czwartek, 29 sierpnia 2024

Łeb w Łebie.

 

    Psowaci spieszą się od rana, aby zwierzak zdążył skropić wszystko, co tylko zamierzał, także te spontaniczne i nieprzemyślane lokalizacje. Pani z zabójczym kaszelkiem o sylwetce wyrzeźbionej klinicznie i na wiecznym chyba głodzie (gąsienica zapewne zjada więcej sałaty na tydzień) wydłubała ratlerka z hortensji i uciekła na kwaterę. Na balkonach i tarasach trwa pogodowe rozpoznanie bojem. Już krzyk mew sugeruje, że będzie dobrze. Brakuje mi lotniczego planktonu – wróbli i tej całej menażerii, a dwa śpiące na latarni gołębie nie sycą wzroku. Na plażę już się niosą wolne od torsji kobiece torsy i parawany pod męską pachą. Dziecięce skargi, że odległość od piaskownicy wciąż zbyt duża niosą się w powietrzu wolnym od chmur i potu smażalni ryb.

4 komentarze:

  1. Trzeba mieć ,,łeb,,, żeby taki tekst napisać! , sorki, oczywiście, że ,głowę nie od parady,,. A,, pot smażalni ryb ,,to cudeńko na miarę lotniczego planktonu .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. same cuda... i dziwki. znaczy małe zdziwienia...

      Usuń
  2. Wbrew tym, którzy wkurzają się na mewy, że krzyczą i bombardują łajnem, uwielbiam je razem z tym ich śpiewem. Nic piękniejszego!

    OdpowiedzUsuń