Lasem płynął
strumień. Szeroko i leniwie. Nie spieszył się, kluczył i błąkał się, jakby
zapomniał dokąd ma płynąć. Płytkie wody drażnione były mnóstwem owadów
usiłujących napić się nie przerywając lotu, a tęczowe pstrągi tylko czyhały na
nieostrożność, żeby krótkim, energetycznym ruchem zakończyć żywot drobiazgu.
Nad wodę zwieszały się cienkie gałęzie jakichś leśnych ziół, krzewów, a nawet
drobne drzewa, którym woda podmyła korzenie, a wiatr skłonił koronę, by
przedwcześnie paść mogła w poprzek nurtu. Zwierzęta bez lęku chodziły do
wodopoju wybierając miejsca wolne od kamieni, skarp o piaszczystych stokach i
grząskich, cuchnących bagnisk w miejscach, gdzie dopływały drobniejsze
strumienie.
Rzeka
zdawała się żyć i szemrała każdemu inne opowieści, hipnotyzując myśli i mamiąc
nadziejami, jakie każdy miał poukrywane nawet przed bliskimi. Szeptałaby, gdyby
ktoś miał kaprys nad nią usiąść. Tymczasem jedyną osobą, która miała odwagę
korzystać z dobrodziejstw przejrzystego nurtu była kobieta o smagłej cerze i
czarnych, rozpuszczonych włosach. Zdawała się być potomkiem Indian, nosząc
skórzane mokasyny, długi łuk i ostry nóż za pasem. Krótka spódniczka i
biustonosz również były skórzane, choć z miękkiej, dobrze wyprawionej skóry, by
nie drażnić delikatnej kobiecości, jaką miały skryć. Siedziała na kamieniu i
pozwalała wodzie płynąć między palcami i zlizywać z nich krew. Myśli musiała
chować daleko między drzewami, a nieobecny wzrok zdawał się zwiedzać świat
daleki od tego lasu i strumienia. Szukała czegoś poza nim. I chyba była
zmęczona. Mocne mięśnie ud wciąż drżały pod skórą pamiętając niedawny wysiłek.
Jeśli ona musiała uciekać, to kim był drapieżnik?
Wystarczyło
się dokładniej przyjrzeć, żeby zauważyć, że to nie jej krew pożerana była głodem
strumienia. Więc drapieżnik pewnie był nieboszczykiem, choć walka z nim
kosztowała ją sporo wysiłku. Twarz wciąż gładka, choć oczy zdawały się przeczyć
młodości ciała. Beztroskę ptasiego świergotu zaburzyło coś niewidzialnego.
Zupełnie, jakby czkawki nagłej dostały wszystkie naraz, a potem koniecznie
musiały opowiedzieć każdemu o swoim nieszczęściu. Kobieta, chociaż wydaje się
to nieprawdopodobne zastrzygła uszami. Jej wzrok wciąż penetrował niewidzialne,
ale uszy skanowały okolicę, a mięśnie powoli napinały się pod skórą. Więc nie
koniec walki na dziś? Leśna drobnica, kuny, lisy, ale i dziki przedzierały się
w panice uciekając przed tym, co wciąż wymykało się zmysłom. W końcu las
opustoszał i jedynym bijącym sercem było to zmęczone, siedzące niewzruszenie
nad strumieniem.
Było ich
trzech. Może troje, bo płci nie sposób rozróżnić, kiedy istoty zdawały się być nie całkiem
cielesne. Okrążały w niesamowitym milczeniu miejsce w którym odpoczywała.
Trójka, przeciwko jednej kobiecie, która w kołczanie miała niewiele więcej strzał,
niż było napastników. A przecież podchodzili ostrożnie, jakby znali już siłę
kobiety. Może było ich więcej, nim tu przyszli i to ich krew połknął strumień?
Kobieta wstała. Powoli, z jeszcze większą ostrożnością, niż zbliżająca się
obława. Odłożyła łuk na kamień, pieczołowicie kładąc obok kołczan. Miała po
niego wrócić po skończonej walce? Liczyła na zwycięstwo? Milczeć potrafiła
równie wytrwale, jak wrogowie. Świat opustoszał i nawet plankton kłębiący się
nad strumieniem zmienił miejsce postoju, wybierając zatoczkę odległą od
miejsca, w którym zacząć się miała walka. Po ścierwo zawsze zdążą przyjść,
kiedy strach odpłynie za horyzont. Teraz, lepiej nie być zbyt blisko batalii.
Napastnicy
przystanęli i chyba porozumiewali się wzrokiem, albo innym, trudnym do
rozpoznania zmysłem. Jeżeli rozmawiali, to poza zasięgiem ludzkiego słuchu.
Potem, jak na komendę postawili krok, zbliżając się z różnych stron. Kobieta
skoczyła w kierunku tego, który stał przed nią i chwyciła postać za gardło.
Uniosła nad głowę. Kończyny kopały i drapały, ale nie puszczała. Nóż zatoczył
krótki łuk i zanurzył się w ciele. Ani jeden dźwięk nie rozdarł ciszy. Truchło
rzuciła w nurt i obróciła się. Trochę za późno, bo dwaj pozostali rywale
sięgali już jej ramion. Martwy, a może ranny napastnik rozpływał się właśnie,
kiedy jego kompani wbili szpony w oba ramiona kobiety, usiłując ją
unieruchomić. Może była wilkiem, bo obnażyła kły i usiłowała odgryźć kończynę
jednemu z nich. Mimo bólu nie puściła noża. Czekała na swoją szansę, choć ta
zdawała się być iluzją. Napastnicy usiłowali pojmać ją żywcem i byli gotowi
ponieść ofiarę. Szarpała się, kopała. Gryzła zawzięcie, a spomiędzy warg
wyciekała posoka. Napastnik, mimo bólu nie puszczał. Usiłowali unieruchomić jej
nogi, ale szarpnęła mocno i cała trójka spadła w nurt strumienia. Najwyraźniej
napastnikom woda nie służyła, bo odskoczyli. Kobieta porwała łuk i strzały, by
pobiec środkiem, pod prąd.
Gonili ją
bez wiary. Obydwoma brzegami, w milczeniu sadzili wielkie susy omijając wykroty
i gąszcza. Kobieta biegła nie oglądając się za siebie. Plecami płynęły jej dwie
strugi lepkiej, stygnącej krwi. Rany wyglądały paskudnie. Najwyraźniej
napastnicy mocno ranili ją wbijając się w ramiona głęboko. Gdyby unieruchomili
nogi… Uśmiechnęła się do siebie nie gubiąc rytmu biegu. Musiała minąć długa
chwila, żeby uświadomiła sobie, że tak zrobią! Następnym razem tak właśnie
zrobią. Rzucą się do nóg i unieruchomią ją. Szybko się uczyli, a straty osobowe
najwyraźniej wzmagały wysiłek intelektualny. Raz próbowała wydusić coś z tych
maszkaronów ścigających ją po świecie, ale milczał, jakby był pozbawiony
języka, albo układu nerwowego, którym powinien odczuwać ból żywcem rwanych
członków. Więcej nie próbowała, skoro byli
wstanie wytrzymać coś takiego, szkoda było zachodu. Zabijała szybko,
oszczędnie szafując siły.
W poprzek
strumienia wyrosły kamienne łuki stając się bramą. Zjawy przystanęły niepewne,
co mają czynić, a kobieta biegła. Stanęła w portalu jasnego piaskowca mocno już
pogryzionego przez wiatr i odwróciła się. Uniosła w górę palec, jakby chciała
przestrzec przed pościgiem i cofnęła się o krok. Zanim zniknęła, można było
zauważyć, jak zasklepiają się rany na jej ramionach. A potem był już tylko
strumień, którego początkiem była kamienna brama i las, w którym ucichły
dźwięki. Pościg dotarł do portalu. Obaj pozostali przy życiu popatrzyli na siebie i powoli z zaciekłością rozebrali portal. Kamień po kamieniu odkładali na bok, jakby mieli przyjść po
nie później i pokruszyć je na piach. Ale oni nie zamierzali odchodzić, nim nie
zniszczą przejścia do końca. Gdy rozebrali już wrota do samego dna, pięściami
zaczęli rozbijać kości, pilnując, żeby nie uderzać w ściany chronione tajemnymi
runami. Bili w pozostałe, a pokruszony kamień wrzucali w nurt, który pod
wpływem ładunku zmienił kierunek i wyznaczał ścieżkę tam, dokąd niegdyś musiał
płynąć strumień, nim portal odwrócił bieg rzeczy. Przejście było zamknięte. Na
jakiś czas kobieta została uwięziona po drugiej stronie. Poza zasięgiem pościgu.
Poza światem realnym, ale w świecie wyobraźni, którą u Ciebie niezmiennie podziwiam!
OdpowiedzUsuńdziękuję. to miłe. staram się ją rozciągać, żeby nie zgnuśniała. obrazek oglądałem z odpoczywającą na kamieniu kobietą-wojownikiem. no i popłynęło.
UsuńWitaj, Oko.
OdpowiedzUsuń"Za oknem jak krawędzią dwu odmiennych światów
jest ciemna pogoń planet, milczenie kamienia(...)
A światy są ogniste i oczom dostępne.
Nie chwila staje w ogniu, lecz horyzont ziemski:
na morzach drobnych fala ociera się z lękiem
o brzegi nagich piasków, na których jak kreski
powstają ciężkie dymy i błysk się wyzwala."
("Czas" - T. Gajcy)
Pozdrawiam:)
kolejny raz zdumiewa mnie Twoja znajomość sztuki. coś niebywałego. dziękuję.
UsuńDwa pierwsze akapity sielskie mimo utajonej grozy, cudne i urokliwe ale potem to już nie moje klimaty. Ale by to ocenić przeczytałam całość
OdpowiedzUsuńnie sposób trafić wszystkim w gusta.
UsuńHmm dziś gdy czytałam Twój tekst/opowieść przyszedł mi na myśl S.King... poczułam podobny klimat stylu :) Opis strumienia - piękny, uwielbiam strumyki wszelkie.
OdpowiedzUsuństrumień był wzięty z obrazu. kobieta też, a reszta, to już tylko skojarzenia.
UsuńJak mrocznie, aż okno otworzyłam Oko aby powietrze się dostało
OdpowiedzUsuńBrrr
Ta krew...
to dobrze? Ty chyba lubisz mroczne klimaty...
UsuńJeśli ktoś mógłby pobawić się fantastyką, to na pewno dobrze wychodzi to Tobie ;)
OdpowiedzUsuńdzięki za ciepłe słowo - innym wychodzi znakomicie.
Usuń