- Nie wierzę – szeptałem,
kolejny raz błądząc sytymi dłońmi po jej młodej skórze, patrząc, jak pręży się
i szuka mojego towarzystwa.
- Rano się zdecydujesz, czy
wierzysz, a teraz chodź, póki noc trwa – zamknęła mi usta swoimi i nie
pozwoliła nocy mijać daremnie, wypełniając ją bezwstydną pieśnią spełnienia po
raz nie wiem który.
Zbudziłem się w łóżku pustym,
zimnym i tylko więdnący kwiat na prześcieradle przypominał, że nie śniło mi
się. Na miękkich nogach poszedłem do łazienki, aby wsadzić głowę pod mocny
strumień zimnej wody. Niemożliwe, żeby mi się śniło, a kwiat był dowodem. Dla
mnie, bo każdy inny mógłby pomyśleć, że kwiat czekał, aż ustąpi miejsca tej,
dla której się tam znalazł. Ja wiedziałem, że kwiat przyniosła ona i zostawiła,
jak odcisk szminki na policzku. Pożegnalny motyl, żeby było co ponieść we
wspomnienia.
Obiecałem jej siebie, na
zawsze i bez reszty, a ona śmiała się ze mnie mówiąc:
- Głuptasie, to tylko jedna
noc, zabawa, ciesz się, korzystaj, jak ja korzystam, bierz i dawaj, chciej,
pragnij i spełniaj, ale nie opowiadaj historii, które się nie wydarzą, ciesz
się chwilą i unieś w przyszłość coś, co warto pamiętać.
Obsypywała mnie pieszczotami
i brała je dopominając się o więcej. A kiedy szukałem chwili wytchnienia,
wtulała się, szukając we mnie jeszcze jednej iskry, byśmy znów zapłonęli. Nie
wiem, kiedy usnąłem, jednak gdy wstawałem, wciąż kręciło mi się w głowie i raj
mieszkał we wszystkich zmysłach, choć organizm krzyczał z bezsilności. Każdy
mięsień skarżył się, że dał więcej niż mógł i wymaga odpoczynku. Błagałem, by
była moja, by została, ale zamknęła mi usta palcami wędrującymi po moich ustach
i opowiedziała historię. Nieprawdopodobną.
- Tam, gdzie mieszkam, nie
mógłbyś zostać ze mną. Kobiety muszą urodzić sobie męża. Urodzić i wychować. A
potem żyją z nim i tylko z nim, a gdyby jakimś dziwnym trafem chciały się
rozstać, on musi zniknąć nie tylko z życia kobiety, ale i z kraju. Każda z
żyjących kobiet, kiedy dojrzeje do myśli, że chce, że potrzebuje męskiego
towarzystwa – wyrusza w świat, oddając się zabawie. Szuka, ale regułą jest, że
tymczasowości. Owocu na jedną noc, by kolejną spędzić już w innych ramionach.
Po powrocie, gdy szaleństwo poplącze nitki wspomnień, żadna nie jest w stanie
określić, który z chwilowych wybrańców stał się ojcem potomstwa. Dziewczynki, w
sposób naturalny mają tam swoje miejsce, a pierworodny chłopiec staje się mężem
swojej matki, z którą dzieci mieć nie będzie, choć we wspólnym łożu spędzać
będą noce. Będą razem wychowywać córki, jeżeli będzie taka potrzeba, bo one
przecież zawsze są starsze od chłopca. Na nim kończy się szlak. Chyba, że
zniknie. Długowieczność pozwala na wiele. Mąż wychowany od niemowlęcia, przy
świadomej własnych potrzeb kobiecie, to skarb. Szanowany i kochany bez granic,
bo przecież z własnego łona poczęty. Najwspanialszy z możliwych mężczyzn. Idealny,
nauczony wszystkiego, co konieczne. Jak więc ktoś obcy, nieznany, mógłby
takiemu dorównać? Może być tylko zabawką. Dobrowolnym dawcą, jednym z wielu.
Nauczycielem mimo woli. Procentem od losu i wspomnieniem. Ale równać się z
pierworodnym? Niemożliwe.
Faktycznie, historia nieprawdopodobna...
OdpowiedzUsuńwięc kiedy się zdarzy szok okryje sumienie aż po podszewkę.
Usuń