Chłopak, żeby dobrze wybiegać swojego psa, wsiadł na rower i mocno popracował odnóżami. Pies raczej był rozbawiony i ciekaw, jak długo potrwa ów animusz. I miał rację. Chłopak, gdy tylko stracił psa z oka, zatrzymał się i nawoływał, jakby to on zgubił się na bezdrożach. Kwitną pokrzywy, młode mamy wywożą plankton na wycieczki przyprawione słonecznym ciepłem. Ptasi świergot skłania do zwolnienia, do zatrzymania się i liczenia baranków nad głową. Pociąg, wracający skądś, gdzie mnie nie ma, zatrzymuje się na stacji tak małej, że tylko lokalne pociągi-tramwaje zatrzymują się na moment, a i to nie za często.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz