czwartek, 12 września 2024

Urodziny u rodziny.

 

    Kos w nienagannym tużurku objawił się niczym zbawiciel. Całe lato ukrywał się gdzieś, by wynurzyć się i rozśpiewać osiedlowy świt. W autobusie – Starzy Dobrzy Nieznajomi. Spłowiała Ruda Kobra, chwilowo bez drugiej do kompletu, Skórzastogłowy, Melancholijny Karampuk, Śpiąca Królewna, Tańczący Z Mięsem…


    Wielkoformatowa pani wysiadając zwolniła miejsce, które natychmiast zajęła inna, którą także formowana w rozmiarze nadającym się do opisu geografii – najwyraźniej uznała miejsce za sprawdzone w boju, o akceptowalnym poziomie bezpieczeństwa. Słońce podświetla chmury wstęgowe rozwijające się za uwijającymi się samolotami, siekącymi przestrzeń powietrzną na czworoboki nieregularne. Nie sądziłem, że Miasto jest taką metropolią, nad którą latać można we wszystkich kierunkach i znajdować jakiś sensowny cel. Istne szaleństwo.


    Piękna mamusia cała w pastelowych kolorach wiodła pisklę płci męskiej w przedszkolne kazamaty, na wszelki wypadek otulając syneczka kocem, że ledwie głos się spod niego wydobywał. Nad dworcem szybował spory klucz łabędzi, zmieniających kurs nad flagami zdobiącymi dworcowe wieże. Już z autobusu wypatrzyłem Wróżbę Na Dobry Dzień! Więc jednak! Nie zagubiła się. Szła cała w błękitach, śpiewając i tańcząc do wtóru muzyki sączącej się wprost do uszu, a jej stosunek do sygnalizacji świetlnej nazwałbym elegancko niesystemowym, pozbawionym monotonii i aksjomatów. NA kamiennym brzegu dostrzegam rozbebeszony plecak, kurtkę, sweterek, niedawno używane dżinsy, kilka pomniejszych łaszków, a wszystko zdaje się męskie, łącznie z jednym adidasem. I tylko figi w nieprzemijająco modnej czerni pochodziły raczej z damskich pośladków.


    Dwóch dorosłych(?) facetów szło prowadząc rzadki dialog – więcej w nim było milczenia, niż słów, więcej pytań niż odpowiedzi. Grunt, że porozumienie jakieś cechowało ową wspólnotę. Nie weszli schodami na Mostek Pokutnic, gdyż jeden z nich cierpiał na niepotwierdzoną chorobę wysokościową. Rozgrzani gawędą, w sposób niewytłumaczalny zgubili się sobie! Znienacka, jeden znalazł się na przeciwległym chodniku i to ze trzydzieści metrów przed tym, który nie pokonywał jezdni w poprzek! Na bezdechu czekałem, aż wyjmą telefony i rozpoczną poszukiwania. Jednak nie doceniłem ich traperskich talentów. Odnaleźli się bez elektroniki w środku miejskiej dżungli. Czapki z głów!


12 komentarzy:

  1. wracając do "karampuka", to Kern opublikował to słowo jeszcze wcześniej, zanim stworzył postać literacką o takim imieniu... napisał wtedy taką wierszowaną opowieść /"Menażeria Kapitana Ali"/ o statku przewożącym zwierzęta i jednym z portów po drodze była miejscowość Karampuki... nic o niej nie wiadomo poza tym, że miejscową specjalnością i kulinarną atrakcją turystyczną były pieczone banany... w tym momencie dobrze jest pamiętać kontekst historyczny: Kern pisał dla polskich dzieci, dla których sam banan był wielką egzotyką, a co dopiero pieczony...
    natomiast pan w tużurku to zapewne statysta, który urwał się na chwilę z planu filmowego po zakup drugiego śniadania, a tak szczerze mówiąc, to aż pogmerałem w necie, aby sobie przypomnieć, jak w ogółe wygląda ta część garderoby...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki za rys historyczny. mam w sobie zdecydowanie mniej energii i nie chciało mi się szukać. pamiętałem to słowo jakoś tak mimochodem. może było ładne/świeże/intrygujące? czasami dźwigam w pamięci na wszelki wypadek różne dziwaczne "przydasie".

      Usuń
    2. a w tużurku występował kos - ptaszyna niewielka, pięknie śpiewająca, chytrze kryjąca się w ciemnościach i z premedytacją wykorzystująca liczne cienie wypoczywające na osiedlowych płaszczyznach. taki kos byłby doskonałym włamywaczem, albo zabójcą - gdyby tylko potrafił trzymać gębę na kłódkę.

      Usuń
  2. W miasteczku,które notabene jest moim drugim domem,znajduje się kryty most.....
    Unikatowy,jedyny w Polsce,a jeden z kilku na świecie.
    Szkoda tylko, że nie ma możliwości korzystania z jego uroku.
    Zamknięty na głucho.
    Od dawien dawna w miasteczku nie było włodarzy, którzy zadbaliby o rozwój......
    Czas się jakby zatrzymał.
    Fajna legenda wiąże się z Mostem Pokutnic.
    Basia







    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. legendy mają w zwyczaju jedno wybielić, a inne oczernić. wszystko zależy od tego, kto ją formułuje, a jak wiadomo historię piszą jedynie zwycięskie wojska.

      Usuń
  3. Zauważyłam, że jesteś bacznym obserwatorem rzeczywistości, która Cię otacza. Czasem w sposób dosłowny, choć ubrany w ciekawe zestawienia słów, a czasem w sposób ironiczno- przejaskrawiony, co świadczy o inteligencji piszącego.
    Na Mostku Pokutnic byłam, widoki cudowne. Nie rozumiem, dlaczego więziono tam tylko kobiety, które nie chciały zakładać rodzin, a mężczyzn nie...
    Zasyłam serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. widać czasy były inne. poza tym religie w jakiś niezrozumiały sposób inaczej traktują płeć piękniejszą. może się zwyczajnie boją kobiet?

      Usuń
  4. "Cała w błękitach". I znowu trafiłeś w mój gust!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie ja je miałem na sobie, lecz istota zdecydowanie piękniejsza.

      Usuń
    2. Ale do mnie błękity przywędrowały za Twoim pośrednictwem.

      Usuń