czwartek, 2 stycznia 2020

Wyprawa po niezwykłą zwyczajność

Wymyśliłem sobie, że zaniosę własną codzienność do pralni. Takiej ekologicznej i błyskawicznej. Dokładnie takiej, jakiej spodziewać się można w galeriach handlowych i do odbioru po dziewięćdziesięciu minutach zaledwie. Zakurzyła mi się ta codzienność, spłowiała i wartość słów zgasła. To zaniosę, a sam w tym czasie wstąpię może do księgarni, zobaczyć jak słowa niezakurzone, pachnące jeszcze drukarnią smakują. Zupełnie akuratny pomysł na dzień, z którym nie-wiadomo-co-począć. I zapakowałem codzienność w torebkę foliową, nawet nie składałem specjalnie, bo torebka duża, a codzienność pokurcz jakiś taki… wlazła jak jabłko do studni wrzucone. Może za mała ona i trzeba nową kupić? Zobaczymy – przymierzę, jak się wyczyści już dobrze. Jeśli się skurczyła i za małą mi będzie, to sklepów nie zabraknie chyba. Najwyżej – poproszę jaką uczynną panią o pomoc, żebym czego starego nie kupił, albo kiepskiej jakości. Bo panie ponoć się znają. Na modzie i na jakości. Może mi która pomoże… Portfel w spodnie, nogi w buty i wymarsz wojsk. Drogę z grubsza kojarzę, bo w końcu mieszkam tu jakiś czas, więc do galerii jakoś wceluję, chyba, że mnie na pokuszenie powiedzie człowiekiem spotkanym, albo zdarzeniem błahym uwiedziony dam się na manowce sprowadzić. To też dobra forma spędzania czasu. Takie manowce. One się słodko kojarzą w czasie teraźniejszym. Idę, ale czuję już, że preteksty szukają do mnie dostępu i odwieść mnie chcą od planu. Bo z planów ludzkich, to bogowie się śmieją przecież. I łatwy dostęp mają do rozmaitych przeszkadzajek, które z drogi ściągnąć potrafią i mocny organizm, a co dopiero takiego mnie codzienności pozbawionego, bo ona skołtuniona w torebce siedzi teraz i piszczy cicho. Chyba nie chce się kąpać. Albo chemicznych się boi odczynników. A ja jak twardziel bezwzględny, jak zimna suka za uszy ścisnąłem torebeczkę i zdusiłem w zarodku te łkania i niosę do pralni zakurzoną, kusą codzienność. Niech tylko stęknie, to ją zeklnę słowem obelżywym. Cicho być ma i basta. Bo nie wiadomo, co dzień przyniesie.

3 komentarze:

  1. Byle za dokładnie nie wyprali, bo może i czysta będzie, ale barw soczystych i historii pozbawiona...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy jest nadzieja Oko, że się w końcu pojawisz? Ubrany w codzienność.

    OdpowiedzUsuń
  3. Codzienność jest po coś. Święta są po coś. Jotka dobrze zauważyła - by nie wyprać historii nawet tej która ma rysy i blizny, bo one są świadectwem i mają coś ważnego do powiedzenia. Dobrego Nowego Roku !

    OdpowiedzUsuń