Nieużytek pomieszkujący od zawsze za osiedlem, przecięty rzadko używanym torowiskiem, nagle okazał się być przyszłą siedzibą bliźniaczo skoligaconych rodzin w dużej ilości. Płoty otoczyły miejsce, gdzie pasły się dziurawce, wrotycze, czy krwawniki w solidnej pierzynie nawłoci. Padły od pił głogi i robinie, mirabele i nawet dzikie róże, dumne ze swej dzikości.
Trzeba było iść hen, za tory, tam, gdzie czarny bez nie droczy się z włoskimi orzechami, czy tarninami, bo każdemu znajdzie się miejsce. Pod drzewami i krzewami masowo kocą się jasnoty purpurowe i białe, dąbrówka zaczaiła się na maleńkiej polance w gąszczu mirabelek, na parkowych przestrzeniach drzemią złotogłowe mniszki, nieświadome, że są chętni zebrać ich smak do słoików. Ożyły osiedlowe place zabaw od pisku dzieci, w koronach drzew trwają koncerty słowicze, choć, jakiego gatunku są soliści – nie wiem. Wystarczy, że pięknie śpiewają, a każdy na własną nutę.
Psy sprawdzają węchem, co zmieniło się od wczoraj, kto był, kto nie zdołał. W wąskich gronach ludzie spacerują alejami, albo opalają uda na ławkach. Trzmiele ćwiczą się na kontrabasistów, osiki ciągną za długie nogi za sobą, jak kotwicę uprzykrzającą nalot. Biedronki zachwycone rosnącą populacją mszyc obżerają się nieprzytomnie i świata poza zielonym obrusem nie widzą.
Ten tekst trafia we mnie jak wspomnienie miejsc, które znikają — zarośniętych, dzikich, niepotrzebnych nikomu, więc pięknych. Cywilizacja wraca, stawia płoty, ścina, porządkuje. A jednak dalej widać, że życie idzie swoim rytmem. Kwitnie, śpiewa, zjada mszyce. I dobrze – przypomina, że nie wszystko da się zagrodzić.
OdpowiedzUsuńcoraz dalej trzeba chodzić, żeby zachwycić się zielonością.
UsuńBeton zalewa świat, przykre.
Usuńniepostrzeżenie. najdziwniejsze jest to, że ów przypływ tak zaskakuje.
Usuń