sobota, 20 kwietnia 2024

Wycieczka w deszczu.


    Na przystanku dziewczynka obudowana gadżetami, które mają ją „udoroślić”. Elektroniczny papieros, puszka energetyka, sztuczne pazury, makijaż dziwki idącej do pracy i obowiązkowe leginsy odsłaniające więcej, niż ktokolwiek się przyzna. Reklama bezpośrednia i dosadna, choć wulgarna i niesmaczna. Aż się niebo rozpłakało i to na dobre. Obserwując tablice rejestracyjne (z braku lepszego zajęcia) dochodzę do wniosku, że kozackich tablic można zauważyć więcej, niż tablic dowolnego województwa poza tutejszym. Nie na darmo Miasto „urosło” o jakieś 270.000 obywateli. Mało które w Polsce potrafi znieść taką inwazję.


    Bladziuteńka dziewuszka mocno wypukła tam i siam wiodła swego wymarzeńca w deszcz, tłumacząc mu zawiłości i zasady zjawiska atmosferycznego, a on osładzał bielą zębów afrykańską karnację i nie potrafił ukryć radości z niebiańskiej wody. Tamaryszki ugięły się pod naporem różowości opitej wodą bez umiaru. Czerń skrywająca kobiecą intymność wyeksploatowana jest do granic możliwości – cud, że nie popadła w kicz. Zerknąłem w przód – czarne dziewice. W tył – oczerniałe wdowy. Pomiędzy – ach, ciemno aż dudni od małych czarnych pozwalających kolanom świecić kontrastową bielą, od bluz wymagających od ciał ujawnienia się, by i one mogły zaistnieć, butów, czapek, spodni, torebek, myśli, włosów i oczu. Dobrze, że płot dzielący ogródki działkowe od chodnika zarósł kiściami kwiatów wisterii udającej dojrzałe winogrona.


    Jadę wzdłuż bloków zdających się być pokłosiem wielkich koszar, familoków, masówki solidnej i krępej, gotowej przetrwać wszystko, z trzęsieniem ziemi włącznie. Podziwiam budowle, lecz nie mogę nadziwić się balkonom, z których bezwidocze panuje na okrągło. Po co komu balkon na cztery pasy korka komunikacyjnego, który nieco luzuje w świąteczne noce? Niektórzy, dręczeni upokorzoną ideą zamurowali te nieszczęsne twory, zwiększając powierzchnię pokoju. W jednej z alejek dostrzegam krępego gościa odpoczywającego po dźwiganiu hantli. Ciężarki wyglądają na jeszcze bardziej krępe i zdeterminowane do dożywotniej współpracy z grawitacją. Pod wiatą dworcowego przystanku dwóch niezbyt doświadczonych życiowo dżentelmenów bezczelnie rozpija pół litra wódki w asyście kolorowego nektaru.


10 komentarzy:

  1. Czytam od końca-przypadłość?
    HA.
    moje klimaty. Flaszeczka we dwóch, obowiązkowo pod marmeladkę, czyli pikantny sok pomidorowy po 2, 99zł/300 ml.
    Niekoniecznie pod wiatą.
    Saluto.
    Jasiu

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, o ilu obywateli wzbogaciło się moje miasto, ale odnoszę wrażenie, że częściej słyszę język ukraiński niż polski. Rejestracje już nie dziwią. Ale wkurza mnie to. Uczniowie ukraińscy kozaczą. Klną, gwiazdorzą i czują sie panami szkoły.
    Zastanowiłam sie nad własnym dzieckiem i odkryłam, że ona nigdy nie chodziła i nie chodzi w czerni! Była zatem nietypową nastolatką i jest nietypową "młodą dorosłą".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. super - gratulacje dla dziecka. i mamy. zastanawiam się, co dzisiaj jest normą.

      Usuń
  3. Dziewczynka ....być może chciała zaskoczyć "świat"sobą?
    Jakoś nie wyszło i nie dziw ,że niebo płacze.
    Basia



    OdpowiedzUsuń
  4. Czerń jest elegancka.....ale "okazjonalnie
    Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. Podobają mi się naturalne płoty: tak jak ten opisany z wisterii. Jaki kolor?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wisteria była fioletowa. płot? - zwykła siatka ogrodzeniowa.

      Usuń