Samotnie żyjący malarz, na trzy dni przed nowiem robi się nerwowy. Żre bez umiaru i śpi na zapas. A kiedy nadchodzi zmierzch – zaczyna malować. Impulsywnie, bez udziału świadomości. Nad ranem, kiedy na wpół żywy ze zmęczenia malarz ocieka wysiłkiem, pasją i wciąż mokrymi farbami – jego dzieła ożywają na kolejne trzy dni i schodzą z obrazu na podłogę pracowni. Maluje wciąż inną kobietę swojego życia i przez trzy dni jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. A potem, wymarzona dziewczyna wraca między ramy, przepełniona szczęściem, choć wie, że już nigdy nie wróci. Obrazy zawsze znajdują kupca, pozwalając załamanemu malarzowi dotrwać do kolejnego nowiu.
Swoiste perpetuum mobile !
OdpowiedzUsuńalbo miłość na odległość.
UsuńAle są malarze tacy, owacy, którzy tylko chleją przez trzy dni. Bez żarcia i spania pacykują malowane lale seryjnie, a te zamiast wpasować się w ramy spierniczają na ulicę i sieją popłoch. Snuje się to tworzywo artystyczne po galeriach, dworcach i uczelniach korzystając z okazji, że malarz trzeźwieje... . Te malowane lale, to one chyba się nie myją za często, tylko retuszują, albo co? Werniksują?
OdpowiedzUsuńmroczny jeździec
Ciekawy przypadek malarza okresowego zwanego astronomicznym. Taki malarz nie spełnia się w pełni w sensie artystycznym. Ale to mój osobisty punkt widzenia. Byłem tylko malarzem pokojowym, czarno-białym, egoistą ograniczonym kolorystycznie. Parę razy udało się coś zrewolucjonizować- sufit, ściany na czarny kolor, łącznie z podłogą, ale to była ślepa kuchnia. Po malowaniu nawet nie chciało mi się sprzątać. Pędzel, wałek i podłogę myła najczęściej jakaś przypadkowo wynajęta "modelka", nikt nie chciał tego kupić, a musiałem jeszcze zapłacić ....Wszystkie ślady prowadziły do tzw. barku, o dziwo, po malowaniu zawsze był pusty. Odnawiałem zapasy co jakiś czas, ale już nie malowałem-za duże koszta, poza tym byłem szczęśliwy..., tak na marginesie... . Teraz rzeźbię...
Usuńmroczny jeździec
interesujące dialogi prowadzisz sam ze sobą/ nie przeszkadzam?
UsuńAbsolutnie. Przysnąłem z lekka, patrzę- po 16 wpadasz, ze sklepu...i od razu lepiej. Wpadłem wyklepać jakieś walentynionko miłe...
Usuńmroczny jeździec
wpadam. zasadniczo - kiedy się da. lubię to i to bez uzasadnienia. tak jest
UsuńZdążyłem przedstawić( jak zauważyłeś) dwa pomysły z malarzami w swoich swobodnych komentarzach, a mogłem ograniczyć się li tylko do życzeń w imieniu św. Walentego dla sympatycznego Oka. I nie chwaląc się zbytnio, jestem jak na razie jedynym miłośnikiem na palecie- w takim dniu jakiś bonus się należy, czyż nie? Wpadłem na własną odpowiedzialność, euforia mi nie mija... a św. Walenty pamięta i o Tobie. Tak jest...
Usuńmroczny jeździec
cudownie! dziękuję. pochlebia mi niezmiernie euforia wycelowana we mnie. mam nadzieję, że nie zamierzasz jej skonsumować?
UsuńJa też podróżuję...Mniej obserwuję. Bardziej wącham, często zmuszony sytuacją, miejscem i czasem...W tych środkach transportu..., no ale za takie piniendze...
UsuńChciałbym, żeby mój zapach "podróżnika" dotarł szybciej do współpasażera niż wygląd. Stosuję różne naturalne mieszanki zapachowe, żeby osiągnąć uniwersalny wonny komponent, który by nie drażnił ludzi w miejscach publicznych. Takie bezpieczne pachnidło( może się źle kojarzyć!) Wewnętrznie, cieleśnie i na ubiór- jest to spore wyzwanie, a mnie latka lecą. Ostatnio noszę gaz w kieszeni, ale tylko na pokaz...Lubiłem kiedyś kolorować...
O konsumpcji nie ma mowy, chodzi o kolorystykę, dźwięki..., że też tak można postrzegać Świat, a jeszcze opisać- to jest ..., wazeliny nie ma w moim zestawie...Zapachy pamiętam jeszcze z dzieciństwa, miłe ..., chyba trochę przyślepłem i ogłuchłem..., przewietrzę norę.
mroczny jeździec
Jasne. Dworuję sobie odrobinę. Bohater Suskinda zaczynał niewinnie, ale marzenia miał wysokiego kalibru. Znałem też opowieść o gościu, który postanowił śmierdzieć tak intensywnie, żeby każdy aromat był dla niego zapachem.
UsuńZapach jest moim najstarszym wspomnieniem. i co dziwniejsze zachował się w Mieście! Wąchałem go na pewno w innym miejscu, ale kiedy trafiłem tutaj na ów zapaszek (niezbyt miły zresztą), to coś mnie drapie w podświadomość. i czasem z premedytacją zaglądam tam, żeby pouprawiać masochizm wspominkowy - nic nie pamiętam, bo wtedy jeszcze nie chodziłem nawet...
A mój opis świata - najłatwiej się narzeka. ja, chodząc wciąż tymi samymi ścieżkami, szukam czegoś, co pozwoli mi nie popaść w marazm. więc zerkam tu, czy tam, szukając czegoś, co wytrąci mnie z beznadziei i pozwoli wyobraźni pobawić się słowami. skoro trafiłem - tym milej na duszy. a marzyć, to ja też potrafię niewąsko - chce mi się napisać taki tekst, który zadziała na inne zmysły. np opis zimy objawiający się u czytelnika katarem. albo scena seksu, w której orgazmu dostaje czytający już w trakcie. bez udziału świadomości.
brrr...,
Usuńbłysk..., czy seks z soplem... . Sopel jest uniwersalny, ale co z orgazmem? Świadome ryzyko, no i katar... . Bałwanem być?
mroczny jeździec
efekt uboczny. choć to mrzonka - warto marzyć. a jak już, to naprawdę duże marzenia.
UsuńMalarz malarzem, ale farby-jakimi farbami malował i pod jakim kątem promieni słonecznych. Z tymi farbami to dotarłem do niejakiego ...., farbiarza urzetem ,czy innym karminem....coś tam ględził Herodot o jakiejś wyspie, czyli zatęchłe czasy... Ale on farbował szmaty.... Ale... Pomysł na malarza. Do Warszawy przyjechali kiedyś wybitni komunizatorzy na jakiś spęd pokojowy'( nie malarski) i trafił się m. in. sam Pablo kubista. Łaził po tej Warszawie, to tu tam, to tam-wlazł w końcu do jakiegoś bloku mieszkalnego i na ścianie maznął (czym?) syrenkę warszawską... . Chyba w kawalerce.... Kilkadziesiąt lat tego fresku- maszkary nie można było ruszyć! Ściana żelbeton, bez możliwości podmianki-bo nośna była... . I tak, w żaden sposób dziewczyna beznożna nie dała rady spłynąć ze ściany...
UsuńJa jestem trochu zdegustowany, że na obrazie Matejki "Bitwa pod Grunwaldem" nie widać żadnej kobity-rycerki, chyba że ----no....pod przyłbicami ...z krzyżem na żelaznym gorsecie...
mroczny jeździec
wyciąć ścianę i powiesić w muzeum. albo opchnąć razem z wielką płytą. z rozmachem trzeba myśleć, kiedy dotyk geniusza namaścił ścianę nieśmiertelnością.
Usuńa bitwy nie studiowałem pod kątem obecności płci pięknej. może się i jaka pałęta pośród tego zamętu. zamtuzy zawsze brali na wojnę, żeby towarzystwo miało co robić w oczekiwaniu na śmierć.
Tymczasowa miłość, sztuka efemeryczna, że tak to ujmę.
OdpowiedzUsuńodległość, czy czas, to tylko wymiary. grunt, żeby uczucie było szczere.
UsuńMalować nie potrafię, ale kupiłem fajny kalendarz. Poczekam do nowiu, wezmę kartkę z tego kalendarza i może zejdzie z niej na trzy dni?
OdpowiedzUsuńnieźle kombinujesz. ale gdyby to było takie proste... drukarnie wypuszczają tego tyle, że w okamgnieniu miałbyś harem.
Usuń