Kobieta mocno osadzona w trzech wymiarach i posunięta w czasie ładnych kilka dziesięcioleci, o twarzy podrasowanej słońcem nieznanego pochodzenia przecina chłód poranka obojętnością. Czarnopupe dziewczęta penetrują Miasto pieszo i na rowerach, czasem tylko korzystając z komunikacji zbiorowej. Wokół na biało i malinowo kwitną głogi wiotkim pniem udające młodzieniaszki.
Zadurzony wiosennie motorniczy nie wypuścił pasażerów i niechcący pojechałem o krok dalej, niż zamierzałem. W nieznane, na wagary, wyrwany zostałem z rutyny, jak perz z grządki. Przez przechodnią bramę przemknęła zabiedzona kuna i nie jest to żadna metafora, tylko fakt ze świata dzikich zwierząt. Wbiegła w podwórze i zatrzymała się, by złapać orientację w obcym środowisku. W trawie, tuż przy krawężniku odpoczywał gołąb, jawnie lekceważąc przechodniów. Udekorowana na ciele pyza żwawo przekraczała most pociągając kawkę z tekturki. Jej brzuszek wykorzystał łuk wzgórka łonowego, by wspiąć się po nim zachowując nienaganną krzywiznę. Dziewczę wybujałe pod niebo w spódnicy z rozcięciem pozwalającym płci na swobodny oddech szło w towarzystwie prywatnego bodyguarda (że niby specjalisty od cielesnej ochrony).
I dobrze jest. Ciepło. Rozmaicie. Widzialność doskonała, świat wciąż cieszy i zaskakuje, choć przecież (na chwilę zapominając o nadmiarowej podróży) wciąż te same ścieżki prowadzą mnie tam i z powrotem, bez hobbitowych przygód.
Nam dobrze, przyrodzie przydałby się deszcz...
OdpowiedzUsuńjotka
u mnie trochę padało.
UsuńMotorniczy wiedział, co zrobić, aby pasażer przeszedł jeden przystanek pieszo, w ten sposób mógł zobaczyć ludzi w akcji, czy też przyrodę w wiosennej odsłonie.
OdpowiedzUsuńmiędzy starymi kamienicami przyrody niewiele. wysiadam wcześniej, bo wtedy mogę iść wzdłuż Rzeki.
Usuńkuna w mieście?... ciekawe... ale zabiedzona, to coś tam wyjaśnia... u nas na wsi kuny wcale nie są zabiedzone i nie przemykają, dostojnie kroczą przez podwórze...
OdpowiedzUsuńczekaj, a to nie była przypadkiem tchórzofretka, która dala dyla opiekunowi?... ludzie czasem trzymają w domach takie zwierzaczki...
p.jzns :)
nie mam pojęcia. cała czarna, ogon raczej gruby, wyglądał najsolidniej. a ciało wychudzone, jakby niedojadała. i nieco przykurzona. może ćwiczyła kocie zręczności. pierwszy raz widziałem w mieście, choć bobry, wydry, bażanty, zające i lisy się zdarzały. a czaple, to w ogóle codzienność.
Usuńczarna kuna?... to akurat ciekawe... te wiejskie, przydomowe są jasnoszare... leśne (tzw. kamionki) są brązowe, ale te akurat na pewno omijają ludzkie skupiska... ale rożne się teraz dzieją rzeczy w ekosystemie, więc... więc...
Usuńw necie znalazłem, że kuny leśne i rybożerne potrafią być czarne. blisko było stamtąd do Rzeki, więc może poszła sobie na spacer przez ruchliwą ulicę.
UsuńJa bym pewnie w swej naiwności pobiegła karmić zabiedzoną kunę. Z pewnością nic by z tego nie wyszło, ale taki odruch.
OdpowiedzUsuńCzasem dobrze pojechać dalej, lekka zmiana w rutynie potrafi wyjść na plus, chociaż i wywołać przy okazji lekkie podniesienie tętna😁
o tętno dbać należy. żeby nie popadło w samouwielbienie, dostarczam mu powodów do skakania w różne strony.
UsuńCiekawa gra z codziennością i chwilą – obraz, który łączy momenty rutyny z wrażeniami niczym z innej rzeczywistości. Równocześnie pojawiają się detale pełne życia, jak dziewczęta na rowerach czy kuna w podwórku, które nadają tekstowi charakter tajemniczej wędrówki w obrębie znanego, ale pełnego nowych obserwacji świata. Motorniczy, który zabiera bohatera "na wagary", jakby podkreślał tę chwilową ucieczkę od schematów i wciąganie w wir nieoczekiwanych, a zarazem banalnych odkryć. Krótkie momenty bliskości z naturą i tym, co zwyczajne, dają poczucie ciepła i zaskakującej świeżości.
OdpowiedzUsuńzaskakującej nawet dla piszącego. motorniczy bojkotujący jeden z elementów pracy, pozostałe skwapliwie wypełniając, to wyczyn.
Usuń