Srebrnolity Orion
w pełnej krasie zagląda przez okno. On wie, że za chwilę Miasto zapłonie
pomarańczową pożogą świtu. Słońce bezlitośnie obnaży nagość chodników i oślepi
polerowane tafle granitowych elewacji. Wysoko, wciska się między chmury kontur odważnego
ptaka. Zbyt dużego na jaskółkę, czy gołębia. Gwiazdy niechętnie więdną w rytm pospiesznych
kroków pani niosącej worek ze śmieciami. Pozbywa się przeszłości, licząc, że
dzień nowy osłodzi jej te rozstania. Pies nerwowo rozgląda się za drzewem
godnym uwagi i zadarcia nogi, by sny nocne wsiąkły w ziemię i uwiodły jakąś
suczkę. Chmury drapieżnie wspinają się zasłaniając niebo. Spieszą się. Nie dla wszystkich
wystarczy miejsca.
Nie dla wszystkich wystarczy miejsca... Rozmnażają się w pośpiechu i bez oddechu, tak Oko nie dla wszystkich...
OdpowiedzUsuńbiegnij Zołza. może dasz radę zmieścić się w limicie.
Usuń