wtorek, 24 września 2024

Niepokój w przedpokoju.

 

    Więdnący świat podparł melancholię delikatnego Karampuka, dziś jadącego w zawieszonych na szyi słuchawkach i cienkiej obróżce. Kobiety o gołych kostkach wybierały stroje w tonacji szarości, a te bardziej kolorowe chroniły nogi przed ciekawością wilgotnego poranka. Na chodnikach walają się worki z piaskiem, szczęśliwie nieużywane do odparcia żywiołu. Autobus minął dziewczynę tak chudą, że wzgórek łonowy był liczącą się nierównością. Chłód chyba lekko ją podgryzał, bo ocierała jedną łydkę o drugą, jakby chciała wzniecić ogień.


    Rzeka wciąż niepokorna, znosi z gór drzewa, muł i rozmaite śmieci. Mijam murzynkę, która wszczepiła sobie w pośladki połowę Bieszczad. Zabieg musiał trwać więcej niż chwilę, bo zdążyła upleść w tym czasie jakiś miliard drobniutkich warkoczyków. Chwilę później emocje znów wzięły mnie w posiadanie. Dziewczyna z obłędnie dużym biustem wędrowała w stronę weterynarza. Pomyślałem, że w staniku ukrywa parkę szynszyli, albo króliczków-bonsai. Ale nie, minęła obojętnie. Obok mieścił się gabinet oferujący usługi masażystek z Bali – więc masaż. A jakże! Niestety, również minęła. Potem sklep z wózkami (gdyby zamierzała przewozić piersiątka elegancką limuzyną z napędem ekologicznym), stacja benzynowa (podpompować, gdyby coś uszło mojej uwadze)… Wreszcie market, i sprawa się wyjaśniła – pani poszła je prozaicznie nakarmić. A mnie głupiemu znowu się zdawało.

2 komentarze:

  1. To jak to? Murzynka zostawiła nam tylko połowę Bieszczad?! Czy to można ścigać?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że wzięła całe do spółki z koleżanką. pół góry sugeruje urwisko...

      Usuń