czwartek, 27 czerwca 2024

Kanapka – mała, zapewne niewygodna kanapa.

     Śpiąca królewna w bluzeczce w motyle – śpi nawet na wertepach przydworcowych. Szczupłe kobiety kokietują wiatr garderobą, pod którą łatwo się wśliznąć. Te bardziej obfite są również bardziej powściągliwe dla chłodnego o poranku powiewu. Pani bogato oprawiona w czerń gadżetów i detali odzieżowych dźwigała w plecako-torebce przeciwdeszczowy parasol, choć prognozy przepowiadały słońce do obłędu. Taka nieufność w młodym wieku? Idąca w pośpiechu niewiasta pełna krągłości sprawiedliwie porozrzucanych po całym jestestwie w marszu walczy z rozcięciem posiadającym alpinistyczne zacięcie i w mocno eksponowanym terenie usiłującym wspiąć się na przewieszkę biodra.


    Na chodniku wyleguje się plastikowy krokodyl, a kobiety-motyle w zwiewnych sukienkach mijają go bez popłochu. Niektóre motyle są chyba mocno spóźnione, bo spieszą się zauważalnie. Zeszłoroczne, uschnięte dziewanny wyglądają jak lichtarze zatknięte na nieużytkach, kasztanowce, pożerane bezlitośnie przez szrotowca zrudziały, choć do jesieni daleko. Stóg jemioły schnie beztrosko opierając się o pień srebrzystego klonu. Podziwiam kobietę tak obfitą, że aby mogła krzyknąć „Eureka” trzeba byłoby zainstalować wannę na indywidualne zamówienie. W standardowej, woda musiałaby tłoczyć się pod nią i molestować ściany, a może i dno kąpielowego mebla bez szans na wycieki. Rowerem przejeżdżała niewiasta, mogąca wymieniać żarówki bez wsparcia stołka, czy chybotliwej drabiny. W obliczu tych widzeń poczułem się jak ogryzek, karłowaty facet-bonsai, albo (płynąc z trendami) kompaktowy smart-gość. Wysokopienna (kolejna, wzbudzająca kompleksy) dziewczyna posadziła swoje spocone tatuaże na kolanach równie wybujałego chłopca, a ich kończyny przypominały pęczek białych szparagów.

4 komentarze: