Starszy pan meandruje wokół przystankowej wiaty usiłując zamrozić butelkę wody mineralnej transportowaną pod pachą. Samoloty wspinają się ponad niknące w mroku chmury. Nad Rudą Kobrą stanął Pinczer Szorstkowłosy regularnie raczący się wydzieliną nosową, a Kobra tylko zaciskała pobladłe palce na torebce. Śpiąca Królewna spała cicho i bezwonnie, Tańczący Z Mięsem krztusił się od kaszlu. Patrzę ja i Gadułka siedząca kilka rzędów bliżej końca autobusu. Kloszard żyjący życiem poza systemem wybiega z autobusu, żeby złapać wcześniejszy, a kiedy się nie udaje – wraca.
Nastolatka z szerokim uśmiechem profilowanym metalowym aparatem słucha opowieści koleżanek. Przesiadam się na tramwaj, który jedzie, jakby się skradał w nieznanym terenie. Kobiety o dobrze schłodzonej urodzie siedzą na przemian z facetami raczącymi się napojami energetycznymi. Bulwarowi biegacze poprawiają trykoty w oczekiwaniu na przychylność sygnalizacji świetlnej. Zakonnice, nie wiedzieć kiedy odświeżyły mur klasztorny, zbezczeszczony wulgaryzmami i innymi herezjami (w tym jedną morsem). Krukowate obsiadły Miasto gęściej niż pryszcze nastoletnie pyszczki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz