Pani przeglądająca historię
własnego smartfonu pachniała świeżo zerwanym listkiem mięty – nienachalnie,
dyskretnie, lecz potrafiła przebić kakofonię aromatów tramwajowej sałatki.
Mijam kobietę z czynnym peselem, uposażoną cieleśnie z wielką zuchwałością. Z
zazdrości łykam powietrze, żeby przypominać rozdymkę choć przez chwilę, jednak
bezskutecznie. Kobieta traktuje mnie jak powietrze – i słusznie! Na przystanku
dziewczę zaplotło nogi w iksy – znak, że jesień niezbyt rozpieszcza
temperaturą. Rzuciłem okiem raz drugi - króciutka spódniczka nie sięgała
krawędzi rozpiętego płaszcza, a młoda (być może) twarz zamaskowana została tak
grubym makijażem, że mimika musiała zrezygnować z wszelkich prób ekspresji.
Czyżby aż tak dojrzewanie pokarało niedoświadczone policzki? Znad otwartego
bagażnika wystają pośladki w służbowym uniformie, zachęcane do merdania nie
całkiem regulaminowym zachwytem. Szpacze watahy patrolują niebo, poszukując
słabości świata, by wbić w miękki miąższ swoje ostre, głodne dzioby. Noc
musiała być pracowitą, bo poprzyklejała zwiędnięte liście do krawężników, a
winorośl poczerwieniała z wysiłku, żeby jeszcze dzień zachwycać swoim wyglądem.
Jednym słowem mamy już prawdziwą jesień.
OdpowiedzUsuńotóż to - wełniane czapeczki, szaliczki i chusty. płaszcze i parasole. nos na kwintę i zero uśmiechu. obłęd w ciapki. a do wiosny jeszcze tyle czasu...
UsuńMerdanie zachwytem - boskie:-)
OdpowiedzUsuńjotka
proszę uprzejmie. adres mógłbym wskazać w bardziej kameralnych warunkach, ale nie wiem, czy to coś da, bo obecnie, to już zjawisko minione.
Usuń