Rżniesz moją
matkę. Słyszę jej głos szaleństwem niesiony w pożądanie, krzyk tłumiony
niezdarnymi dłońmi, kiedy wypełniasz ją sobą po kres zmysłów. Jesteś obcy, jednak
oddała ci całe noce. Są twoje. Ona także. Przez zamknięte drzwi słyszę, jak
powtarza w nieskończoność poszarpanym szeptem, skowytem zapładnianej suki,
bezwstydne obietnice i błagania.
Kiedyś…
Innym mówiła podobne słowa. Również wtedy nie kłamała, wydzierając na ich
plecach miłość tatuażem krwawych pręg. Czas zmienia twarze zachowując wyznania.
Nie dowiesz
się nigdy… Przy mnie krzyczy równie głośno. Wiem, że szczerze. Trudno kłamać podtrzymując
dłońmi spocone pośladki, żeby czuć intensywniej. Tobie nikt głośno nie powie.
Dni są moje!
Takich patologii w polskich domach sporo...ale od zawsze.
OdpowiedzUsuńna szczęście pisałem z wyobraźni, a nie ze wspomnień.
UsuńBez komentarza, za mocne.
OdpowiedzUsuńbrak komentarza, to też komentarz. jakiś...
UsuńArtysta nie jest odtwórcą konsystencji gówna, zapachu gówna, kształtu gówna jeśli tak gównem stać się może. Widziałam film. Pomysł nie najgorszy, obsada nie najgorsza natomiast dialogi. Nie jest wielką sztuka zrobić zdjęcie a ową jest namalować obraz, który nie pokazuje a przedstawia.
OdpowiedzUsuńDrzewiej nie było mi problemem przemykać pomiędzy ludźmi , których nie cenię ale czas mija i zastanawiam się dlaczego i z jakiego nadania "mam czekać do zbioru".
czy teraz jest problem? z tym przemykaniem? chowając się zmieniasz tylko sposób ucieczki z aktywnego na statyczny.
Usuń