Pani w spodniach od piżamy prowadza kundelka wzdłuż klombu, czekając, aż ten ureguluje gospodarkę wodną w organizmie. Pies opróżnia się niechętnie, za to wdycha namiętnie. Powietrze przesycone wilgocią i wiatrem pachnie niemal wiosennie.
Podziwiam reklamę baru – green cafe nero i sam już nie wiem, czy ona kawa jest bardziej czarna, czy też zielona. Na przydworcowych brukach wciąż leżą powodziowe wory z piaskiem tworząc zaspę w barwach narodowych.
Na słupie trakcyjnym ktoś napisał PUPA – zachwycająca delikatność jak na uliczną twórczość. Rzeka moknie od deszczu, a okna uniwersyteckich budynków usiłują zastąpić jej słońce. Wraz z brzaskiem deszcz ustaje, za to mnogość czarnych minispódniczek zdaje się zwiastować wiosnę.
A może owa PUPA to reklama firmy kosmetycznej, wcale nie najtańszej...
OdpowiedzUsuńjest taka firma?
UsuńJotko - zdumiewasz mnie!
Koniecznie trzeba nam iść na spacer, by miast pismo nosem, zwęszyć chuć wiosennego błocka.
OdpowiedzUsuńpotaplać się każdemu przystoi.
UsuńTwoje słowa przypominają mi, jak wiele piękna i absurdu można znaleźć w codzienności, jeśli tylko spojrzy się na nią uważnie. To niesamowite, jak detale, które mijamy obojętnie, mogą stać się źródłem refleksji i zachwytu. PUPA swoją drogą, to świetna marka kosmetyków.
OdpowiedzUsuńmarki nie znam i nie wiem, czy się wstydzić. warto czytać bazgroły w przestrzeni, bo od czasu do czasu trafi się coś ciekawego.
UsuńMoże chodzić o senatora Zdzisława Pupę albo o kosmetyki marki Pupa. Ale żeby na słupie trakcyjnym...?
OdpowiedzUsuńmoże senator od prądu? albo taki więcej elektryczny?
UsuńA może eklektyczny. Słup, względnie senator.
Usuńprzecież nie wyślę mu e-maila z zapytaniem, czy raczył był utytłać własnym nazwiskiem słupa (za przeproszeniem).
Usuń