niedziela, 18 sierpnia 2024

Post mortem.

 

    Ubezpieczenie na życie nie ingerowało absolutnie w termin, czy sposób, w jaki płatnik opuścił świat po podpisaniu porozumienia, chociaż siedem stron umowy zawierało mnóstwo paragrafów, cierpliwie wyjaśnianych przez agenta, by rozwiać ewentualne wątpliwości. Stosunkowo nieduża składka i nieodwołalnie wypłacana polisa pośmiertna zawierała jednak haczyk, z premedytacją nie eksponowany ani przez agenta, ani przez ubezpieczyciela.


    Chcąc uzyskać odszkodowanie należało po śmierci ubezpieczonego podpisać stosowny wniosek, a centrala firmy wypłacała bez mrugnięcia okiem należność na rachunek bankowy w przeciągu tygodnia. Żywym oczywiście nie wypłacano gotówki, a nakłonienie nieboszczyka, by w obecności pracownika ubezpieczalni podpisał wniosek stanowiący załącznik do umowy było irytująco nieosiągalne.

2 komentarze:

  1. Kto wie, w naszym kraju absurdów może niebawem i do tego dojdzie...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. komuś zalało mieszkanie, ale polisa zgadzała się z wodą, jednak nie taką. podtopienie, zalanie, przyczyny naturalne i różne takie. grunt, że można było nie płacić.

      Usuń