- Rzadko wyjmowała mnie z szafy - pomyślałem. - Za rzadko.
Strzepnęła mnie i przyjrzała się krytycznym wzrokiem. To był kluczowy moment. Bałem się, że się skrzywi i odłoży. Może nawet na zawsze. Tak sporadycznie mnie wyjmowała... Inni mieli więcej szczęścia. Boże! Jak ja im zazdrościłem. Znikali mi z oczu na długie godziny, może nawet tygodnie, a ja wisiałem bezczynnie na haku i marzyłem. Marzyłem o cieple jej ciała, o wzroku we mnie wbitym. Nie takim jak teraz. Teraz miała oczy jak dwie kałuże rtęci - tłuste, nieprzeniknione spojrzenie w jakim można utonąć bezpowrotnie, a i tak nie można dostrzec śladu uczuć właścicielki, choć jej wzrok skrzył się metalowym, wypolerowanym na diament blaskiem - w którym dostrzegałem własną mizerię. Przy jej urodzie byłem odrażający. Wcale się jej nie dziwię, że odwiesza mnie do szafy i zapomina na długo.
Dziś miałem szczęście. Może po raz ostatni, ale miałem. Po jej twarzy rozlał się paskudny, ale jednak uśmiech. Wyprostowałem się, żeby nie być takim wymiętym. Więc jednak... Dzisiejszej nocy nie spędzę w szafie! Urosło we mnie wszystko co mogło urosnąć w ogryzku do mnie podobnym. Dzisiejsza noc należy do mnie, a jeśli nawet przyjdzie za nią zapłacić dożywociem w szafie - trudno. Przynajmniej zginę walcząc. O nią, o jej towarzystwo, o ciepło jej ciała. Nic więcej chcieć nie mogłem. Wyperswadowała to chyba nam wszystkim, a najbardziej opornych skazała na banicję, albo wieczne zapomnienie.
Najwyżej ciało. Nie na własność, nie na wyłączność, na pewno na żadne "zawsze". Na chwilę tak długą, jak jej chwilowa łaska. Nikt nie umiał pochwalić się chociaż miesiącem. Mnie trafiały się pojedyncze noce. Wtedy pasowałem jej do biżuterii, albo dramatu bezsennej nocy. Wtedy wyjmowała mnie z szafy, jak dziś, strzepywała, abym się wyprostował i przymierzała, czy jeszcze pasuję do niej. Przymierzała mnie jak podomkę, albo letnią kieckę z wyprzedaży w sklepiku przy plaży. Bez emocji i większych oczekiwań. Kiedy uznała, że nie czynię jej krzywdy, pozwalała mi zostać.
Była ciepła, miękka i nieznośnie pociągająca. Nie chciało się wierzyć, że umysł miała jak cybernetyczna maszyna, jak szwajcarski zegar odmierzający czas chłodno, aż ocierał się o pogardę. Stałem obok. Byłem zaledwie i aż tym, czym jest dodatek do stroju, albo przybranie do kwiatu. Przydatny, ale nie konieczny. Ją było stać na zbytek i miała gust. Z niewymuszoną swobodą potrafiła otworzyć swoją szafę, rozebrać się i rzucając na podłogę zużytego poprzednika, przymierzać bezkres wieszaka, by dotykając lekko wskazującym palcem zarażać dotkniętych pożądaniem. Od niechcenia muskała tego i owego. Kogoś obrzucała dokładniejszym, krytycznym spojrzeniem. Czasem pozwalała komuś dotykać jej ciała, kiedy w lustrze sprawdzała efekty. A potem wzdychała cicho i odwieszała do szafyna wieczne zapomnienie i walkę z własnymi myślami.
Mnie wyjęła, pozwoliła ucałować swoje piersi, a kiedy drżałem zanurzony w zimno lustrzanego spojrzenia, zamknęła szafę. Była moja. Na tę noc, była moja!
Interesujący opis, jak wyjątek z pamiętnika...
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie, takie tajemnicze.
OdpowiedzUsuńUmiejętność postawienia się na czyimś miejscu...czyli bycie w innej skórze to trudna sztuka.Nawet gdy jest to tzw. martwa natura...
OdpowiedzUsuńkasta
Mieć szczęście po raz ostatni.....ehhhh
OdpowiedzUsuńKartka z pamiętnika. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńWidzę ,że powrót do przeszłości daje więcej niźli pozorne obcowanie z rzeczywistością. Czy ma Pan ,podobnie jak ja , wrażenie ,że ludzie , ci z którymi byśmy porozmawiali, pomilczeli, posłuchali ich, kiedyś byli na wyciągnięcie ręki a teraz, trzeba ich szukać,szukać,szukać i bywa ,że znajdować na cmentarzu. Nowi wszak też się rodzą ale z nimi to już inna jest rozmowa i mniej nam wypada powiedzieć by im życia nie zepsuć.
są tacy, którzy potrafią znaleźć, jeśli chcą porozmawiać - poczta wciąż działa.
Usuńsą tacy, którzy nie zapomnieli - dzięki, że jesteś. ja też.
Jaki to jest paskudny uśmiech u kobiety? Szyderczy czy bardziej wyzywajacy? Jako dziecko chowałam się do szafy jak ojciec wracał zły z wywiadowki. Tak na serio, nie ściemniam.
OdpowiedzUsuńFajnie że wróciłeś Oko. Pozdrawiam.
dzięki za zauważenie. kobiety dysponują wielkim arsenałem uśmiechów i potrafią dobrać taki, który najgłębiej zaboli. nie pytaj mnie, bo ja nie wiem, który jest najbardziej jadowity. i wolę się o tym nie przekonywać.
Usuń