Jak ktoś ma pecha to nawet wróżąc z fusów herbaty dowie się, że herbata była w saszetkach, a śladowy poziom pozostałości po napoju wystarczyć może najwyżej do spekulacji i to obarczonych wielkim ryzykiem nadinterpretacji. Co jednak robić jeśli herbata dawno wypita i mikroskopijne krople zasychają na ściankach kubka, a na jego dnie tli się zalążek wróżby? Przyglądałem się tyleż bacznie, co bez zrozumienia i zapewne trzeba byłoby szamana, żeby coś wykuglował z tak mizernej materii. Ja zapadłem się w sobie i bezmyślnie zerkałem na dno naczynia, w którym nie pływało już nic mogącego zwilżyć wargi. Drobny meszek kurzu herbacianego przykrywał dno schnące nieco wolniej od ścianek kubka.
Postanowiłem odczekać chwilę, bo może trzeba ustabilizować obraz, zanim zacznie się z niego czytać. Kubek stygł, wietrzał i sechł bez większego entuzjazmu - ja zresztą też wolałem go pełnym i gorącym. Dylemat. Zrezygnować z objawienia na rzecz parującej herbaty, czy uzbrajać się w cierpliwość i czekać na przesłanie? Cierpliwością grzeszą kamienne nagrobki, a nie żywi ludzie. Ja również nie należałem do tych, którym udaje się zmarmurzeć na czas wystarczająco długi i przebierałem nóżkami, żeby przyszłość uchwycić tu i teraz.
Poszedłem na kompromis z moim dylematem - kubek odstawiłem na parapet, a sam poszedłem zaparzyć herbatę, tym razem już z fusami, w innym kubku. Zapach mówił mi, że dokonałem doskonałego wyboru. Przyssałem się do wrzątku i co tu ukrywać - chciwie siorbałem, jakbym od dawna nie próbował napoju. Wnet obejrzałem dno, na którym kłębiły się liście, jakby to była jesień w pobliskim parku - ciemne, wilgotne, gęstym kożuchem leżące na całej dostępnej powierzchni czekały na mnie. Tym razem dno aż się prosiło o wróżbę. Przyglądałem się jak z braku wilgoci zniekształca się obraz modyfikując ukształtowanie tej martwej przecież natury. Patrzyłem usiłując wprowadzić jakikolwiek ciąg znaczeniowy, ale język natury chyba nie był moim ojczystym, bo nie rozumieliśmy się wcale, co mnie odrobinę zniechęciło.
Szczęściem obok mieszkała Cyganka, więc niewiele myśląc zaprosiłem ją na herbatę licząc, że przy okazji odczyta i wcześniejszy wynik. Sprawa zdawała się zmierzać ku rozwiązaniu. Cyganka chętnie wypiła herbatę i zjadła parę maślanych ciasteczek. Kiedy zapytałem ją o przepowiednię zawartą na dnie wszystkich kubków, podrapała się po nosie i wiedziona ciekawością zajrzała kolejno w dna kubków - trzech moich i jednego swojego.
- Cóż sąsiedzie... - rzekła z namysłem sugerującym powagę sytuacji. - Myślę, że jedno jest oczywiste, a reszta mglista. Żeby nie mieszać ci w głowie mgliste przepowiednie zostawimy losowi. A oczywista rzecz jest taka, że masz cztery kubki do umycia.
Wróżby wróżbami, a zmywarka i tak ma ostatnie słowo:-)
OdpowiedzUsuń