Trofeum.
- Mam! Schwytałem cię za
włosy, których miałaś więcej niż jakakolwiek znana mi niewiasta. Choć
zawodziłaś, ciągnąłem cię w cień zaułka, a potem, przez oficynę do piwniczki,
byś była moją na zawsze.
Władca
dusz.
Patrzyłem na twoją twarz
okrywającą się kurzem, blednącą, wreszcie pękającej, niby koryto wyschniętej
rzeki. W oczach miałaś nadzieję, zaufanie i prośbę, bym nie posunął się dalej,
niż człowiek zdoła znieść. Ale tam, głębiej, pragnęłaś okazać miłość bez
granic, choćby kosztem utraconych nadziei.
Bezduszny.
Wierzyłaś, że dobrowolnie ofiarowana
nagość, zaledwie obrysowana pędzelkiem satyra nie utraci cnoty. Stanęłaś ufnie
przede mną, a słońce wydobyło na światło dzienne zapach kobiety. Nie przyznam
się nigdy, że tym pędzlem zgwałciłem cię, umorusałem we własnych perwersjach,
posiadłem i… porzuciłem.
Zdobywca.
Wtedy nikt już nie mógł cię posiąść
tak, jak ja. Rozpiąłem twój wizerunek na płótnie ociekającym posoką mojej
niezręczności, przybitą gwoździami nocnych koszmarów i żebraczych nadziei. Umrę
zapewne, lecz umrzesz i ty, choć twoje ciało w moich dłoniach przetrwa
pokolenia.
Bezgraniczna
miłość.
Pamiętasz pierwszą z krwawych
blizn, jakie ci uczyniłem? Jestem pewien, bo pierwszy raz potrafią zapomnieć jedynie
te, którym Bóg rozum, lub życie odebrał. A ty przychodziłaś raz po raz, więc bez
końca naznaczałem twoje ciało swoimi, zwyrodniałymi pragnieniami.
Namiętny i spragniony artysta, można powiedzieć...
OdpowiedzUsuńONI TAK MAJĄ - SĄ POZA PRAWEM I ODPOWIEDZIALNOŚCIĄ. A CZĘSTO POZA ZROZUMIENIEM ODBIORCÓW.
Usuń